-->

List Pozegnalny

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу List Pozegnalny, Зайдель Януш Анджей-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
List Pozegnalny
Название: List Pozegnalny
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 200
Читать онлайн

List Pozegnalny читать книгу онлайн

List Pozegnalny - читать бесплатно онлайн , автор Зайдель Януш Анджей

Zbi?r zawiera 18 opowiada? o nast?puj?cych tytu?ach:

Ekstrapolowany koniec ?wiata;

Druga strona lustra;

Towarzysz podr??y;

?le o nieobecnych;

Satelita;

Kolejno?? umierania;

?mier? Karola;

List po?egnalny;

Inspekcja;

Pigu?ka bezpiecze?stwa;

B??d pilota;

?mieszna sprawa;

Adaptacja;

Pe?nia bytu;

Wy?sze racje;

Utopia;

Chrzest bojowy;

Wyj?tkowo trudny teren.

A ponadto:

Janusz Zajdel o sobie (napisane w kwietniu 1981 r., czyli 4 lata przed ?mierci?);

fragmenty "Drugiego spojrzenia na planet? Ksi";

kilka konspekt?w powie?ci napisanych i nienapisanych;

wspomnienie M. Parowskiego o Januszu oraz bibliografi? tw?rczo?ci J. Zajdla.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Mylisz się! Od początku wiedziałem, że coś tu jest nie w porządku.

– Jak to?

– Po prostu jesteście zbyt dokładni jak na ludzi! Zbyt doskonale stosujecie się do wszystkich instrukcji.

– Nie rozumiem! Czyżby te instrukcje nie obowiązywały?

– Owszem, obowiązują, ale w warunkach normalnej pracy zdarzają się zwykle drobne, a niekiedy i poważne uchybienia i niedociągnięcia. To, co zastałem u was, było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe!

– To i tak nie ma teraz znaczenia. – „Kierownik" wydał kilka bulgotliwych, głośnych dźwięków… Do pokoju wpadło dwóch „pracowników" stacji i wywlekli inspektora na korytarz. Otworzyli jakieś drzwi i cisnęli go w głąb ciemnego pomieszczenia.

*

Inspektor Kirs otworzył oczy. Leżał na podłodze swego pojazdu, obok fotela, z którego widocznie zsunął się na wybojach. Obok niego leżał toni opowiadań fantastycznych. Inspektor przetarł oczy, wciąż pod wrażeniem koszmaru sprzed kilku chwil. Dopiero gdy wydźwignął się na fotel i wyjrzał przez okno, upewnił się, że to był tylko sen. Pojazd stał przed wrotami śluzy wjazdowej stacji Selene-13. Nad wrotami migało pomarańczowe światło sygnalizujące gotowość otwarcia. Po chwili mógł już wjechać do środka.

W śluzie beztrosko stal sobie mechanik w poplamionym smarami skafandrze, bez rezerwowej butli tlenowej, i popukiwał palcem w szybkę manometru ciśnienia wewnętrznego, który zaciął się właśnie w położeniu „próżnia kosmiczna". Inspektor dopiął skafander i otworzył kopułkę pojazdu. Zeskoczył na podłogę trafiając prosto w kałużę rozlanego oleju i dalszą drogę w kierunku wnętrza stacji odbył na siedzeniu. Wstając nie miał już najmniejszej wątpliwości, że znalazł się bynajmniej nie wśród przybyszów z Procjona.

Początkowo był tym wielce uradowany, jakby powrócił spośród obcych, wrogich istot – w normalny ludzki świat. Ale już po chwili, gdy zobaczył popłoch, jaki wywołało na stacji jego przybycie, odrzucił od siebie sentymenty w stosunku do braci-ludzi i dobrał im się do skóry jak nigdy nikomu przedtem. Wręczając kierownikowi stacji wielostronicowy protokół, inspektor Kirs nie mógł się powstrzymać od kilku złośliwych uwag.

– Ależ inspektorze! – bronił się kierownik. – Nie tylko u nas mamy takie problemy. Pan wie najlepiej, jak bywa na innych stacjach! Zresztą, jak dotychczas, nikomu nie stało się nic poważnego… A poza tym w naszych warunkach samo przebywanie na Księżycu jest chyba największym ryzykiem i zagrożeniem.

– Każdy wypadek jest skutkiem jakichś zaniedbań – powiedział inspektor. – A na inne, gorsze stacje nie oglądajcie się. Wzorować się trzeba na tych, którzy zawsze, w każdych warunkach potrafią przestrzegać zasad bhp!

– Gdzie takich szukać, inspektorze!?

– Na przykład w układzie Procjona, w gwiazdozbiorze Małego Psa – powiedział inspektor zagadkowo. – Ale myślę, że niekoniecznie aż tak daleko…

PIGUŁKA BEZPIECZEŃSTWA

– Nie wyobrażasz sobie, jak trudno dziś być dowódcą kosmolotu! – westchnął kapitan Rott mieszając kawę. – Zwłaszcza gdy obsługuje się tak ważną linię towarową. Komendant kosmoportu mówi ci: start musi nastąpić zgodnie z harmonogramem, bazy na satelitach Saturna czekają na sprzęt… Nie ma mowy o żadnym opóźnieniu odlotu! A tu, z drugiej strony, kto żyw – utrudnia ci start. Pomyślisz może, że inspektorat techniczny, kontrola lekarska… Nie, z nimi jeszcze najmniej kłopotu. Nawet ze służbą bhp można sobie jakoś poradzić, nawet inspektora pracy ze Związku Zawodowego Pracowników Kosmosu udaje się wreszcie obłaskawić. I kto ci najwięcej krwi napsuje? Ni mniej ni więcej, tylko członek własnej załogi, społeczny inspektor pracy!

– Wcale się nie dziwię – wtrącił inżynier. – On przecież najlepiej zna statek i wszystkie słabe punkty w zakresie bezpieczeństwa pracy.

– No właśnie! Ostatnio zakwestionował klimatyzację. Teraz rozgrzebują mi całą instalację tlenową i – do diabła – na pewno nie zdążą skończyć przed poniedziałkiem. Kiedy zaczynałem latać, klimatyzacji w ogóle na statku nie było. A jak wreszcie skończą z tą klimatyzacją, to on znów coś wyszuka…

– Nieszczególny musi być ten twój kosmolot – uśmiechnął się inżynier. – Pewnie jakieś stare pudło.

– No, no! – zaperzył się kapitan. – Stare, bo stare, ale jeszcze polata, nie bój się. Zresztą nikt z załogi nie ma poważniejszych zastrzeżeń co do warunków pracy, tylko ten społeczny inspektor tak się przejął swoją rolą. Jak dotychczas nie było żadnego poważniejszego wypadku w czasie lotów, a to już o czymś świadczy!

– O ile pamiętam, opowiadałeś mi niedawno o tej historii z przecie

kiem w układzie chłodzenia reaktora…

– No i co z tego? Awarie muszą się zdarzać od czasu do czasu.

– Hm… Jeśli jednak w grę wchodzi zagrożenie załogi…

– Ależ człowieku, weź pod uwagę, jak wielkim zagrożeniem bezpieczeństwa jest sama podróż poza Ziemię! Związane z tym prawdopodobieństwo wypadku przekracza wszystkie inne prawdopodobieństwa razem wzięte.

– Nie zapominaj, że prawdopodobieństwo wypadku jest iloczynem, a nie sumą prawdopodobieństw wynikających z poszczególnych zagrożeń!

Kapitan burknął coś pod nosem i jednym haustem dopił resztę kawy.

– Nie przyszedłem tu po to, byś mnie pouczał o sprawach podstawowych. Liczyłem na to, że mi doradzisz, co mam zrobić, żeby uśpić trochę tę wybujałą czujność mojego społecznego inspektora. Widzę jednak, że niewiele mi pomożesz. Nie znasz tych spraw z życia, siedzisz sobie spokojnie w laboratorium, mieszasz coś tam w probówkach…

Wstał i ruszył w stronę wieszaka. W rozdrażnieniu szamotał się przez chwilę z rękawem płaszcza.

– Zaczekaj – powiedział nagle inżynier. – Mam tu coś… Może nabierzesz wreszcie szacunku do nowoczesnej farmaceutyki.

Sięgnął do ściennej szafy i wydobył fiolkę pełną zielonych drażetek. Podał ją kapitanowi.

– Co to? – Rott patrzył to na chemika, to na pigułki. – Dajesz mi środek uspokajający? Dziękuję, nie trzeba. Nie zamierzam na razie udusić tego mojego inspektora.

Inżynier wręczył mu jeszcze jakiś papier i numer fachowego czasopisma.

– Kiedy się uspokoisz, przyczytaj artykuł na sześćdziesiątej siódmej stronie. A tu jest świadectwo Instytutu Leków. Jedna tabletka raz na trzy dni.

Dla mnie?

– Nie. Dla całej twojej załogi.

– Może wreszcie powiesz, o co chodzi?

– To jest „pigułka bezpieczeństwa". Nowe opracowanie naszego laboratorium. Resztę przeczytasz sobie w artykule.

Kapitan Rott siedział w swojej kabinie i po raz trzeci zabierał się do czytania artykułu o „pigułce bezpieczeństwa". Co chwila jednak ktoś mu przeszkadzał. Jak zwykle na kilka dni przed odlotem cała załoga pracowała niczym w gorączce. Jak zwykle ktoś się z czymś opóźniał i na złamanie karku usiłował nadrobić stracony czas. Do kabiny kapitana wpadali na przemian: energetyk, nukleonik, nawigator – każdy ze swoimi kłopotami. W chwilach względnego spokoju kapitan zdołał wyłowić z czytanego artykułu najważniejsze fragmenty:

Preparat B 79 działa w zasadzie w trzech podstawowych kierunkach: po pierwsze – wzmaga koncentrację nad wykonywaną czynnością powodując szczególne nasilenie uwagi pracownika; po drugie – wywołuje szczególną dbałość o bezpieczeństwo własne i współpracowników, ścisłe przestrzeganie instrukcji pracy, właściwe i skrupulatne stosowanie wszelkich dostępnych środków zwiększających bezpieczeństwo pracy…

Czego to nie wymyślą ci chemicy, pomyślał kapitan z podziwem, sięgając po czerwony ołówek, by podkreślić przeczytany przed chwilą fragment tekstu. W tym momencie drzwi kabiny uchyliły się. Kapitan spojrzał w ich kierunku i cały najeżył się wewnętrznie. W szparze ukazała się twarz społecznego inspektora pracy.

– Proszę, proszę! – Kapitan uśmiechał się nieszczerze. – Cóż tam nowego, inspektorze?

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название