Ksiizyc w nowiu
Ksiizyc w nowiu читать книгу онлайн
Na "Ksi??yc w nowiu", dalszy ci?g bestsellerowego "Zmierzchu", czeka?y z niecierpliwo?ci? tysi?ce czytelnik?w z kilkunastu kraj?w ?wiata. Od wielu miesi?cy obie powie?ci znajduj? si? w czo??wce listy bestseller?w "New York Timesa", a nak?ad trzeciej z cyklu osi?gn?? w USA milion egzemplarzy. Podobnie jak pierwsza powie?? o nastoletniej Isabelli Swan, "Ksi??yc w nowiu" jest po??czeniem romansu z trzymaj?cym napi?cie horrorem, w kt?rym rozterki zakochanej dziewczyny przeplataj? si? z opisami mro??cych krew w ?y?ach niesamowitych wydarze?.
Edward Cullen to wci?? dla Belli najwa?niejsza osoba pod s?o?cem. S? par? i jest im razem cudownie. Gdyby tylko ch?opak nie by? wampirem! Niestety, ten fakt wszystko komplikuje, tak?e z pozoru niewinn? za?y?o?? dziewczyny z przyjacielem z dzieci?stwa, Jacobem.
Wiosn? Edward musia? broni? Belli przed swoim krwio?erczym pobratymcem, jesieni? zakochani u?wiadamiaj? sobie, ?e by? to dopiero pocz?tek ich k?opot?w.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Podniosłam głowę. Pochylał się nad przejściem pomiędzy ławkami. Miał zatroskaną minę. W każdy piątek zadawał mi to samo pytanie, chociaż nigdy nie brałam wolnego, nawet z powodu choroby. No, może z jednym wyjątkiem, ale to było te cztery miesiące temu. Jego zatroskanie było bezpodstawne. Nie mieli w sklepie trzeciego pracownika.
– Jutro jest sobota, prawda? – spytałam. Tak, mój głos był bez wątpienia przygaszony. Uświadomiłam to sobie dopiero rano, kiedy wypomniał mi to Charlie.
– Tak – potwierdził Mike. – No, to do zobaczenia na hiszpańskim. Pomachał mi niemrawo i odszedł. Już mnie nie odprowadzał pod drzwi klasy.
Powlokłam się na matematykę, na której siedziałam z Jessicą. Musiałam z nią wreszcie pogadać, a wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Zwłaszcza, że chciałam ją prosić o przysługę. Minęły tygodnie, a może miesiące, odkąd przestała mówić do Blliie „cześć”. Obraziłam ją swoją obojętnością. Teraz, krążąc pod klasą, zachodziłam w głowę, jak ją udobruchać. – Bardzo mi zależało, żeby pójść z Jess do kina. Zakładałam, że po powrocie zdołam zagadać Charliego relacją z naszego dziewczyńskiego wypadu i zyskam przynajmniej jeden dzień, a może nawet przekonam go, że ze mną wszystko w porządku. Kusiło mnie Wprawdzie, żeby pojechać do Port Angeles w pojedynkę (nie mogłam po prostu zniknąć na kilka godzin, bo wydałby mnie stan licznika kilometrów w furgonetce, ale wiedziałam, że ta wygodna opcja odpada. Forks było tak małe, że prędzej czy później Charlie musiał wpaść na słynącą z gadulstwa matkę Jessiki. Prawda wyszłaby wtedy Ha jaw.
Otworzyłam drzwi do sali.
Pan Verner posłał w moim kierunku karcące spojrzenie – już coś tłumaczył. Pospiesznie przeszłam do swojej ławki. Jessica mnie ignorowała. Ucieszyłam się, że mam przed sobą pięćdziesiąt minut, żeby przygotować się psychicznie do naszej rozmowy.
Ani się obejrzałam, a lekcja dobiegła końca. Z jednej strony pomogło to, że tak dobrze się rano przygotowałam – z drugiej, czas zawsze płynął szybciej, kiedy czekało mnie coś nieprzyjemnego, w dodatku pan Verner zwolnił nas na pięć minut przed czasem. Uśmiechnął się, jakby robił nam prezent.
– Jess? – Czekając, aż się obróci, przygryzłam z nerwów wargę.
Zaskoczyłam ją.
– Do mnie mówisz? – Przyjrzała mi się z niedowierzaniem.
– Oczywiście, że do ciebie. – Udałam niewiniątko.
– W czym problem? – burknęła. – Pomóc ci w matmie?
– Nie, dzięki. – Pokręciłam głową. – Chciałam cię zapytać, czy… czy nie zgodziłabyś się pójść ze mną dziś do kina. Za dużo już chyba siedzę w domu.
Zabrzmiało to sztucznie i nieszczerze. Jessica wietrzyła jakiś podstęp.
– Dlaczego chcesz iść akurat ze mną?
– Byłaś pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl, kiedy wpadłam na ten pomysł.
Uśmiechnęłam się, modląc się w duchu, żeby wypaść przekonywująco. Cóż, była pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl, kiedy postanowiłam unikać Charliego. Różnica niewielka.
Jessica zaczęła się łamać.
– Czy ja wiem…
– Masz już plany na wieczór?
– Nie… – Zamyśliła się. – Hm… Dobrze, zgadzam się. Na co chcesz iść?
O tym drobnym szczególe zapomniałam.
– Nie jestem pewna, co teraz grają… – powiedziałam, grając na zwłokę. Próbowałam wyłowić z pamięci tytuł jakiejkolwiek kinowej nowości. Czy nie podsłuchałam ostatnio jakiejś rozmowy?
– Nie wpadł mi w oko żaden plakat? – Może zobaczymy ten o kobiecie – prezydencie?
Spojrzała na mnie, jakbym spadla z księżyca.
– Zdjęli to chyba z pół roku temu.
– Och. To może ty coś zaproponuj.
Jessica była na mnie jeszcze trochę obrażona, ale mimo to nie potrafiła do końca zapanować nad swoją wrodzoną gadatliwością.
– Niech tylko pomyślę… Leci taka nowa komedia romantyczna – dostała świetne recenzje. Mogłaby się nadać. A tata polecał mi „Bez wyjścia”.
Tytuł wydał mi się obiecujący.
– O czym to?
– 0 zombie czy czymś takim. Tata mówił, że od lat nie widział tak przerażającego filmu.
– Super. Właśnie czegoś takiego mi trzeba.
Wolałabym stanąć twarzą w twarz z watahą prawdziwych zombie niż przez dziewięćdziesiąt minut oglądać cudze amory.
– Dobrze, możemy iść na „Bez wyjścia” – Jessica wzruszyła ramionami, ale widać było, że zaskoczyłam ją swoim wyborem. Próbowałam sobie przypomnieć, czy lubiłam kiedyś horrory, ale nie zyskałam pewności. – Podjechać po ciebie po szkole? – spytała.
– Jasne. Dzięki.
Na odchodne uśmiechnęła się niepewnie. Odwzajemniłam uśmiech z opóźnieniem, ale miałam nadzieję, że go dostrzegła.
Pozostałe lekcje minęły szybko. Myślałam głównie o zbliżającym się wypadzie do kina. Wiedziałam z doświadczenia, że kiedy Jessica się rozgada, nic jej już nie zatrzyma. Żeby czuła się usatysfakcjonowana, wystarczało w strategicznych momentach bąkać „ha” albo „no, no”. Była dla mnie idealnym towarzyszem i vice wersa.
W ostatnich miesiącach potrafiłam na jawie odpłynąć w niebyt do tego stopnia, że czasem, doszedłszy do siebie, potrzebowałam kilkunastu sekund, aby połapać się w tym, co się ze mną w międzyczasie działo. Tak było i tym razem. Ocknęłam się w swoim pokoju, nie pamiętając ani jazdy furgonetką, ani otwierania frontowych drzwi.
Nie przejmowałam się takimi incydentami, wręcz przeciwnie – tęskniłam za chwilami zupełnego zatracenia.
Otępienie przydawało się, zwłaszcza, gdy musiałam zmierzyć się z przeszłością – tak jak teraz, przy otwieraniu szafy. Nie walczyłam z nim i tylko dzięki temu mogłam obojętnie przejechać wzrokiem po upchniętych w kącie przedmiotach zakrytych stert nienoszonych już przez siebie ubrań. Nie myślałam o tym, i gdzieś tam, w czarnym plastikowym worku na śmieci, kryje się mój prezent urodzinowy i wieża stereo. Usiłując rozdrapać jej klawisze, zdarłam sobie kiedyś paznokcie do krwi, ale o tym także nie myślałam.
Zdjęłam z haczyka rzadko używaną torebkę i zatrzasnęłam drzwi. W tym samym momencie Jess zatrąbiła z podjazdu. Pospiesznie przełożyłam portfel i kilka drobiazgów z torby szkolnej do torebki. Wydawało mi się chyba, że od tych nerwowych ruchów wieczór minie jakoś prędzej.
W przedpokoju zdążyłam jeszcze zerknąć w lustro, aby wykrzywić usta w coś na kształt przyjaznego uśmiechu. Wychodząc na ganek, starałam się bardzo nie zmieniać ułożenia mięśni twarzy.
– Cześć – rzuciłam, zajmując miejsce pasażera. – Jak to fajnie, że się zgodziłaś. Jestem ci bardzo wdzięczna.
Musiałam mieć się na baczności, żeby pamiętać o odpowiednim modulowaniu głosu. Od dłuższego czasu przejmowałam się takimi drobiazgami jak odpowiednia intonacja tylko przy Charliem, a Jess była od niego o wiele lepsza w rozpoznawaniu stanów emocjonalnych. Nie byłam też pewna, co kiedy imitować.
Spoko. A mogę wiedzieć, skąd w ogóle ta zmiana?
Jaka zmiana?
– No, że nagle postanowiłaś… wyjść z domu.
Zabrzmiało to tak, jakby w ostatniej chwili Jess wybrała inne zakończenie swojego zapytania. Wzruszyłam ramionami.
– Tak jakoś…
W radio zaczynała się romantyczna piosenka, więc rzuciłam się zmienić stację. Prowadzenie rozmowy z Jessicą przy jednoczesnym ignorowaniu rzewnych ballad mnie przerastało.
– Mogę? – spytałam.
– Jasne.
Długo przeszukiwałam fale eteru, zanim znalazłam coś nie szkodliwego. Wnętrze auta wypełniły agresywne pokrzykiwania. Jess zmarszczyła nos.
– Od kiedy to słuchasz rapu?
– Trudno powiedzieć… Od niedawna. – Naprawdę podoba ci się taka muzyka?
– Tak.
Zaczęłam kiwać głową, mając nadzieję, że robię to do rytmu.
– Okej… – „Cóż, są różne dziwactwa”, mówiła mina Jess. Czym prędzej zmieniłam temat. – Jak tam sprawy stoją pomiędzy tobą a Mikiem? – Widujesz go częściej niż ja.
– Ale w pracy trudno uciąć sobie pogawędkę.
Wbrew moim oczekiwaniom to pytanie nie wywołało u Jess słowotoku. Musiałam podjąć kolejną próbę. – Byłaś z kimś ostatnio na randce?
– Trudno to nazywać randkami. Parę razy umówiłam się z Connerem… A dwa tygodnie temu byłam w kinie z Erikiem. – Jest wywróciła oczami. Zwietrzyłam okazję.