Wody g??bokie jak niebo

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wody g??bokie jak niebo, Brzezi?ska Anna-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wody g??bokie jak niebo
Название: Wody g??bokie jak niebo
Автор: Brzezi?ska Anna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 335
Читать онлайн

Wody g??bokie jak niebo читать книгу онлайн

Wody g??bokie jak niebo - читать бесплатно онлайн , автор Brzezi?ska Anna

Anna Brzezi?ska zd??y?a przyzwyczai? swoich czytelnik?w do dw?ch charakterystycznych cech swojej fantastyki – po pierwsze, do osza?amiaj?cego rozmachu, z jakim tworzy wyimaginowane ?wiaty, po drugie, do bardzo pesymistycznego, wr?cz okrutnego spojrzenia na ludzk? natur?.

Mo?na to by?o obserwowa? ju? w jej debiutanckim "Zb?jeckim go?ci?cu", kt?rego akcja dzia?a si? w wyj?tkowo ponurej krainie, lu?no wzorowanej na polsko-sarmackim ?redniowieczu.

Najnowszy zbi?r opowiada? "Wody g??bokie jak niebo" przenosi czytelnika do zupe?nie innego ?wiata – tym razem przypominaj?cego p??no?redniowieczne W?ochy. Je?li jednak kto? liczy? na to, ?e w tej scenerii okrucie?stwo i pesymizm prozy Brzezi?skiej ust?pi? temu, co kojarzy nam si? z poczt?wkami znad Adriatyku, spotka go srogie rozczarowanie.

Zawarte w tym cyklu opowiadania pokazuj? inny wariant ?redniowiecza, w kt?rym upadek antycznej cywilizacji nie by? spowodowany najazdami barbarzy?c?w, tylko przeciwnie, nadmiernym tej?e cywilizacji rozkwitem. Sprawi? on, ?e magowie opanowali umiej?tno?? podporz?dkowania sobie demon?w ?yj?cych gdzie? w innych warstwach rzeczywisto?ci. Pozwoli?o to ludziom na dokonywanie cud?w, przy kt?rych blednie nawet technika dwudziestego pierwszego wieku.

Sk?d wi?c upadek? St?d, ?e ludzie zawsze jednak b?d? lud?mi. Bez wzgl?du na to, jak pot??ne narz?dzia b?d? mie? w swoich r?kach – zawsze b?d? jednakowo bezbronni wobec po??dania, zdrady, zawi?ci, gniewu, nami?tno?ci. Pot?ga mag?w upad?a w ?wiecie tych opowiada? pod swoim w?asnym ci??arem.

"Demony" maj? wi?c tutaj chyba dwa znaczenia. Mo?na je potraktowa? dos?ownie, to przecie? opowiadania fantasy. Ale mo?na je te? potraktowa? jako metafor? ludzkich uczu?, z kt?rych czasem rodz? si? demony, nad kt?rymi zapanowa? musi ka?dy z nas.

Opowiadania z tego tomiku s? ze sob? powi?zane w szczeg?lny spos?b. Ich akcja rozgrywa si? w tej samej krainie, ale na du?ej rozpi?to?ci czasowej. Wydarzenia z poprzednich opowiada? wracaj? w nast?pnych, jako echo zapisane w legendach czy jako po?rednie skutki w rzeczywisto?ci. Opr?cz refleksji na temat uczu? jako demon?w mamy tu wi?c refleksj? na temat historii, jej roli jako kapry?nej pocieszycielki i zwodniczej nauczycielki (legendy te oczywi?cie po kilku pokoleniach cz?sto daleko odbiegaj? ju? od rzeczywisto?ci).

Chocia? centralnym tematem wi?kszo?ci tych opowiada? jest ?mier? i cierpienie, lektura wcale nie jest przygn?biaj?ca – Brzezi?ska pokazuje w tych opowiadaniach, co to znaczy "godnie odej??", jak prze?y? swoje ?ycie tak, by okaza?o si? czego? warte, jak pozostawi? na tym ?wiecie po sobie dobr? legend? czy przynajmniej dobre wspomnienia. To paradoksalne, ?e w dzisiejszej kulturze masowej takie nauki naj?atwiej odnale?? w literaturze fantasy…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 18 19 20 21 22 23 24 25 26 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Możesz przywołać dla mnie demona?

– Zaprosić, nie przywołać! – Strega parsknęła ze złością. – Ale demony nie przyjdą, jak długo będziesz na nie czekała z księgami pełnymi magicznych znaków, które mogą je spętać i pozbawić mocy. Jeśli mam ci pomóc, musisz najpierw wrzucić księgi w ogień i zapomnieć o tych mrzonkach. Jesteś kobietą, nie magiem. Powinnaś się trzymać kobiecych sposobów.

Nieopodal jakaś dziewczyna zaśmiała się chrapliwie. W letnie noce cmentarz stawał się miejscem schadzek, choć mnisi srodze piętnowali z ambon ten bezbożny zwyczaj.

– Nie będziesz drugą Sirocco, dziewczyno – powiedziała cicho Gallinetta. – Co roku rzucamy na wodę białe róże, przeklinając jej imię, aby nigdy więcej nie urodziła się strega, która będzie rozkazywała demonom. Severo nie dopuści, abyś wyrosła mu pod samym bokiem. W mieście stworzonym przez jego ojca na znak zwycięstwa nad Duiliem i Sirocco. Prędzej cię zabije. I uczyni to na sposób czarodziejów. Okrutniej, niż umiesz sobie wyobrazić.

Arachne wyrwała rąbek opończy z jej zaciśniętych palców i ruszyła dalej wzdłuż cmentarnego muru.

– Głupia z ciebie dziewczyna! – wykrzyknęła za nią strega. – Słyszysz mnie, Arachne? Głupia, po trzykroć głupia!

* * *

– Co robisz z moimi płaszczami?

Lichwiarz wzruszył obojętnie ramionami. Z twarzą bez wyrazu wpatrywał się w płótno i demona o ciele leoparda, który rozrywa pazurami mnichów z pustyni.

– Sprzedaję. Nie sądziłaś chyba, że przechadzam się w nich po Lido di Capra?

– Komuś szczególnemu?

– Czy to ma dla ciebie znaczenie?

Zastanowiła się.

– Nie – odpowiedziała. – Właściwie nie.

– Mam atlas nieba. – Tuillio podszedł do szafy i wyjął niedużą księgę w amarantowej oprawie. – Kosztował mnie wiele wysiłku. Niech dobrze ci służy.

Tym razem nie wspomniał o jej kochanku. Nie zareagowała jednak. Jak długo nie zamierzał wydać jej siepaczom Severa, nie dbała, czy odgadł jej tajemnicę.

– Ale nie wydaje mi się – ciągnął lichwiarz. – Bez względu na to, co znajdziesz w tej księdze, wrócisz do mnie. Po prostu jest już za późno. – Roześmiał się ochryple. – Nie zdołasz się zatrzymać.

Uciekła, lecz echo jego śmiechu biegło za nią poprzez wąskie uliczki Lido di Capra.

W siedem dni później była już pewna, że w księdze nie ma ani śladu po sirocco, demonie wichru, którego oddech niesie woń piołunu i pył znad wszystkich pustyń świata. Ale bardzo dobrze wiedziała, co tym razem wyhaftuje. Zdjęła koszyk z półki i ruszyła na targ po nici, srebrne i śnieżnobiałe. A kiedy przeszła jesień i nastała zima, nocami śnił jej się demon w hełmie zasłaniającym twarz. Każde pióro na jego skrzydłach lśniło i błyszczało jak sople lodu na okapach dachów.

Jednak za ten płaszcz również nie zdołała kupić księgi, w której zapisano tor lotu demona wichru. Była coraz bardziej zmęczona. Dziewczynki, które niegdyś bawiły się w Vicolo delle Tessitrici w śmierć Sirocco, powychodziły za mąż za synów sąsiadów. Miały teraz własne dzieci, które okładały kijami kukłę przeklętej stregi. Piękna Assunta, córka szewca, umarła w połogu, rodząc martwe niemowlę. Syn Crescenza strzecharza pociągnął z wojskiem Severa na wojnę przeciwko Raperonzoli i nigdy nie wrócił, a jego matka powiesiła się z rozpaczy. Umarła stara Cettina. Tylko mrok, każdego wieczoru opadający na miasto znad cytadeli maga, był ten sam. I kiedy dzwon Monastero dello Zodiaco uderzał po raz siódmy, smuga ciemności nieodmiennie zatrzymywała się na progu warsztatu Arachne.

Tym razem wyhaftowała demona w królewskiej szacie, z berłem i królewskim jabłkiem w dłoniach. I dała mu twarz Severa – oczy niebieskie od magii i ciemne włosy, które opadały aż na ramiona. Nigdy wprawdzie nie widziała księcia-maga, ale takim go właśnie zapamiętała z opowieści Yanniego.

– Jeśli książę się dowie o tej zuchwałości, każe cię ukamienować – rzekł lichwiarz, kiedy pokazała mu płaszcz. – A dowie się prędzej czy później.

– Nie zdołam mu przeszkodzić – odpowiedziała beznamiętnie.

– Ale nie lękasz się go, prawda?

Położyła łokcie na stole i oparła brodę na dłoni. Lichwiarz jak zwykle postawił przed nią kubek wina, lecz nie skosztowała go nawet. Dziwne, ale właściwie nie zastanawiała się, że Severo może odkryć jej zabawy z zakazaną magią. Po prostu nigdy nie przyszło jej to do głowy.

– Nie, nie lękam się – odparła.

Była to prawda. W istocie bardziej bała się lichwiarza, który spoglądał na nią, jakby znał wszystkie jej sekrety. I może nawet znał je naprawdę. Nie umiała zgadnąć.

– Może powinnaś – oznajmił Tuillio. – Severo ma umysł subtelniejszy od węża i jest cierpliwy. Cierpliwy jak kamienie, na których osadzono Brionię.

– Ja też jestem cierpliwa. – Podniosła się, prostując fałdy sukni.

– Ale przyszłam po księgę.

– I dostaniesz ją. Lecz świat jest pełen ksiąg, dziewczyno. A także innych rzeczy.

Coś zamigotało w jego oczach i przez moment miała ochotę zapytać, przed czym usiłuje ją ostrzec. Potem jednak zobaczyła księgę. Wyciągnęła po nią ręce i zapomniała o wszystkim.

Całą noc siedziała w warsztacie przy lampce oliwnej i czytała zachłannie. Przewracała karty o brzegach barwionych purpurą. Przyglądała się wizerunkom demonów, wpisanych w dziewięć sfer nieba, które nieustannie obracają się wokół ziemi. Ale żaden z tajemnych symboli nie naprowadził jej na trop sirocco, demona wichru.

Mijało właśnie sześć lat, odkąd pierwszy raz stanęła na progu szopy Kulawego Tuillia. Warsztat hafciarski podupadł. Ludzie otwarcie gadali, że córka Despiny jest równie obłąkana, jak jej matka. Były takie chwile, gdy Arachne przyznawała im rację. Żyła jak we śnie, haftując siódmy płaszcz, ozdobiony wizerunkiem demona w koronie. W dłoni trzymał szale, srebrzyste i idealnie zrównoważone, zasiadał na gwiezdnym dysku, a wokół niego rozpościerał się owal z wielobarwnej tęczy. Nigdy wcześniej nie udało się jej stworzyć czegoś równie doskonałego. Gdy patrzyła na płótno, tęcza lśniła jak kryształ, kiedy załamie się w nim światło.

Gallinetta czekała na nią, zaczajona pomiędzy kramami w podcieniach Porta dei Ferraii. Był wieczór i ciemność opadała na miasto jak półprzezroczysty żałobny welon.

– Nie idź tam dzisiaj! – Wczepiła się w ramię Arachne palcami mocnymi jak szpony drapieżnego ptaka. – Patrzyłam w wodę i słuchałam szeptów demonów. One już wiedzą. Słyszą w powietrzu łopot płomieni.

– Czekałam na to od zawsze – powiedziała cicho dziewczyna. -Całe moje życie.

– Więc zawsze zacznie się jutrzejszej nocy – odrzekła głucho strega. – Nie zatrzymam cię. Ale masz wciąż czas. Do jutrzejszej nocy możesz się cofnąć – dokończyła i odeszła, podpierając się na kiju i mamrocząc do siebie pod nosem.

Arachne puściła się biegiem przez Lido di Capra. Teraz była pewna, że lichwiarz odnalazł tę jedną, jedyną właściwą księgę, która skrywa odpowiedź na wszystkie pytania i zna pragnienie jej serca. A ludzie oglądali się za rudowłosą dziewczyną i uśmiechali pobłażliwie, przekonani, że spieszy się w tę pogodną letnią noc do kochanka.

Być może Tuillio również się jej spodziewał, bo nie okazał zdumienia, kiedy zadyszana wpadła do szopy. Krótkim skinieniem dłoni odprawił dziobatego człeka. Ten zebrał w brązową szmatę jakieś srebrne błyskotki i odszedł pospiesznie.

– Piękna noc – zagaił z osobliwym uśmiechem lichwiarz. – Wigilia Festa dei Fiori. Kobiety plotą wieńce z kwiatów, aby przystroić posągi Przedwiecznego, a dziewczęta szykują świeże suknie na jutrzejsze tańce. Niektóre, najpiękniejsze, wdzieją pewnie maski i wybiorą się na bal do ogrodów Severa i przez jedną noc w roku będą udawały wielkie panie. Mogłabyś pójść z nimi.

Arachne jedynie uniosła brew. Matka nigdy nie pozwalała jej brać udziału w maskaradzie, która rozpoczynała się po wieczornym nabożeństwie. Zresztą nie chodziły również na modły do Monastero dello Zodiaco. Despina uważała wszystkie te publiczne śpiewy i kwietne korowody za herezję. Ale nawet po śmierci matki Arachne nie przeszło przez myśl, aby wybrać się w Festa dei Fiori do ogrodów maga. Wiedziała, że otwierano je tylko na tę jedną noc. Z fontann płynęło wino, demony w przebraniach służących roznosiły kandyzowane owoce i migdały w cukrze. Każda z dziewcząt marzyła, że kiedyś oko Severa spocznie właśnie na niej i że zatańczy z nim pierwszy taniec na marmurowym placu przed cytadelą. Lecz nie ona. Nie Arachne.

– Przyszłam po księgę – powiedziała cicho.

– Cóż, cieszę się, że przedłożyłaś mnie nad modły i kwietne korowody – zadrwił lichwiarz. – Ale tak, mam dla ciebie kodeks. Ten, którego szukałaś przez te wszystkie lata.

– Naprawdę? – spytała, nieświadomie przybierając ton małej dziewczynki.

– Sama zobacz. – Tuillio wziął ją za rękę i poprowadził na tyły budynku. – Przytrzymaj lampkę – nakazał, otwierając szafę.

Wyjął księgę, niewielką i postrzępioną na brzegach, po czym przysunął ją Arachne na wyciągniętych dłoniach, aby mogła odczytać napis.

Nie powstrzymała się. Pokusa była zbyt silna. Zdążyła tylko dostrzec imię sirocco i skomplikowany ciąg obliczeń, wpisanych wstęgą na boku mapy nieba. Potem handlarz zatrzasnął księgę.

– Dotrzymałem słowa – oznajmił.

Zabrał jej kaganek, postawił go na skrzyni obok łóżka, a potem wyjął z sakwy siódmy płaszcz i jednym ruchem rozpostarł go na posłaniu. Owal tęczy wydawał się wyhaftowany z macicy perłowej, a rubiny w koronie demona połyskiwały jak krew. Tuillio wstrzymał oddech.

– Czy teraz dasz mi księgę? – spytała płaskim głosem Arachne.

– Tym razem płaszcz nie wystarczy.

Drgnęła.

– Nie mam złota – odparła. – Nie mogę więcej zapłacić.

– Złota? – Lichwiarz roześmiał się piskliwie. – Czy naprawdę myślałaś, dziewczyno, że kiedykolwiek chodziło o złoto?

Cofnęła się o krok, ale Tuillio mimo kalectwa poruszał się bardzo szybko. W jednej chwili był przy niej. Popchnął ją na szafę, tak, że jej twarz znalazła się tuż przed nim. Nie mogła się cofnąć.

1 ... 18 19 20 21 22 23 24 25 26 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название