Letni deszcz. Kielich
Letni deszcz. Kielich читать книгу онлайн
To mia?a by? po prostu grabie? jego ?ycia, kt?ra raz na zawsze zapewni Twardok?skowi dostatni? staro?? na po?udniowych wyspach, z dala od intryg bog?w i szlacheckiej rebelii. Niestety, zb?jca zd??y? zasmakowa? w kompanii szlacheckich pan?w braci i szczerze podziela ich zami?owanie do bitki, wypitki i ob?apki. Znaj?c zajad?o?? i dum? swoich nowych kamrat?w, wie te? doskonale, ?e zechc? pom?ci? zniewag? i na wie?? o zrabowaniu skarbca kap?an?w w ?lad za z?odziejem pu?ci si? kilka setek szabel. Waha si? wi?c i kr?ci, a? nieoczekiwanie z pomoc? przychodzi mu knia?, kt?ry akurat postanowi? zbrojnie zdusi? powstanie. Kiedy szlachta szykuje si? do wielkiej bitwy, zb?jca cichaczem wyrusza po wyt?sknione bogactwo. Nie przeczuwa jednak, ?e Ko?larz tak?e odrzuci? wszelkie powinno?ci, pozwalaj?c, aby poch?on??a go kohorta martwych w?adc?w. Teraz powraca w rodzinne strony na czele nieludzkich wojownik?w, kt?rzy za nic maj? zaszczyty i bogactwo, a ?akn? jedynie zniszczenia i mordu. Powstrzyma? mo?e go tylko Szarka, kt?ra – sp?tana moc? cudownej wody ze ?r?d?a ?mij?w – wci?? ?ni na dalekiej P??nocy, usi?uj?c pozna? przyczyn? swego przybycia do Krain Wewn?trznego Morza.
Zapewne jednak nie jest ni? ratowanie z opa??w zb?jcy Twardok?ska…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Pomyślał, że to jakiś rytuał – na południu kobiety często obcinały włosy w żałobie po zmarłych. Miał nadzieję, że Szarka usiądzie teraz, pozwoli nakryć się płaszczem i uśnie pomimo rozbryzgów piany i słonej wody, która coraz obficiej wpadała do łodzi. Musiała być śmiertelnie wyczerpana. Znał wystarczająco dobrze istotę magii, by wiedzieć, że trawi ją niczym gorączka, pożera wszystkie siły. Jednak Szarka była uparta. Osłaniając dłonią oczy, wpatrywała się w mrok, który przesłaniał brzegi Przychytrza. Nie pojmował, dlaczego.
Zrozumiał, kiedy zobaczył w oddali pierwszy rozbłysk ognia. Zresztą powinien był zgadnąć wcześniej. Ostatecznie znał legendy o wichrowych sevri, wysnutych z żywego ognia i magii. Tyle że bardzo trudno było w nie uwierzyć.
Sinoborskie łodzie płonęły. Pomimo deszczu buzowały ogniem, oświetlając brzeg i poszarpane mury klasztoru. Szarka zemściła się. Była przecież Iskrą. Jej włosy przeniosły nasiona żaru ponad morzem i rozsiały go po okrętach. Koźlarzowi wydało się, że widzi na brzegu drobne figurki wojów. Nie wierzył jednak, aby udało im się coś ocalić z pogorzeliska. Kiedy Iskra gorzała, nic nie mogło ugasić jej ognia. Wiedziano o tym na obu brzegach Wewnętrznego Morza.
– Przeklinam ich – odezwała się znowu. – Przeklinam ich, aby nigdy nie wydostali się z tej wyspy i aby sczeźli na niej marną śmiercią, w zapomnieniu i bez sławy. A jeśli bogowie rozsądzą inaczej i postanowią ich uwolnić, niechaj odpłyną pohańbieni i na cudzej nawie.
Bez słowa potrząsnął głową. Cóż mógł powiedzieć? Wybuch wyczerpał ją doszczętnie. Powoli opadła na dno łodzi i skuliła się, dygocząc z zimna.
– A teraz zabierz mnie do domu, Eweinren – poprosiła jak dziecko. – Jestem zmęczona.
– Dobrze – odparł, otulając ją opończą wiedźmy. – Zabiorę cię do domu.
