Tajemnica Jiczacej Jaskini

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tajemnica Jiczacej Jaskini, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Детские остросюжетные. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tajemnica Jiczacej Jaskini
Название: Tajemnica Jiczacej Jaskini
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 385
Читать онлайн

Tajemnica Jiczacej Jaskini читать книгу онлайн

Tajemnica Jiczacej Jaskini - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

Trzej Detektywi – ch?opcy z ameryka?skiego miasteczka Rocky Beach, zajmuj?cy si? rozwi?zywaniem zagadek i niewyja?nionych spraw kryminalnych – trafiaj? tym razem na rancho "Krzywe Y", prowadzone przez pa?stwa Dalton?w. W?a?ciciele rancha maj? powa?ne k?opoty – opuszczaj? ich pracownicy, przera?eni zagadkowym zjawiskiem: po?o?ona nieopodal jaskinia, nazwana po s?ynnym rozb?jniku "jaskini? el Diablo", niespodziewanie zacz??a… J?cze?! Dziwne, niepokoj?ce j?ki i przeci?g?e wycie rozlega si? o r??nych porach, cichnie jednak natychmiast, gdy kto? przekroczy pr?g jaskini – zupe?nie, jakby jaka? nadprzyrodzona si?a wyczuwa?a ludzk? obecno??. Detektywi przyst?puj? do ?ledztwa. W okolicy ch?tnie opowiada si?, ?e zaginiony przed laty w jaskini sam El Diablo ?yje i powraca, by sia? terror – przywo?uje si? te? star?, india?sk? legend? o Staruchu – potworze z podziemnego jeziora w skalnych korytarzach, kt?rego nikt nie m?g? zobaczy?. Jupiter, Pete i Bob nie wierz? jednak w duchy – co? najzupe?niej materialnego musia?o spowodowa? dziwaczne odg?osy. Przy jaskini kr?c? si? nieustannie dwaj starzy poszukiwacze przyg?d – Waldo i Ben, barwne postacie lokalnego folkloru. Jak jednak tacy staruszkowie mieliby manipulowa? ska?ami i na ??danie uruchamia? i wycisza? j?k? Dziwne zdarzenia zaczynaj? si? mno?y? wok?? Detektyw?w – podejrzany osobnik z blizn? na twarzy i przepask? na oku pojawia si? i znika jak cie?, nieznana osoba omal nie taranuje ch?opc?w samochodem z rejestracj? z Nevady, a przy nurkowaniu objawia si? im zupe?nie ju? zagadkowa rzecz – ciemny, pod?u?ny kszta?t, b?yskawicznie pruj?cy fale. Nieopodal podziemnego jeziora ch?opcy znajduj? za? wyd?u?one, nie przypominaj?ce st?p ?adnego stworzenia ?lady… Post?py w dochodzeniu nast?puj?, gdy Jupiter odnajduje w jaskini upuszczony kamyk o charakterystycznej fakturze – okazuje si?, ?e jest to diament. Kamie? ma wprawdzie s?ab? jako?? i warto?? jedynie przemys?ow?, smaku ca?ej zagadce dodaje jednak fakt, ?e w opinii eksperta pochodzi on niew?tpliwie z Afryki i nie by?o sposobu, by znalaz? si? w ameryka?skich ska?ach. Kontynuuj?cy ?ledztwo ch?opcy popadaj? rych?o w k?opoty. Najpierw odkrywaj? wprawdzie, ?e j?ki jaskini s? w istocie wywo?ywane przez staruszk?w Bena i Waldo, kt?rzy odsuwaj? i zasuwaj? g?az w jednym z korytarzy, by wydobywa? diamenty – jeden z nich czuwa zawsze na szczycie g?ry i ostrzega wsp?lnika dzwonkiem, ?e kto? nadchodzi. Jednak nieznana osoba wci?? prze?laduje Detektyw?w – zostaj? zamkni?ci w ska?ach bez mo?liwo?ci ucieczki. Poma?u wyja?niaj? si? sprawy, nawet w tak przykrym po?o?eniu. Tajemnicze podwodne stwory to p?etwonurkowie i ??d? podwodna marynarki wojennej, a m??czyzna z blizn? jest detektywem, kt?ry uwalnia ch?opc?w z opresji. Opowiada im o skradzionych diamentach, kt?rych poszukuje jako agent towarzystwa ubezpieczeniowego. Trzej Detektywi prowadz? go do starych poszukiwaczy skarb?w, kt?rzy istotnie wydobyli z jaskini kamienie, ukryte tam przez prawdziwego z?odzieja – traktowali jednak ca?? spraw? jako przygod? jak z dawnych lat, ze ?wiadomo?ci?, ?e kiedy? zabawa si? sko?czy i b?dzie trzeba jako? zwr?ci? diamenty. Detektyw got?w jest wi?c nie chowa? urazy – zabiera kamienie, lecz w domku staruszk?w pojawia si? kolejna osoba – przebrany za El Diablo zamaskowany z?odziej klejnot?w. Terroryzuje zebranych broni? paln? i ucieka z diamentami – nie udaje mu si? jednak zbiec daleko. Detektywi zostaj? uwolnieni przez szeryfa i Jupiter szybko demaskuje przest?pc? – jest nim go?? pa?stwa Dalton?w, profesor Walsh, przebywaj?cy w okolicy pod pretekstem badania legendy El Diablo. Dzi?ki kilku zaledwie wskaz?wkom, jak wzmianka o sprz?cie do nurkowania czy problem r?ki trzymaj?cej pistolet, Pierwszy Detektyw i jego przyjaciele zn?w doprowadzili przest?pc? przed oblicze sprawiedliwo?ci.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... 24 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– To możliwe, ale wątpię, żeby o to chodziło. Myślę, że raczej ktoś stara się odstraszyć ludzi od jaskini. Pamiętaj, że Daltonowie kupili ranczo dawno temu, a dopiero przed miesiącem zaczęły się wszystkie kłopoty, jęki i wypadki.

– Ale, Jupe, jeśli ktoś stara się przestraszyć ludzi podszywając się pod El Diablo, jak to się stało, że nie pokazał się nikomu oprócz nas? Dlaczego nie pojawił się, kiedy pan Dalton z szeryfem przeszukiwali jaskinię?

– Jeszcze tego nie wiem – przyznał Jupiter. – Z drugiej strony jednak, jęki zawsze ustawały w momencie, gdy ktoś wchodził do jaskini. Dopiero dziś, kiedy udało nam się dostać do środka niepostrzeżenie, jęk rozbrzmiewał nadal i ukazał się fałszywy El Diablo. Co prowadzi mnie do wniosku, że widzieliśmy dziś El Diablo, ponieważ jęk nie ustał.

– To wszystko nie ma sensu – powiedział Pete. – Jak myślisz, dlaczego ktoś działa tak dziwnie?

– Nie wiem – wyznał Jupiter niechętnie. – Ale wiem jedno, wyjaśnienie tajemnicy Jęczącej Doliny jest związane nie tylko z naturalnymi czynnikami wywołującymi jęczący dźwięk. Sięga gdzieś głębiej. Musimy się dowiedzieć, co oznaczały odgłosy kopania, które słyszeliśmy przedtem.

– Ojej, zapomniałem o tym zupełnie. Może w jaskini jest jednak kopalnia diamentów, jak myślisz, Jupe?

– Zeszłego wieczoru znalazłem diament. Dziś słyszeliśmy, że ktoś kopie. Logika wskazuje, że może tu chodzić o kopalnię diamentów, którą ktoś stara się zataić.

– Może powinniśmy powiedzieć panu Daltonowi o wszystkim, co dotąd odkryliśmy – Pete poczuł zaniepokojenie.

Jupiter zmarszczył się. Niechętnie przyznawał, że Trzej Detektywi nie mogą sobie poradzić sami w jakiejś sytuacji. Wiedział jednak, że bywają wypadki, kiedy zadanie przerasta możliwości trzech chłopców.

– Być może masz rację – powiedział niechętnie. – Weź pistolet El Diablo i postarajmy się znaleźć drogę wyjścia z jaskini.

Pete zapalił świecę i chłopcy zabrali się do sprawdzania tuneli.

Raptem powierzchnia stawu, dotąd ciemna i nieruchoma, zaczęła lekko falować. Potem nastąpił plusk i odgłos głośnego oddechu. Chłopcy stali jak skamieniali z latarkami skierowanymi na staw.

Mroczne lustro wody pękło i wyłonił się zeń czarny, lśniący kształt. Woda kapała z jego połyskliwej skóry, mieniąc się w świetle latarek. Jupiter i Pete patrzyli ze zgrozą na wychodzące ze stawu, czarne, lśniące stworzenie.

ROZDZIAŁ 14. Czarne, lśniące stworzenie

– Co tu robicie, chłopcy? – zapytało stworzenie.

Nagle zdali sobie sprawę z tego, co widzą przed sobą. Był to człowiek w czarnym gumowym ubraniu nurka. Na stopach miał płetwy, niósł podwójny zbiornik tlenowy, pomalowany na czarno, głowę i twarz skrywała gumowa maska.

– Coś takiego! – wykrzyknął z ulgą Pete.

Jupiter wziął się błyskawicznie w garść. Wyprostował się na całą swą wysokość i przybrał wyraz, który nadawał jego okrągłej buzi bardziej dorosły wygląd. Był to jego stary trik, który stosował, gdy czekała go trudna rozmowa z dorosłymi.

– Co pan tu robi? – zapytał głębokim głosem. – Jesteśmy tu za zgodą właścicieli tego rancza. Pan najwyraźniej wszedł ukrytym wejściem, które prowadzi z morza. Pan narusza cudze prawa. Pan jest intruzem.

Nurek ściągnął gumowe okrycie głowy. Odpiął zbiorniki tlenowe i odłożył je na bok. Był przystojnym blondynem i uśmiechał się szeroko do Jupitera.

– No, synu, mówisz niemal tak dostojnie i groźnie jak admirał – powiedział. – Nie kwestionuję waszego prawa do przebywania tu. Dziwię się tylko, co dwaj chłopcy robią w Jaskini El Diablo o tak późnej porze.

– Admirał? – Jupiter zastanawiał się przez chwilę. – Oczywiście! Pan jest płetwonurkiem marynarki wojennej, prawda? Macie tu manewry koło wysp.

Nurek spoważniał.

– Tak, zgadza się. Jesteśmy tu w ściśle tajnej misji treningowej. Musicie mi przysiąc, chłopcy, absolutną dyskrecję. Czy widzieliście przypadkiem w morzu coś, co wydawało wam się niezwykłe?

– Nie – odpowiedział Pete.

– Absolutnie nic – zapewnił Jupiter. Nagle strzelił palcami, przypominając sobie coś. – Z wyjątkiem tego kształtu.

– Jakiego kształtu? – zapytał nurek.

Teraz i Pete sobie przypomniał.

– Długa, ciemna rzecz, która przepłynęła obok nas w oceanie.

– To była łódź podwodna, Pete! – wykrzyknął Jupiter z ożywieniem. – Mała łódź podwodna. Dlatego to było takie sztywne i posuwało się tak równo. Ale dlaczego nie słyszeliśmy maszyn? Dźwięk niesie się bardzo daleko pod wodą.

Twarz płetwonurka zasępiła się.

– Sprawa jest bardzo poważna, chłopcy. Łódź podwodna, którą widzieliście, jest ściśle tajna. Zwłaszcza technikę wyciszania maszyn chroni się tajemnicą wojskową. Obawiam się, że muszę was zatrzymać.

– Zatrzymać? – jęknął Pete.

– Łódź podwodna, która porusza się tak cicho, że nie może być wykryta echosondą, ma niezwykłe znaczenie, Pete – powiedział Jupiter z powagą. – Jednakże możemy udowodnić, że nie ma potrzeby nas zatrzymywać, panie…

– Kapitan Grane. Paul Crane – przedstawił się przybysz. – Przykro mi, ale jestem zmuszony zatrzymać was do chwili, kiedy admirał będzie mógł was przesłuchać.

Jupiter skinął głową ze zrozumieniem. Starał się wyglądać godnie, co nie jest łatwe, kiedy się ma na sobie tylko kąpielówki i pas przeznaczony dla nurków.

– Jestem Jupiter Jones, a to jest Pete Crenshaw – powiedział sięgając do jednego z wodoszczelnych pojemników przyczepionych do pasa. – Ufam, że ten dokument zaświadczy o naszej odpowiedzialności.

Wręczył kapitanowi jedną z ich kart wizytowych i specjalne zaświadczenie wystawione przez Reynoldsa, komendanta policji w Rocky Beach. Crane przeczytał uważnie karty.

– Tak się składa, że pracujemy teraz nad pewnym ważnym przypadkiem – mówił dalej Jupiter. – To powód, dla którego znaleźliśmy się w tej jaskini. Jestem pewien, panie kapitanie, że admirał wyraziłby zgodę na pana współpracę z nami.

Paul Crane spojrzał na Jupitera i zawahał się. Pierwszy Detektyw potrafił zaimponować, gdy zachowywał się tak poważnie i profesjonalnie.

– Sądzę, że na podstawie tych dokumentów można wam zaufać – powiedział w końcu.

– Może zechce pan skomunikować się ze swym okrętem – zasugerował Jupiter. – Załoga mogłaby skonsultować się natychmiast z komendantem Reynoldsem w Rocky Beach. Jestem pewien, że poręczy za nas.

– Co ty mówisz, Jupe – wtrącił Pete. – Jak kapitan może stąd rozmawiać z okrętem?

– Dobry płetwonurek jest zawsze w kontakcie ze swoim statkiem – oświadczył Jupiter. – Sądzę, że kapitan jest wyposażony w coś w rodzaju radia.

Kapitan Crane uśmiechnął się.

– Widzę, że jesteś bardzo bystrym chłopcem. Zgoda, siadajcie tu i nie ruszajcie się.

Jupiter i Pete uczynili, co im kazano, a kapitan odszedł w odległy kąt groty. Mijały minuty. Chłopcy z trudem mogli w mroku dostrzec przykucniętego płetwonurka. Był pochylony nad jakimś małym aparatem. Jupiter obserwował go z ciekawością, ale nie bardzo mógł dojść, co właściwie mężczyzna robi.

W końcu Crane wyprostował się. Schował aparat do kieszeni i podszedł do chłopców. Uśmiechał się.

– Nasza służba bezpieczeństwa sprawdziła was. Nie muszę was zatrzymywać.

– O rany, szybko działacie! – wykrzyknął z uznaniem Pete.

– To konieczność. Admirał ma wysokie priorytety – uśmiechał się kapitan.

– Teraz, skoro nie ma pan do nas zastrzeżeń, czy mogę zadać panu kilka pytań, panie kapitanie? – zapytał Jupiter.

Crane potrząsnął głową, uśmiechając się.

– Obawiam się, że to niemożliwe. Moja praca jest również ściśle tajna.

– To nie dotyczy pańskiej pracy – zapewnił go Jupiter. – Mam pytania w związku z jaskinią. Po pierwsze, czy to pana widział Pete wczoraj w grocie, w pobliżu wyjścia?

– Był to prawdopodobnie jeden z moich ludzi. Zameldował, że widziano go przez moment.

– To mi poprawia samopoczucie – powiedział Pete. – Chociaż jedna tajemnica tej jaskini się wyjaśniła.

1 ... 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... 24 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название