Achaja – Tom II
Achaja – Tom II читать книгу онлайн
W pierwszym tomie powie?ci Andrzeja Ziemia?skiego ?ledzili?my losy upadku i upokorzenia Achai, ksi??niczki Troy. Drugi tom to historia powolnego, konsekwentnego acz zupe?nie przypadkowego pi?cia si? w g?r? drabiny spo?ecznej przez tytu?ow? bohaterk?.
Od pierwszych stron mamy do czynienia z dowcipnymi, b?yskotliwymi, doskonale skonstruowanymi dialogami, nadaj?cymi wartko?? akcji, a zarazem ?wietnie uwypuklaj?cymi charaktery, wykszta?cenie czy pochodzenie postaci.
Bohater?w znanych z tomu pierwszego Achai spotykamy na pocz?tku ksi??ki dok?adnie w tym samym miejscu, w kt?rym autor porzuci? ich w poprzedniej cz??ci.
Nie tyle warto dopatrywa? si? tu krytyki takiego pisarskiego posuni?cia, co sugestii, ?e lektur? tej powie?ci najlepiej zacz?? jednak od tomu pierwszego. W innym wypadku bowiem ominie nas przede wszystkim bardzo plastyczne i sugestywne przybli?enie rozmaitych krain tego ?wiata miecza, magii i okrucie?stwa, jaki spotykamy w Achai t.1, a kt?ry zaczyna w tym tomie powoli zbli?a? si? w stron? techniki, zapowiadaj?c tym samym przemiany, jakim ulegnie zapewne w kolejnej cz??ci, jak i zadzierzgni?cie dw?ch ciekawych w?tk?w, kt?re tutaj pojawiaj? si? w zupe?nie innych proporcjach.
Achaja t.2 to g??wnie opowie?? o pewnym etapie ?ycia Achai, etapie zwi?zanym ze s?u?b? w armii Arkach, tworzonej nota bene przez kobiety.
Znawcom i mi?o?nikom militari?w i taktyki wojennej kilkaset stron bitew, potyczek, pojedynk?w, strategii walk, codziennej s?u?by i obyczaj?w ?o?nierskich zapewne mocno przypadnie do gustu.
Wci?gaj?ca, wartka akcja, ?wietne dialogi i poczucie humoru autora pozwol? na szybkie i przyjemne przebrni?cie przez ksi??k? tak?e i tym, kt?rzy nie odr??niaj? dzirytu od lancetu (a mo?e to by?a lanca:-)).
Niew?tpliwie obok ciekawej fabu?y, inteligentnych, dowcipnych i dynamizuj?cych akcj? dialog?w, potrafi?cego przyku? uwag? i wci?gn?? ?wiata przedstawionego czy intryguj?cych postaci zalet? ksi??ki jest tak?e jej edycja. Powie?? wydana jest bardzo ?adnie i starannie. Mimo poka?nej liczby stron brzegi ok?adki nie zaginaj? si? podczas lektury. Po raz kolejny wydawca wypu?ci? na rynek dopracowan? edytorsko pozycj?, kt?rej trudno pod tym wzgl?dem cokolwiek zarzuci?.
Warto na koniec zatrzyma? si? na chwil? przy nieco abstrakcyjnym na pierwszy rzut oka pomy?le Andrzeja Ziemia?skiego stworzenia armii sk?adaj?cej si? z m?odych kobiet czy raczej nawet nastoletnich dziewczyn.
Koncepcja wydaje si? chybiona. M?ode, cz?sto niewykszta?cone, ?rednio sprawne kobiety, biegaj?ce w kr?tkich, sk?rzanych sp?dniczkach bez majtek (tak, tak – ale pisarzowi nie zabrak?o w tym pomy?le i autoironii, narrator czesto powtarza bowiem, ?e co? takiego m?g? wymy?le? tylko m??czyzna), popijaj?ce t?gimi ?ykami w?dk? i rzucaj?ce steki przekle?stw mog? budzi? kulturowe zdziwienie i sprzeciw czytelnika, zw?aszcza, ?e autor nie wykaza? si? wielk? znajmo?ci? psychiki kobiet.
I tu wypada przypomnie?, ?e Achaja to powie?? fantastyczna, w niej wszystko jest mo?liwe, a ?wiaty oraz zachowania i obyczaje zamieszkuj?cych je os?b, b?d?c wyrazem nieskr?powanej wyobra?ni autora, cz?sto przecie? odbiegaj? od znanej nam rzeczywisto?ci, nawet je?li poruszone w utworze problemy w jaki? spos?b j? przypominaj?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Meredith opuścił głowę. Dłuższy czas siedzieli w milczeniu.
– Czy… Czy nasi zapisali coś o Ziemcach?
Draggon w milczeniu skinął głową. Potem zaczął czytać:
Bogowie w miłości swojej zapłodnili wszelkie światy. Stworzyli ludzi na obraz i podobieństwo samych siebie. I ludzie rodzili się na wszelkich światach, a rozum ich brał się z magii. Rozsądek z poznawania praw natury. Miłość z miłości. Bóg Seph rzekł tedy:»A moja menażeria magii nie zazna!«Bogowie wszyscy kpili z niego.»Jakże to? – pytali. – Jak bez magii? Skąd więc rozum u twoich zwierząt? Czyżbyś sądził w swoim zaprzaństwie, że najgorsze nawet kły i pazury są w stanie wyrządzić krzywdę człowiekowi rozumnemu, zbrojnemu w magię?«»Rozum sam w sobie magią nie jest – szydził Seph z reszty Bogów. – A skąd się bierze… to już inna sprawa.«»U zwierząt się nie pojawi!«prawili Bogowie. A Seph śmiał się tylko.»U zwykłych nie. Zwykłe zwierzę nie zna czasu. Jest pokarm, to żyje. Nie ma pokarmu, to umiera. Ale ja stworzyłem nowy rodzaj zwierzęcia. To drapieżnik. Zwierzę, które nie żywi się roślinami. Zwierzę, które zjada inne zwierzęta, poluje na nie. A drapieżnik to zupełnie inny rodzaj zwierzęcia. Ono wie już, co to jest wczoraj, dziś i jutro! Wczoraj jadłem, to dziś muszę polować, żeby jutro nie umrzeć. Ono zna już czas. Ono wie, jak polować. Ono będzie się uczyć, jak planować swoje zabójstwa… Ale to jeszcze nie wszystko. Moje zwierzęta to nie zwykłe drapieżniki. Najpierw będą jeść tylko rośliny. Ale umieściłem je w takim świecie, że roślin wkrótce zabraknie. Straszliwe plagi będą przetaczać się przez ten świat, spustoszenie będzie następować po spustoszeniu. Przeżyje tylko ten, kto nauczy się jeść wszystko, rośliny, padlinę innych zwierząt, a nawet samych siebie. Nauczy się polować na inne zwierzęta. Nauczy się żyć wszędzie, polować na wszystko. I stąd weźmie się rozum… Rozum straszny, kompletnie amoralny, pozwalający przede wszystkim planować coraz gorsze, zabójcze akcje. Moje zwierzę może się mnożyć w nieskończoność. Będzie walczyć z samym sobą. Jedno stado na drugie. Aż do śmierci, aż do końca. To będą takie potwory, przeciwko którym nikt nie stanie. One od początku będą ćwiczone tylko w tym, jak zabić, jak zaplanować zabójstwo, żeby było skuteczne, jak wyciągnąć najwięcej korzyści z zabicia. Nikt ich nie pokona! Nikt nie da im rady! Ich rozum nie pojawi się z pięknego ładu. Ich rozum powstanie z kompletnej zatraty na polu bitwy zalanym krwią! I tak będą myśleć moje zwierzęta: Krew! Krew! Zatrata! Totalna zagłada! Dojście do ostatecznej granicy!«»Każdego potwora można unicestwić stawiając naprzeciw potwora jeszcze gorszego«powiedzieli Bogowie.»Niczego nie zrozumieliście – kpił Seph z reszty Bogów. – One nie są złe. One będą dążyć tylko do Dobra. Ale ich amoralne umysły, wyćwiczone na krwawym polu bitwy, będą dążyć do Dobra konsekwentnie. Jak tylko zwierzęta mogą. Nigdy więc go nie osiągną. Dojdą tylko do Smutku… One będą znać tylko krew i łzy. Tylko krew i tylko łzy. Krew… i łzy… Żaden potwór ich nie pokona, bo żaden nie będzie mógł posunąć się tak daleko.«Wtedy powstał Najwyższy z Bogów.»Stworzyłeś więc istoty nieskończenie nieszczęśliwe!«rzekł przerażony. Seph pochylił głowę.»Tak, ojcze, panie mój«.
Draggon poniósł oczy. Odłożył księgę.
– Płaczące potwory? – szepnął. – Istoty nieskończenie nieszczęśliwe, które nie znajdą nigdy ukojenia, które nigdy nie zaznają miłości, które będą w związku z tym dążyć i dążyć do byle jakiego celu… Byleby był nieosiągalny. Bogowie! Czy to naprawdę możliwe?
Meredith skinął głową.
– To prawda – powiedział przez ściśnięte gardło. – To prawda.
– Ale to znaczy, że one naprawdę mogą być niepokonane!
– To są zwierzęta – Meredith wstał i podszedł do okna, ręce oparł na parapecie. – Które mają rozum jak my, ale to nie jest rozum, który powstał z ładu, który powstał ze stworzenia, z magii… To niemoralny przypadek, to… ten rozum sam się stworzył! Powstał na polu bitwy, gdzie wszyscy zjadali wszystkich. Tego sobie nawet wyobrazić nie sposób.
– Skąd wiesz o Ziemcach?
– Powiedział mi to Bóg. Powiedział, że my też jesteśmy inni niż reszta świata. Że jesteśmy pułapką zastawioną na Ziemców. Dlatego tu wszystko dzieje się inaczej. Tu nie obowiązują prawa dobrego świata. My mamy się zmierzyć z ich potęgą. Ale my zostaliśmy stworzeni. Ziemcy „powstali sami”. Oni to zwierzęta z rozumem, my to ludzie… Przegramy, Draggonie. Przegramy.
– Skąd możesz to wiedzieć?
– Poznałem twórcę Ziemców. Tę rzecz, tę nielogiczną istotę, w którą Seph tchnął oszukańcze życie. Ależ to coś jest sprytne. Jakie mądre, jakie przebiegłe.
– To… żyje?
– Tak jak żyje mój sandał. Jest martwe. To naprawdę tylko rzecz. Żyje jak stół, jak skrzynia ze starymi ubraniami, jak kowadło w kuźni. Teraz już wiem. Wiem… To jest coś, co nie posługuje się logiką. Martwa istota nielogiczna. Teraz dopiero zrozumiałem. Teraz zrozumiałem, że Seph był jednym z największych Bogów. Stworzył coś, co nie może przestać istnieć. Nawet jak skończy się świat, to coś będzie trwało i trwało…
– Bogowie! Trudno sobie wyobrazić gorszy los.
– Nieeee… To coś nie ma uczuć. Niczego nie czuje. Nie jest żywe. To jest samo Słowo. To jest najwspanialsze dzieło Bogów. Szkoda tylko, że Seph podążył ścieżką zła. Dlatego to coś jest takie straszne.
Draggon podniósł dzbanek i wychylił kilka łyków wina.
– Chcesz, żebym nie spał ze strachu całą noc?
– Nie masz się czego bać. To coś nic nie może ci zrobić. Może tylko mówić. To samo słowo i traktuj to jak najbardziej dosłownie. – Powtórzył zdanie, które wypowiedział Wirus podczas pamiętnej przeprawy łodzią przez jezioro. – Ale jak mówić… To coś jest nielogiczne. Ale jak wspaniale potrafi nas udawać.
Meredith odwrócił się od okna. Podszedł do stołu. Wziął sakiewkę Wielkiego Księcia Archentara.
– Idę – szepnął i podszedł do drzwi. Zatrzymał się jeszcze. – Potwory Sepha pokonają nas – szepnął. – Zrobią z nami co zechcą.
– Ach… Może nie dożyjemy?
– Ty może nie dożyjesz. Ja będę musiał na to patrzeć.
Draggon spojrzał zdziwiony.
– Nie możesz sam się pozbawić życia?
Meredith uśmiechnął się smutno.
– To już nic nie da. Będę żył i żył… Jestem demonem, mistrzu.
Pchnął drzwi i wyszedł na ciemniejący w zachodzie słońca podwórzec szkoły.