Dworzec Perdido

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dworzec Perdido, Mieville China-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dworzec Perdido
Название: Dworzec Perdido
Автор: Mieville China
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 312
Читать онлайн

Dworzec Perdido читать книгу онлайн

Dworzec Perdido - читать бесплатно онлайн , автор Mieville China

Metropolia Nowe Crobuzon to centralny punkt ?wiata Bas-Lag. Ludzie, mutanty i niezwyk?e obce rasy ?yj? tu obok siebie, w ponurym labiryncie wal?cych si? dom?w i wysokich komin?w, w wid?ach rzek nios?cych tony zanieczyszcze?, po?r?d fabryk i hut pracuj?cych dzie? i noc. Od ponad tysi?ca lat Parlament z pomoc? brutalnej milicji sprawuje kontrol? nad spo?eczno?ci? robotnik?w i artyst?w, szpieg?w i ?o?nierzy, uczonych i magik?w, a tak?e w??cz?g?w i prostytutek.

Lecz oto w Nowym Crobuzon pojawia si? kaleki przybysz z mieszkiem pe?nym z?ota i zleceniem, kt?rego niepodobna wykona?. Za jego spraw?, cho? bez jego udzia?u, miasto dostaje si? w szpony niepoj?tego terroru, a losy milion?w obywateli zale?? od garstki renegat?w…

To mocna, buzuj?ca energi? i pomys?ami powie??, dow?d ?wie?ej wyobra?ni, kt?ra nie uznaje ogranicze? ni autorytet?w. Kogo znu?y?y powtarzane w niesko?czono?? schematy fantasy tolkienowskiej i t?skni do ?wiat?w naprawd? innych, niepodobnych do niczego, co zna, powinien odwiedzi? Nowe Crobuzon Chiny Mievillea – t?dy prowadzi droga do fantastyki XXI wieku. Jacek Dukaj

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Isaac zebrał najważniejsze części swej maszyny – rury, zawory, silniki, ogniwa i transformatory – do brudnego worka. Wyciągnął też notatki i przejrzał pobieżnie, sprawdzając, czy nie brakuje żadnej kartki, po czym wetknął je na powrót za koszulę. Pospiesznie nabazgrał kilka słów do Derkhan i Pengefinchess. Wspólnie z Yagharkiem sprawdzili broń i przeliczyli skromne zapasy amunicji. Kiedy przegląd dobiegł końca, Isaac wychylił się przez wybite okno, by spojrzeć w dół, na miasto budzące się z niespokojnego snu.

Musieli być ostrożni. Słońce przypiekało już mocno i wszędzie zapanowała niebezpieczna jasność. Każdy napotkany człowiek mógł być milicjantem, a każdy milicjant z pewnością widział heliotypy poszukiwanych. Kiedy opatulili się szczelnie płaszczami, Isaac przypomniał sobie o czymś. Poprosił Yagharka o nóż i po chwili wahania ogolił się. Ostra jak brzytwa klinga zatrzymywała się co chwila na brodawkach i nierównościach szczęki, które dawno temu stały się przyczyną zapuszczenia brody. Grimnebulin działał szybko i bezlitośnie, nie zważając na ból i krople krwi, które raz po raz pojawiały się na skórze. Po chwili był już gotowy – pozbawiony wąsów i brody, choć tu i ówdzie pozostały kępki krótkiego zarostu oraz niezbyt głębokie, krwawiące nacięcia.

Wyglądał fatalnie, ale z całą pewnością inaczej. Stając na progu w świetle poranka, niepewnie dotykał palcami prawie zapomnianej linii szczęki.

*

O dziewiątej, po długich minutach skradania się, nonszalanckiego mijania straganów i kłócących się przechodniów oraz przeciskania się skrótami wszędzie tam, gdzie było to możliwe, dwaj uciekinierzy znaleźli się na wysypisku numer dwa w Griss Twist. Upał był nieznośny w całym mieście, ale dopiero tu, w kanionach porzuconego metalu, Isaac poczuł swędzenie podbródka, po którym spływały krople potu.

Zagłębili się w labirynt, kierując się w stronę jego serca: kryjówki Rady Konstruktów.

*

– Nic – warknął Bentham Rudgutter, bezsilnie zaciskając pięści na blacie masywnego biurka. – Już dwie noce przeczesujemy niebo sterowcami i nic. Absolutnie nic. Co rano znajdujemy nowe ciała, a nocne patrole nic nie widziały i nic nie słyszały. Rescue nie żyje, ani śladu Grimnebulina, ani śladu Blueday… – Burmistrz uniósł głowę i spojrzał przekrwionymi oczami na Stem-Fulcher, która spokojnie ćmiła fajeczkę, siedząc po przeciwnej stronie biurka. – Nie jest dobrze – podsumował.

Kobieta z namysłem skinęła głową.

– Dwie sprawy – powiedziała wolno. – To jasne, że potrzebujemy specjalnie przeszkolonych żołnierzy. Mówiłam już panu o ludziach Motleya. – Rudgutter kiwnął głową, nie przestając rozcierać oczu. – Bez trudu możemy im dorównać. Nie widzę problemu; wystarczy nakazać fabrykom karnym stworzenie oddziału wyspecjalizowanych prze-tworzonych, z lusterkami i bronią skierowaną w tył, ale na to potrzeba czasu. Należy ich przecież wyszkolić, a to wymagałoby trzech, może czterech miesięcy pracy. Tymczasem ćmy nie próżnowałyby, trzebiąc naszych obywateli, rosnąc w siłę. Dlatego musimy raczej pomyśleć o strategii utrzymania kontroli nad miastem. Weźmy na przykład kwestię godziny policyjnej. Wiemy, że ćmy potrafią wdzierać się do domów, ale większość ich ofiar to ludzie znalezieni na ulicy. Poza tym trzeba jakoś ukrócić spekulacje w prasie na temat tego, co się rzekomo dzieje. Barbile nie była jedynym naukowcem zatrudnionym przy tym projekcie. Musimy powstrzymać niebezpieczne przecieki informacji, najlepiej aresztując na jakiś czas badaczy, którzy pracowali przy ćmach. – Stem-Fulcher mówiła dalej. – Teraz, kiedy połowa sił milicyjnych zaangażowana jest w ściganie bestii, nie możemy pozwolić sobie na nowy strajk w dokach czy podobny przejaw nieposłuszeństwa obywatelskiego. Każda manifestacja może być teraz zagrożeniem dla władz miasta. Musimy skończyć z nieracjonalnymi żądaniami mniejszości, jesteśmy to winni Nowemu Crobuzon. Moim zdaniem, panie burmistrzu, mamy do czynienia z najpoważniejszym kryzysem od czasu Wojen Pirackich. Sądzę, że pora wprowadzić rządy silnej ręki. Potrzebne nam nadzwyczajne uprawnienia. Potrzebny nam stan wyjątkowy.

Rudgutter zacisnął usta i zamyślił się.

*

– Grimnebulin – odezwał się awatar. Rada pozostała niewidoczna; leżąc na hałdach śmieci, nie odróżniała się niczym od bezużytecznych odpadów. Kabel, który wystawał z głowy nagiego trupa, znikał gdzieś na ziemi, pod stertą ścinków żelaznej blachy i gruzu. Awatar śmierdział coraz mocniej, a na jego bladej skórze wykwitły plamy szarej pleśni. – Grimnebulin – powtórzył z wysiłkiem swym niepewnym, rozedrganym głosem. – Nie wróciłeś na czas. Maszyna kryzysowa, którą mi zostawiłeś, jest niekompletna. I gdzie są ja, które zabrałeś ze sobą do Szklarni? Ostatniej nocy ćmy znowu latały nad miastem. Wasza misja się nie powiodła? Isaac uniósł ręce, by przerwać ciąg pytań.

– Przestań – powiedział. – Zaraz wszystko wyjaśnię.

Isaac wiedział, że podejrzewanie Rady Konstruktów o jakiekolwiek ludzkie uczucia byłoby błędem. Kiedy opowiadał historię fatalnej nocy w szklanym getcie kaktusów – owej nocy jakże połowicznego zwycięstwa za straszliwą cenę – miał świadomość, iż to nie gniew czy smutek wywołują niespodziewane drżenie ciała i groteskowe wykrzywienie twarzy awatara.

Rada Konstruktów była świadomą maszyną, ale nie miała uczuć. Przyswajała nowe dane i nie czyniła nic ponad to. Nie oceniała informacji, ale obliczała możliwości.

Grimnebulin opowiedział o zniszczeniu konstruktów-małp, wywołując tym szczególnie gwałtowne wstrząsy martwego ciała, ale był to jedynie uboczny skutek wzmożonego przepływu danych między pustym czerepem awatara a ukrytymi maszynami analitycznymi Rady. Konstrukt-olbrzym wiedział, że wobec braku informacji, które zgromadziły w sobie jego małpie wcielenia, musi polegać wyłącznie na raporcie Isaaca.

Podobnie jak poprzednim razem, uczony spostrzegł w oddali sylwetkę ludzką kryjącą się gdzieś w głębi wysypiska, ale znikła mu z oczu, nim zdążył przyjrzeć się jej dokładnie.

Isaac długo mówił o interwencji Tkacza, a potem zaczął wyłuszczać Radzie swój plan. Inteligentny konstrukt w lot pojął jego zamiary.

Awatar kiwał głową, a Grimnebulin miał wrażenie, że ziemia drży minimalnie, jakby gigantyczne ciało Rady Konstruktów zaczynało podnosić się z ziemi.

– Rozumiesz, czego od ciebie oczekuję? – spytał na koniec.

– Oczywiście – odparła Rada ustami trzęsącego się awatara. – Czy będę bezpośrednio podłączony do twojej maszyny kryzysowej?

– Tak. Tylko pod tym warunkiem mój plan ma szanse powodzenia. Kiedy zostawiałem maszynę pod twoją opieką, zapomniałem o kilku ważnych elementach, to dlatego wydała ci się niekompletna. Dobrze się złożyło, że przypadkiem zostawiłem je w szopie, bo kiedy na nie spojrzałem, przyszedł mi do głowy pomysł, a zaraz potem miałem gotowy ten plan. Niestety, do jego realizacji będzie mi potrzebna twoja pomoc. Musimy mieć pewność, że obliczenia będą absolutnie precyzyjnie. Zabrałem maszynę liczącą z mojego laboratorium, ale nie jest to najlepszy model. Ty, Rado, jesteś siecią najbardziej zaawansowanych technicznie maszyn obliczeniowych, prawda? Będziesz więc moim rachmistrzem. Popracujesz nad paroma skomplikowanymi funkcjami i wybijesz potrzebne mi karty perforowane. Warunek jest jeden: muszą być doskonałe. Nie ma mowy o najmniejszym nawet błędzie. Zgoda?

– Pokaż mi dane – odparł krótko awatar.

Isaac wyciągnął zza pazuchy dwie kartki papieru. Zbliżył się do bladego trupa, trzymając je w wyciągniętej ręce. W otoczeniu oparów zużytych olejów, środków chymicznych i rozgrzewającego się w słońcu metalu organiczny smród rozkładającego się ciała awatara był wręcz szokujący. Isaac z odrazą zmarszczył nos, ale przemógł się i stanął ramię w ramię z zapleśniałymi, sztucznie ożywionymi zwłokami i wyjaśnił im zawiłości wyprowadzonych wcześniej wzorów.

– Na tej stronie masz kilka równań, których nie umiem rozwiązać. Odczytasz je? Doskonale. Dotyczą modelu matematycznego wszelkiej aktywności psychicznej. Druga strona jest trudniejsza. To charakterystyka kart perforowanych, które będą mi potrzebne. Próbowałem wyłożyć każdą z funkcji tak precyzyjnie, jak tylko umiałem… Tutaj masz na przykład… – ciągnął, wskazując grubym palcem na linię skomplikowanych symboli logicznych -…instrukcję: „Pobierz dane z wejścia numer jeden i modeluj je”. Następnie, jak widzisz, to samo żądanie dla wejścia numer dwa… a potem naprawdę skomplikowane sprawy: „Porównuj dane pierwszego rzędu”. Potem następują funkcje budujące i modyfikujące. Rozumiesz to wszystko? – spytał, odsuwając się o krok. – Jesteś w stanie zrobić dla mnie te obliczenia?

Awatar wpatrywał się w dane, trzymając kartkę w wyprostowanych rękach. Jego oczy poruszały się płynnie od lewej do prawej, sprawnie skanując treść. Kiedy skończył, jego ciało podskoczyło gwałtownie i strumień informacji popłynął do ukrytego mózgu Rady Konstruktów.

Przez moment nic się nie działo, a potem awatar odezwał się matowym głosem:

– Mogę to zrobić.

Isaac uśmiechnął się triumfalnie i skinął głową.

– Wyniki potrzebne będą… natychmiast. Najszybciej, jak się da. Mogę zaczekać. Uporasz się z tym niedługo?

– Spróbuję. A kiedy zapadnie wieczór i ćmy powrócą, uruchomisz zasilanie i podłączysz mnie. Podłączysz mnie do swojej maszyny kryzysowej.

Isaac kiwnął głową.

Przez chwilę gmerał palcami w kieszeni i wreszcie wydobył z niej jeszcze jedną kartkę, którą podał awatarowi.

– Oto spis rzeczy, które będą nam potrzebne – wyjaśnił. – Na pewno znajdziesz je gdzieś tu, na wysypisku albo zorganizujesz w inny sposób. Masz zapewne jeszcze… jeszcze kilku sprytnych siebie, którzy mogliby poszukać dla nas tych elementów? Przydałoby się parę hełmów, takich jakich używają łącznicy, do tego kilka akumulatorów, mały generator i inne drobiazgi. Oczywiście wszystko to potrzebne jest natychmiast. Ale najważniejszy jest kabel, gruby kabel przewodzący energię i elyktryczną, i taumaturgiczną. Musimy mieć dwie i pół, może nawet trzy mile takiego kabla. Oczywiście niekoniecznie w jednym kawałku, mogą być krótkie odcinki, jeśli tylko łatwo będzie połączyć je w całość. Dopiero wtedy będziemy mogli sprząc cię z naszym… z naszym ogniskiem skupiającym. – Głos Isaaca załamał się nieco przy ostatnich słowach, a jego rysy stwardniały. – Kabel musi być gotowy dziś przed wieczorem, mniej więcej o szóstej. – Grimnebulin zapanował nad sobą. Znowu przemawiał beznamiętnym tonem, patrząc w oczy awatara. – Jest nas tylko czworo, a na jednej z kobiet raczej nie mogę polegać – ciągnął. – Czy mógłbyś skontaktować się ze swoją… kongregacją? – Nieboszczyk wolno skinął głową, oczekując dalszych wyjaśnień. – Potrzebni nam będą ludzie do połączenia wszystkich tych kabli na ulicach miasta. – Isaac wyszarpnął listę z rąk awatara i zaczął szkicować ołówkiem na jej odwrocie. Nakreślił nieforemne „Y” symbolizujące połączenie dwóch rzek, obok zaznaczył krzyżykami miejsca w Griss Twist i Crow, a następnie dodał uproszczone granice Brock Marsh i Spit Hearth. Połączył dwa krzyżyki szybkim pociągnięciem ręki i spojrzał na trupa. – Musisz jak najszybciej zebrać swoją kongregację. Niech twoi ludzie staną na stanowiskach z gotowym kablem o szóstej po południu.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название