-->

Ksiizyc w nowiu

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ksiizyc w nowiu, Meyer Stephenie-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ksiizyc w nowiu
Название: Ksiizyc w nowiu
Автор: Meyer Stephenie
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 294
Читать онлайн

Ksiizyc w nowiu читать книгу онлайн

Ksiizyc w nowiu - читать бесплатно онлайн , автор Meyer Stephenie

Na "Ksi??yc w nowiu", dalszy ci?g bestsellerowego "Zmierzchu", czeka?y z niecierpliwo?ci? tysi?ce czytelnik?w z kilkunastu kraj?w ?wiata. Od wielu miesi?cy obie powie?ci znajduj? si? w czo??wce listy bestseller?w "New York Timesa", a nak?ad trzeciej z cyklu osi?gn?? w USA milion egzemplarzy. Podobnie jak pierwsza powie?? o nastoletniej Isabelli Swan, "Ksi??yc w nowiu" jest po??czeniem romansu z trzymaj?cym napi?cie horrorem, w kt?rym rozterki zakochanej dziewczyny przeplataj? si? z opisami mro??cych krew w ?y?ach niesamowitych wydarze?.

Edward Cullen to wci?? dla Belli najwa?niejsza osoba pod s?o?cem. S? par? i jest im razem cudownie. Gdyby tylko ch?opak nie by? wampirem! Niestety, ten fakt wszystko komplikuje, tak?e z pozoru niewinn? za?y?o?? dziewczyny z przyjacielem z dzieci?stwa, Jacobem.

Wiosn? Edward musia? broni? Belli przed swoim krwio?erczym pobratymcem, jesieni? zakochani u?wiadamiaj? sobie, ?e by? to dopiero pocz?tek ich k?opot?w.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 28 29 30 31 32 33 34 35 36 ... 102 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Znów odezwałam się szybko, żeby uciec od przykrych wspomnień.

– Czy Sam nie jest odrobinkę za stary na takie rzeczy?

– Dobre pytanie. Miał iść na studia, ale został. I nikt się go za to nie czepiał. Nie, złego słowa nie pozwolą na niego powiedzieć. A jak moja siostra nie przyjęła stypendium, tylko wyszła za mąż, członkowie rady podnieśli taki raban, jakby Bóg wie, co się stało!

Na jego twarzy malowało się rozżalenie i coś jeszcze, coś, czego na razie nie potrafiłam zidentyfikować.

– Rzeczywiście, to denerwujące. I trochę dziwne. Ale nie bierz tego tak do siebie. – Zerknęłam na niego kątem oka, mając nadzieję, że go nie uraziłam. Uspokoił się nagle. Wyglądał przez boczną szybę.

– Powinnaś była tam skręcić – zauważył obojętnym tonem.

Zawróciłam. Droga była tak wąska, że nieomal zahaczyłam o drzewo na poboczu.

– Przepraszam, zagapiłem się – dodał.

Milczeliśmy kilka minut.

– Możesz zatrzymać się w tym miejscu. Wszystko jedno gdzie – odezwał się Jacob serdeczniej.

Zaparkowałam i zgasiłam silnik. Cisza była tak idealna, że dzwoniło w uszach. Wysiedliśmy oboje i chłopak zabrał się do ściągania jednośladów ze skrzyni. Usiłowałam rozgryźć jego minę. Cos go dręczyło. Trafiłam w czuły punkt.

Popychając w moim kierunku czerwony motor, uśmiechnął się półgębkiem.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Lepiej późno niż wcale. Gotowa na lekcję jazdy?

– Chyba tak.

Motocykl wydał mi się nagle taki duży i ciężki. Zadrżałam.

– Nie będziemy jeździć szybko – obiecał Jacob.

Niezdarnie oparłam pojazd o błotnik furgonetki. Mój towarzysz sięgnął po Harleya.

– Jake… – Zawahałam się.

Podniósł głowę.

– Co?

– Powiedz, co cię gryzie? To coś związanego z Samem, prawda?

Nie powiedziałeś mi wszystkiego?

Obserwowałam jego twarz. Skrzywił się, ale nie był na mnie wściekły. Wbił wzrok w ziemię i zaczął kopać butem oponę swojego motoru, jakby odliczał czas.

Westchnął.

– Chodzi… chodzi o to, jak tamci się do mnie odnoszą. Nie podoba mi się to. Widzisz, w radzie teoretycznie wszyscy są sobie równi, ale gdyby mieli wyłonić spośród siebie przywódcę, zostałby nim mój tata. Nigdy nie mogłem zrozumieć, skąd w ludziach bierze się ten respekt wobec niego. Dlaczego jego zdanie najbardziej się liczy. To ma coś wspólnego z jego ojcem i z ojcem jego ojca. Pradziadek, Ephraim Black, był kimś w rodzaju ostatniego plemienia. Może to z tego powodu słuchają Billy'ego. Mnie w każdym razie nikt nigdy nie wyróżniał, nikt nie dawał mi do zrozumienia, czyim jestem synem. Aż do teraz…

Zaskoczył mnie tym wyznaniem.

– Sam traktuje cię inaczej niż innych?

– Tak. – Jacob spojrzał mi w oczy. Był zakłopotany.

– Nie wiem, może sądzi, że lada dzień dołączę do jego ekipy czy Coś w tym rodzaju. Patrzy na mnie tak, jakby na coś czekał. Poświęca mi więcej uwagi niż innym chłopakom spoza swojego gangu Nie cierpię tego.

– Nikt cię nie będzie zmuszał, żebyś do nich dołączył! – oburzyłam się. Jacob naprawdę się martwił. Zdenerwowałam się na Uleya. Co sobie ci jego „obrońcy” wyobrażali?

Jacob nie przestawał kopać rytmicznie opony.

– To nie wszystko? – domyśliłam się. Zasępił się jeszcze bardziej.

– Jest jeszcze Embry. Od tygodnia mnie unika.

Z twarzy chłopaka wyczytałam, że nie gniewa się na kolegę, ale raczej się o niego boi. Tylko, co wspólnego miała ta sprawa z Samem? Jak już, była to raczej moja wina. Zrobiło mi się głupio, Egoistycznie próbowałam zawłaszczyć Jacoba tylko dla siebie.

– Wiesz, ostatnio spędzałeś tak dużo czasu ze mną…

– Nie, to nie to. Z Quilem też się nie kontaktował. Z nikim się nie kontaktował. Przez kilka dni nie było go w szkole, ale kiedy zaglądaliśmy do niego po lekcjach, nigdy nie zastaliśmy go w domu. A kiedy w końcu wrócił, wyglądał jak… Wygląda! na zastraszonego. Próbowaliśmy od niego wyciągnąć, co się stało, ale nie chciał z nami rozmawiać.

Jacob też wyglądał na przerażonego. Wpatrywałam się w niego w napięciu, nerwowo przygryzając wargę. Unikał mojego spojrzenia. Nadal przyglądał się, jak kopie oponę, jakby jego stopa należała do kogoś innego. Kopał w coraz szybszym tempie.

– A teraz – szepnął – ni stąd ni zowąd, Embry trzyma się z Samem i jego bandą. Jest dzisiaj z nimi tam, na skałach. Widziałem.

– Podniósł głowę. – Bella – jęknął – oni czepiali się go jeszcze bardziej niż mnie. Nigdy nie chciał mieć z nimi nic do czynieni.

A teraz, jak gdyby nigdy nic, skacze za Samem z klifu. Zahipnotyzowali go czy co? – Zamilkł na moment. – To samo było z Paulem. Na początku wcale się z Samem nie przyjaźnił, o nie. A potem kilka tygodni nie pojawiał się w szkole, a kiedy wrócił, był już na każde zawołanie Uleya. Cholera, nie wiem, co jest grane. Nie umiem sobie tego poukładać, a sądzę, że muszę – ze względu na Embry'ego i… ze względu na siebie.

– Mówiłeś o tym wszystkim Billy'emu? – spytałam. Udzielało mi się jego przerażenie. Po plecach przebiegały mi ciarki.

– Tak – Rysy stwardniały mu z gniewu. – Bardzo mi, kurczę pomógł.

– Co powiedział?

Chłopak zaczął z sarkazmem naśladować bas swojego ojca:

– O nic się nie martw, Jacob. Za kilka lat, jeśli przez ten czas ci się…

Albo lepiej wyjaśnię ci to, kiedy indziej. – Wrócił do swojego głosu. – I co mam teraz sobie myśleć? Że chodzi o jakiś idiotyczny rytuał inicjacyjny? To coś innego. Czuję, że coś z tym jest nie tak.

– Potarł sobie oczy, jakby chciał się ocucić, obudzić z tego koszmaru. Miałam wrażenie, że jeszcze trochę, a się rozpłacze. Zrobiło mi się go żal.

Odruchowo przytuliłam go do siebie, choć z racji jego wzrostu _to ja wtulałam się w jego pierś, jak dziecko w dorosłą osobę.

– Nie przejmuj się – pocieszyłam go. – Będzie dobrze. Jakby co przeprowadzisz się do mnie i Charliego. Nie bój się. Coś razem wymyślimy.

Kiedy go objęłam, Jacob zamarł na ułamek sekundy, a potem z wahaniem położył mi dłonie na łopatkach.

– Dzięki – powiedział, bardziej ochryple niż zwykle.

Staliśmy tak chwilę w milczeniu. Nie krępowała mnie nasza bliskość – wręcz przeciwnie, dodawała mi otuchy. Chociaż przytulałam się do kogoś po raz pierwszy od września, nie wracały wspomnienia. Pomagało to, że ja i Jacob byliśmy tylko przyjaciółmi, i że mój kolega miał zdecydowanie normalną temperaturę ciała.

Mimo wszystko, czułam się jednak nieco dziwnie. To nie było w moim stylu. Nigdy nie należałam do osób skorych nie tyle do spontanicznych uścisków, co do nawiązywania tak bliskich i szczerych znajomości z innymi ludźmi.

Z innymi przedstawicielami swojego gatunku.

Tak czy owak, udało mi się poprawić Jacobowi nastrój.

– Będę częściej ci się zwierzać, jeśli tak właśnie masz zamiar mnie zawsze pocieszać – stwierdził z humorem. Jego palce delikatnie dotknęły moich włosów.

Cóż, dla Jacoba było to coś więcej niż przyjaźń. Odsunęłam się od niego szybko, usiłując obrócić całą sytuację w żart.

– Trudno uwierzyć, że jestem dwa lata od ciebie starsza. – Zaakcentowałam słowo „starsza”. – Przy tobie czuję się jak karzełek.

Stojąc tuż przy nim, musiałam wciąż zadzierać głowę.

– Zapominasz, że jestem czterdziestolatkiem.

– Ano tak.

– Jesteś jak laleczka. – Poklepał mnie po głowie. – Porcelanowa laleczka.

Cofnęłam się o krok, wywracając oczami.

– Błagam, tylko żadnych żartów o albinosach.

– Jesteś pewna, że nie jesteś albinosem? – Przytknął Swoją miedzianą dłoń do mojej. Kontrast bił po oczach. – Nigdy nie widziałem nikogo bledszego od ciebie. To znaczy, z pewnym wyjątkiem… – urwał znacząco.

Spojrzałam gdzieś w bok, starając się odwrócić swoją uwagę od tego, kogo miał na myśli.

– To co, jeździmy czy nie? – zapytał.

– Jasne, że jeździmy. Do dzieła.

Jeszcze pół minuty wcześniej nie umiałabym wykrzesać z siebie tyle entuzjazmu, ale swoim niedopowiedzeniem Jacob przypomniał mi, po co tutaj jestem.

1 ... 28 29 30 31 32 33 34 35 36 ... 102 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название