-->

Krew Elf?w

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Krew Elf?w, Sapkowski Andrzej-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Krew Elf?w
Название: Krew Elf?w
Автор: Sapkowski Andrzej
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 216
Читать онлайн

Krew Elf?w читать книгу онлайн

Krew Elf?w - читать бесплатно онлайн , автор Sapkowski Andrzej

Pierwszy tom tak zwanej "Sagi o wied?minie".

Pierwsza powie?? kr?la polskiej fantasy!

Miecz, czary i szpiegowska intryga.

Wied?min przygarn?? p?omie?, od kt?rego mo?e zap?on?? ?wiat.

Zebrane w dwu tomach — Ostatnie ?yczenie i Miecz przeznaczenia — trzyna?cie nowel z wied?minem Geraltem w roli g??wnej, z trubadurem Jaskrem, pi?kn? czarodziejk? Yennefer, kr?lewn? Ciri, z krasnoludami, ksi???tami, czarownikami i budz?cymi przera?enie potworami podbi?y czytelnik?w w Polsce i na ?wiecie. Konstruuj?c te przewrotne i wzruszaj?ce opowie?ci realizowa? Sapkowski zarazem plan rozleglejszy. Gromadzi? plejad? niezwyk?ych bohater?w, rysowa? map? zwa?nionych kr?lewstw, krzy?uj?cych si? nami?tno?ci i interes?w.

Prawdziwa walka o kszta?t i losy tego ?wiata zaczyna si? dopiero teraz!

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 58 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

— Leć — powiedział głos ustami dziewczynki. - Już czas. Wracaj, skąd przybyłaś. Czternasta ze Wzgórza. Leć na skrzydłach mewy i posłuchaj krzyku innych mew. Posłuchaj uważnie!

— Zaklinam cię…

— Nie możesz. Leć, mewo!

I nagle znowu było świszczące wichrem, mokre i słone powietrze, i był lot, lot bez końca i początku. Mewy krzyczały dziko. Krzyczały i rozkazywały.

Triss?

Ciri?

Zapomnij o nim! Nie torturuj go! Zapomnij! Zapomnij, Triss!

Zapomnij!

Triss! Triss! Triiiiss!!!

— Triss!

Otworzyła oczy, miotnęła głową na poduszce, poruszyła odrętwiałymi rękoma.

— Geralt?

— Jestem przy tobie. Jak się czujesz?

Rozejrzała się. Była w swojej komnacie, leżała na łóżku. Na najlepszym łóżku w całym Kaer Morhen.

— Co z Ciri?

- Śpi.

— Jak długo…

— Za długo — przerwał. Nakrył ją kołdrą, objął. Gdy się pochylił, medalion z głową wilka zakołysał się tuż nad jej twarzą. - To, co zrobiłaś, to nie był najlepszy pomysł, Triss.

— Wszystko jest w porządku — zadrżała w jego objęciach. Nieprawda, pomyślała. Nic nie jest w porządku. Odwróciła twarz tak, by medalion jej nie dotykał. Teorii o właściwościach wiedźmińskich amuletów było wiele, ale żadna nie zalecała czarodziejom dotykania ich podczas dni i nocy Przesileń.

— Czy… Czy mówiłyśmy coś w transie?

— Ty nic. Cały czas byłaś nieprzytomna. Ciri… Tuż przed przebudzeniem… Powiedziała… "Va'esse deireadh aep eigean".

— Zna Starszą Mowę?

— Nie na tyle, by wypowiedzieć pełne zdanie.

— Zdanie znaczące: "Coś się kończy" — czarodziejka przetarła twarz dłonią. - Geralt, to poważna sprawa. Dziewczyna jest niebywale silnym medium. Nie wiem, z czym i z kim się kontaktuje, ale sądzę, że nie ma dla niej granic kontaktu. Coś chce nią owładnąć. Coś… co jest dla mnie za potężne. Boję się o nią. Kolejny trans… może się skończyć chorobą psychiczną. Ja nad tym nie panuję, nie umiem zapanować, nie potrafię… Gdyby to było konieczne, nie potrafiłabym zablokować, stłumić jej zdolności, nie zdołałabym, gdyby nie było innego wyjścia, permanentnie ich zgasić. Musisz skorzystać z pomocy… innej czarodziejki. Zdolniejszej. Bardziej doświadczonej. Wiesz, o kim mówię.

— Wiem — odwrócił głowę, zacisnął usta.

— Nie opieraj się. Nie broń. Domyślam się, dlaczego nie zwróciłeś się do niej, lecz do mnie. Zwalcz ambicję, pokonaj żal i zawziętość. To nie ma sensu, zadręczysz się. I ryzykujesz zdrowie i życie Ciri. To, co najprawdopodobniej stanie się z nią w kolejnym transie, może być gorsze od Próby Traw. Zwróć się o pomoc do Yennefer, Geralt.

— A ty, Triss?

— Co, ja? — przełknęła z trudem. - Ja się nie liczę. Zawiodłam cię. Zawiodłam cię… we wszystkim. Byłam… byłam twoim błędem. Niczym więcej.

— Błędy — powiedział z wysiłkiem — też się dla mnie liczą. Nie wykreślam ich ani z życia, ani z pamięci. I nigdy nie winię za nie innych. Liczysz się dla mnie, Triss, i zawsze będziesz liczyć. Nigdy nie sprawiłaś mi zawodu. Nigdy. Wierz mi.

Milczała długo.

— Zostanę do wiosny — oznajmiła wreszcie, walcząc z drżeniem głosu. - Będę przy Ciri… Będę czuwać. Dzień i noc. Będę przy niej w dzień i w nocy. A wiosną… Wiosną zabierzemy ją do świątyni Melitele w Ellander. To, co chce nad nią zapanować, w świątyni może nie będzie miało do niej przystępu. A ty wówczas zwrócisz się o pomoc do Yennefer.

— Dobrze, Triss. Dziękuję ci.

— Geralt?

— Słucham.

— Ciri powiedziała coś jeszcze, prawda? Coś, co tylko ty słyszałeś. Powiedz mi, co to było.

— Nie — zaprotestował, a głos mu drgnął. - Nie, Triss.

— Proszę cię.

— Ona nie mówiła do mnie.

— Wiem. Mówiła do mnie. Powiedz, proszę.

— Już po przebudzeniu… Gdy ją podniosłem… Wyszeptała: "Zapomnij o nim. Nie torturuj go."

— Nie będę — powiedziała cicho. - Ale zapomnieć nie mogę. Wybacz mi.

— To ja ciebie powinienem prosić o wybaczenie. I nie tylko ciebie.

— Aż tak ją kochasz — stwierdziła, nie zapytała.

— Aż tak — przyznał półgłosem po długiej chwili milczenia.

— Geralt.

— Słucham, Triss.

— Bądź przy mnie dziś w nocy.

— Triss…

— Tylko bądź.

— Dobrze.

*****

Wkrótce po Midinvaerne śnieg przesta! padać. Nastał mróz.

Triss była przy Ciri w dzień i w nocy. Czuwała. Roztaczała opiekę. Widzialną i niewidzialną.

Dziewczynka prawie co noc budziła się z krzykiem. Majaczyła, trzymając się za policzek, płakała z bólu. Czarodziejka uspokajała ją zaklęciami i eliksirami, usypiała, tuląc i kołysząc w ramionach. A potem sama długo nie mogła zasnąć, myśląc o tym, co Ciri mówiła przez sen i po przebudzeniu. I czuła rosnący strach. Va'esse deireadh aep eigean… Coś się kończy…

Tak było przez dziesięć dni i nocy. I wreszcie przeszło. Skończyło się, znikło bez śladu. Ciri uspokoiła się, spała spokojnie, bez majaczeń, bez snów.

Ale Triss czuwała nieustannie. Nie odstępowała dziewczynki na krok. Roztaczała opiekę. Widzialną i niewidzialną.

*****

— Szybciej, Ciri! Wykrok, atak, odskok! Półpiruet, cios, odskok! Równoważ, równoważ lewą ręką, bo spadniesz z grzebienia! I potłuczesz sobie… kobiece atrybuty!

— Co?

— Nic. Nie jesteś zmęczona? Jeśli chcesz, odpoczniemy.

— Nie, Lambert! Mogę jeszcze. Nie jestem taka słaba, nie myśl sobie. Może spróbuję skakać przez co drugi słupek?

— Ani mi się waż! Upadniesz, a wtedy Merigold urwie mi… głowę.

— Nie upadnę!

— Powiedziałem raz, powtarzał nie będę. Bez popisów! Pewnie na nogach! I oddech, Ciri, oddech! Sapiesz jak zdychający mamut!

— Nieprawda!

— Nie piszcz, ćwicz! Atak, odskok! Parada! Półpiruet! Parada, pełny piruet! Pewniej na słupkach, do cholery! Nie chwiej się! Wykrok, cios! Szybciej! Półpiruet! Skacz i tnij! Tak jest! Bardzo dobrze!

— Naprawdę? Naprawdę było dobrze, Lambert?

— Kto tak powiedział?

— Ty! Przed chwilą!

— Musiałem się przejęzyczyć. Atak! Półpiruet! Odskok! I jeszcze raz! Ciri, a gdzie była parada? Ile razy mam powtarzać? Po odskoku zawsze ma następować parada, wyrzut klingi chroniący głowę i kark! Zawsze!

— Nawet wtedy, gdy walczę tylko z jednym przeciwnikiem?

— Nigdy nie wiesz, z czym walczysz. Nigdy nie wiesz, co jest z tyłu, za tobą. Musisz się zawsze zasłaniać. Praca nóg i miecz! To ma być odruch. Odruch, rozumiesz? Nie wolno ci o tym zapominać. Zapomnisz w prawdziwej walce i już po tobie. Jeszcze raz! No! Właśnie tak! Widzisz, jak ładnie cię ustawia taka parada? Możesz z niej wyprowadzić każde uderzenie. Możesz z niej ciąć w tył, jeśli będziesz musiała. No, pokaż piruet i cios w tył.

— Haaa!

— Bardzo ładnie. Wiesz już, w czym rzecz? Dotarło do ciebie?

— Nie jestem głupia!

— Jesteś dziewczyną. Dziewczyny rozumu nie mają.

— Ech, Lambert, gdyby to Triss usłyszała!

— Gdyby babcia miała wąsy, toby została wojewodą. No, wystarczy. Zejdź. Odpoczniemy.

— Nie jestem zmęczona!

— Ale ja jestem. Powiedziałem, odpoczynek. Zejdź z grzebienia.

— Saltem?

— A jak byś chciała? Jak kura z grzędy? Jazda, skacz. Nie bój się, ubezpieczam cię.

— Haaaa!

- Ładnie. Jak na dziewczynę, bardzo ładnie. Możesz już zdjąć opaskę z oczu.

*****

— Triss, może już dosyć na dzisiaj? Co? Może weźmiemy sanki i pozjeżdżamy z górki? Słonce świeci, śnieg skrzy się, aż oczy bolą! Piękna pogoda!

— Nie wychylaj się, bo wypadniesz z okna.

— Chodźmy na sanki, Triss!

— Zaproponuj mi to w Starszej Mowie. Na tym zakończymy lekcję. Odejdź od okna, wróć do stołu… Ciri, ile razy mam prosić? Odłóż ten miecz, przestań nim wywijać.

— Ta mój nowy miecz! Prawdziwy, wiedźmiński! Zrobiony ze stali, która spadła z nieba! Naprawdę! Geralt tak powiedział, a on nie kłamie nigdy, przecież wiesz!

— O, tak. Wiem.

— Muszę się do tego miecza wprawiać. Wuj Vesemir dopasował go akurat do mojej wagi, wzrostu i długości ręki. Mam układać do niego dłoń i nadgarstek!

— Układaj sobie na zdrowie, ale na podwórku. Nie tu. No, słucham. Zdaje się, że chciałaś mi zaproponować pójście na sanki. W Starszej Mowie. Zaproponuj więc.

— Hmmm… Jak będą "sanki"?

— Sledd jako przedmiot. Aesledde, jako czynność.

— Aha… Już wiem. Va'en aesledde, ell'ea?

— Nie kończ pytania w ten sposób, to niegrzeczna forma. Pytanie tworzy się intonacją.

— Ale dzieci z Wysp…

— Nie uczysz się żargonu ze Skellige, lecz klasycznej Starszej Mowy.

— A po co ja się właściwie tej Mowy uczę, co?

— Po to, by ją poznać. Tego, czego się nie zna, wypada się uczyć. Ten, kto nie zna języków, jest kaleką.

— Wszyscy i tak mówią tylko wspólnym!

— Fakt. Ale niektórzy nie tylko. Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. No, słucham. Pełnym zdaniem: "Pogodę mamy dziś piękną, pójdźmy zatem na sanki."

— Elaine… Hmmm… Elaine tedd a'taeghane, a ya'en aesledde?

— Bardzo dobrze.

— Ha! No to chodźmy na sanki.

— Pójdziemy. Ale pozwól mi dokończyć makijażu.

— A dla kogo ty się tak malujesz, hę?

— Dla siebie. Kobieta podkreśla urodę dla własnego samopoczucia.

— Hmmm… Wiesz, co? Ja też coś marnie się czuję. Nie śmiej się, Triss!

— Chodź tu. Siadaj mi na kolana. Odłóż miecz, prosiłam! Dziękuję. Teraz weź ten duży pędzelek, popudruj twarz. Nie tyle, dziewczyno, nie tyle! Spójrz w zwierciadło. Widzisz, jaka jesteś ładna?

— Nie widzę żadnej różnicy. Umaluję sobie oczy, dobrze? Z czego się śmiejesz? Ty zawsze malujesz sobie oczy. Ja też chcę!

— Dobrze. Masz, pocieniuj sobie tym powieki. Ciri, nie zamykaj obojga oczu, nic nie widzisz, mażesz się po całej buzi. Weź odrobinkę i tylko muśnij powieki. Muśnij, mówiłam! Pozwól, trochę rozetrę. Zamknij oczy. A teraz otwórz.

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 58 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название