Pani jeziora

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Pani jeziora, Sapkowski Andrzej-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Pani jeziora
Название: Pani jeziora
Автор: Sapkowski Andrzej
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 403
Читать онлайн

Pani jeziora читать книгу онлайн

Pani jeziora - читать бесплатно онлайн , автор Sapkowski Andrzej

Pi?ty tom tak zwanej "Sagi o wied?minie".

Potw?r zaatakowa? z ciemno?ci, z zasadzki, cicho i wrednie.

Zmaterializowa? si? nagle w?r?d mroku jak wybuchaj?cy p?omie?.

Jak j?zor p?omienia.

Pi?ty — i ostatni — tom sagi o wied?minie Geralcie, pi?knej czarodziejce Yennefer i Cirilli — dziecku przeznaczenia.

Jaki los czeka wied?mina? Czy dane mu b?dzie po??czy? si? z mi?o?ci? jego ?ycia? Czy zi?ci si? z?owieszcza przepowiednia i czy przetrwa ?wiat ogarni?ty mordercz? wojn?? ?wiat elf?w, ludzi i krasnolud?w.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 41 42 43 44 45 46 47 48 49 ... 99 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Szczupak popatrzył przeciągle na żonę niziołka, Incarvilię Hildebrandt z domu Biberveldt. Na jego pucate córki, Aloë i Yasmin. Na śliczniutką jak laleczka, ustrojoną w zieloną sukieneczkę Impi Vanderbeck. Na Sama Hofmeiera i jego dziadka, staruszka Holofernesa. Na babkę Petunię, zawzięcie dziobiącą grządkę motyką. Na pozostałych niziołków z osady, głównie niewiasty i wyrostków, trwożliwie wyglądających z domostw i zza płotów.

— Pytasz dlaczego? — zasyczał, pochylając się w siodle i zaglądając w przerażone oczy niziołka. - Rzeknę ci, dlaczego. Dlatego, żeś jest niziołek parszywy, obcy, przybłęda, kto ciebie, nieludzia obrzydłego, obdziera, ten bogów raduje. Kto tobie, nieludziowi, dopieka, ten dobry i paterotyczny uczynek spełnia. A takowoż dlatego, że mię mdli z ochoty, by to twoje gniazdo nieludzkie z dymem puścić. Dlatego, że mię aż oskoma bierze, by te twoje karliczki wychędożyć. I dlatego, że nas jest pięciu tęgich zuchów, a was jest garść kurduplowatych zafajdańców. Teraz już wiesz, dlaczego?

— Teraz już wiem — powiedział wolno Rocco Hildebrandt. - Idźcie stąd precz, Duzi Ludzie. Idźcie precz, niecnoty. Niczego wam nie damy.

Szczupak wyprostował się, sięgnął po wiszący u siodła kord.

— Bij! — wrzasnął. - Zabij!

Ruchem tak szybkim, że aż umykającym wzrokowi, Rocco Hildebrandt schylił się do taczek, wyciągnął ukrytą pod rogożą kuszę, podrzucił kolbę do policzka i wpakował Szczupakowi bełt prosto w rozwarte we wrzasku usta. Incarvilia Hildebrandt z domu Biberveldt machnęła ręką na odlew, w powietrzu zakoziołkował sierp, bezbłędnie i z impetem trafiając w gardło Miltona. Kmiecy syn rzygnął krwią i fiknął kozła przez koński zad, komicznie machając nogami. Ograbek, wyjąc, runął pod kopyta konia, w jego brzuchu, wbity po drewniane okładziny uchwytu, tkwił sekator dziadka Holofernesa. Osiłek Klaproth zamierzył się na staruszka maczugą, ale zleciał z siodła, kwicząc nieludzko, trafiony prosto w oko szpikulcem do flancowania ciśniętym przez Impi Vanderbeck. Okultich obrócił konia i chciał uciekać, ale babka Petunia doskoczyła do niego i wycięła zębami motyki w udo. Okultich zaryczał, spadł, noga uwięzła mu w strzemieniu, spłoszony koń powlókł go przez opłotki, przez ostre tyczki. Wleczony zbój ryczał i wył, a w ślad za nim, niczym dwie wilczyce, mknęły babka Petunia z motyką i Impi z krzywym nożem do szczepienia drzewek. Dziad Holofernes wysmarkał się głośno.

Całe zajście — od krzyku Szczupaka po smarknięcie dziada Holofernesa — zajęło mniej więcej tyle czasu, co szybkie wypowiedzenie zdania: "Niziołki są niesamowicie szybkie i bezbłędnie miotają wszelkiego rodzaju pociski".

Rocco usiadł na schodkach chałupy. Obok przycupnęła jego żona, Incarvilia Hildebrandt z domu Biberveldt. Ich córki, Aloë i Yasmin, poszły pomóc Samowi Hofmeierowi dorzynać rannych i obdzierać zabitych.

Wróciła Impi, w zielonej sukieneczce z rękawami skrwawionymi po łokcie. Babka Petunia też wracała, szła wolno, sapiąc, stękając, podpierając się ubroczoną motyką i trzymając za krzyże. Oj, starzeje się nasza babka, starzeje, pomyślał Hildebrandt.

— Gdzie zakopać zbójów, panie Rocco? — spytał Sam Hofmeier.

Rocco Hildebrandt objął plecy żony ramieniem, popatrzył w niebo.

— W brzozowym gaiku — powiedział. - Obok tych poprzednich.

*****
1 ... 41 42 43 44 45 46 47 48 49 ... 99 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название