Mizczyzni, Ktorzy Nienawidza Kobiet
Mizczyzni, Ktorzy Nienawidza Kobiet читать книгу онлайн
Pewnego wrze?niowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez ?ladu. Prawie czterdzie?ci lat p??niej Mikael Blomkvist – dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera – magnata przemys?owego, stoj?cego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajduj?cego si? na zakr?cie ?yciowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vanger?w. Okazuje si?, ?e spisywanie dziej?w to tylko pretekst do pr?by rozwi?zania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za znies?awienie, rezygnuje z obowi?zk?w zawodowych i podejmuje si? niezwyk?ego zlecenia. Po pewnym czasie do??cza do niego Lisbeth Salander – m?oda, intryguj?ca outsiderka i genialna researcherka. Wsp?lnie szybko wpadaj? na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.
"M??czy?ni, kt?rzy nienawidz? kobiet" to doskona?y, pe?en pasji thriller, w kt?rym tajemnica trzyma czytelnika w napi?ciu a? do samego ko?ca. Po ksi??ki Larssona na ca?ym ?wiecie si?gn??o ju? prawie 9 mln czytelnik?w! T? ksi??k? mo?na czyta? na wielu p?aszczyznach: jako krymina? pe?en mrocznych tajemnic, jako znakomit?, wielow?tkow? powie?? wsp??czesn?, pe?n? prawdziwych zdarze? i os?b, jako thriller psychologiczny z doskonale skrojonymi sylwetkami bohater?w. Autor ma fantastyczn? zdolno?? jednoczesnego prowadzenia wielu skomplikowanych w?tk?w, kt?re b?yskotliwie wi??e ze sob?. To pierwsza z trzech ksi??ek o Mikaelu Blomkvi?cie i Lisbeth Salander zebranych w serii "Millennium" Mimo 640 stron – trudno si? od niej oderwa?!
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
CZĘŚĆ IV. Hostile takeover
Rozdział 24
MARTIN VANGER pochylił się nad Mikaelem i przeszukawszy jego kieszenie, znalazł klucz.
– Sprytnie pomyśleliście, żeby wymienić zamek – skomentował. – Zajmę się twoją dziewczyną, gdy tylko wróci do domu.
Mikael milczał. Przypomniał sobie, że Martin to zaprawiony w przemysłowych pojedynkach negocjator. Przejrzał w życiu niejeden blef.
– Dlaczego?
– Dlaczego co?
– Po co to wszystko? – Mikael uczynił nieokreślony ruch głową, omiatając wzrokiem pomieszczenie.
Martin pochylił się ponownie, uniósł podbródek Mikaela i zajrzał mu prosto w oczy.
– Dlatego, że to takie proste – powiedział. – Kobiety znikają cały czas. Nikt ich nie opłakuje. Imigrantki. Kurwy z Rosji. Tysiące ludzi przewijają się co roku przez Szwecję.
Wstał, niemal dumny ze swojego wyznania.
Słowa Martina uderzyły Mikaela jak obuchem.
Boże drogi. To nie jest żadna historyczna zagadka. Martin Vanger morduje kobiety tu i teraz. I zupełnie nieświadomie wdepnąłem prosto w…
– Nie mam teraz żadnego gościa. Ale może zainteresuje cię to, że przez całą zimę i wiosnę, gdy ty ślimaczyłeś się razem z Henrikiem, mieszkała tutaj pewna dziewczyna. Miała na imię Irina. Białorusinka. Siedziała tutaj zamknięta w klatce, kiedy jadłeś u mnie obiad. To był całkiem przyjemny wieczór, prawda?
Martin usiadł na ławie i zamachał nogami. Mikael przymknął oczy. Nagle poczuł pieczenie w przełyku i pośpiesznie zaczął przełykać ślinę.
– Co robisz z ciałami?
– Przy pomoście mam łódź. Wypływam daleko w morze. W odróżnieniu od mojego ojca nie zostawiam po sobie śladów. Ale on też był nie w ciemię bity. Rozproszył swoje ofiary po całej Szwecji.
Poszczególne elementy puzzli zaczęty się układać w całość. Gottfried Vanger. Od 1949 do 1965 roku. W 1966 roku, w Uppsali przejął od niego pałeczkę syn.
– Podziwiasz swojego ojca?
– Był moim nauczycielem. Przeszedłem inicjację, gdy miałem czternaście lat.
– Uddevalla. Lea Persson.
– Właśnie. Byłem tam wyłącznie obserwatorem, ale byłem.
– 1964. Sara Witt w Ronneby.
– Miałem wtedy szesnaście lat. Pierwszy raz posiadłem kobietę. Gottfried mnie nauczył. To ja ją udusiłem.
Chwali się. Boże mój jedyny, co za nienormalna rodzina.
– Chyba rozumiesz, że to jest chore?
Martin wzruszył nieznacznie ramionami.
– Myślę, że nie potrafisz pojąć tego boskiego uczucia. Uczucia absolutnej kontroli nad życiem i śmiercią innego człowieka.
– Torturowanie i mordowanie kobiet sprawia ci przyjemność?
Szef koncernu zamyślił się ze wzrokiem utkwionym w jakimś nieokreślonym punkcie na ścianie. A po chwili zademonstrował swój uroczy, promienny uśmiech.
– Nie sądzę. Przeprowadzając intelektualną analizę swojego stanu, dochodzę do wniosku, że bliżej mi do seryjnego gwałciciela niż seryjnego mordercy. A tak naprawdę jestem seryjnym porywaczem. Śmierć pojawia się, że tak powiem, jako naturalna konsekwencja, ponieważ muszę ukryć przestępstwo. Rozumiesz?
Nie wiedząc, co odpowiedzieć, Mikael tylko skinął głową.
– Naturalnie takie działania nie są społecznie akceptowane, ale mój występek polega głównie na tym, że łamię pewne konwencje. Śmierć następuje dopiero pod koniec wizyt moich gości, kiedy mi się już znudzą. Najbardziej fascynujące jest ich rozczarowanie.
– Rozczarowanie? – Mikael nie krył zdziwienia.
– Właśnie tak. Rozczarowanie. Myślą, że przeżyją, jeżeli tylko będą robić wszystko zgodnie z moją wolą. Stosują się do moich zasad, zaczynają mi ufać, sądząc, że jestem ich kolegą. I do samego końca mają nadzieję, że to koleżeństwo coś znaczy. Rozczarowanie pojawia się wtedy, gdy nagle odkrywają, że zostały oszukane.
Obszedł ławę i oparł się o klatkę.
– Ty, ze swoimi mieszczańskimi konwenansami, nigdy nie zrozumiesz, ile napięcia może dostarczyć samo planowanie porwania. To nie może być działanie pod wpływem impulsu, tacy porywacze zawsze kończą za kratkami. To wymaga rzetelnej wiedzy z tysiącem szczegółów, które trzeba wziąć pod uwagę. Muszę zidentyfikować ofiarę i rozpracować jej życie. Kim jest? Skąd pochodzi? Jak mogę do niej dotrzeć? Jak mam się zachowywać, żeby zostać z ofiarą sam na sam, nie ryzykując, że moje nazwisko kiedyś pojawi się w dochodzeniu policyjnym?
Przestań, pomyślał Mikael. Martin Vanger mówił o uprowadzeniach i morderstwach w niemal akademickim tonie, jak gdyby prezentował swój odmienny pogląd w jakimś tajemniczym teologicznym sporze.
– Ale czy to naprawdę cię interesuje? – zapytał i pochyliwszy się nad Mikaelem, pogładził go po policzku. Jego dotyk był delikatny, prawie czuły.
– Rozumiesz chyba, że to może się skończyć w tylko jeden sposób? Będziesz miał coś przeciwko temu, że zapalę?
Mikael pokręcił głową.
– Ale możesz mnie poczęstować – odpowiedział.
Spełniając jego życzenie, Martin zapalił dwa papierosy, umieścił ostrożnie jednego z nich w ustach Mikaela i poczekał, aż się zaciągnie.
– Dzięki – powiedział odruchowo Mikael.
Martin znów się roześmiał.
– No widzisz. Już zacząłeś się stosować do zasad. Twoje życie spoczywa w moich rękach. Wiesz, że w każdej sekundzie mogę cię zabić. Zaapelowałeś do mnie o poprawę jakości swojego życia, uczyniłeś to, używając racjonalnego argumentu i odrobiny pochlebstw. No i spotkała cię nagroda.
Mikael potwierdził milcząco. W jego piersi niemiłosiernie tłukło się serce.
KWADRANS PO JEDENASTEJ Lisbeth Salander przewracała kolejną stronę gazety, popijając wodę z butelki. Dokonawszy odkrycia, nie zachłysnęła się jak Mikael, ale wytrzeszczyła oczy.
Klik!
Od dwóch godzin przekopywała się przez gazetki zakładowe. Gazetę główną, zatytułowaną niewyszukanie „Informacje o przedsiębiorstwie", zdobiło logo koncernu: powiewająca na wietrze szwedzka flaga, której jeden bok przechodził w strzałkę. Najwyraźniej pisemko było produktem działu reklamy i zawierało materiały propagandowe, których celem było stworzenie poczucia, że wszyscy zatrudnieni w firmie są jedną wielką rodziną.
W lutym 1967 roku Henrik Vanger wykazał się szerokim gestem wobec pięćdziesięciu pracowników głównego biura. Zafundował im i ich rodzinom tygodniowe ferie zimowe w Harjedalen. Bezpłatne wakacje były czymś w rodzaju podziękowania za wydajną pracę; w minionym roku koncern osiągnął rekordowy zysk. Do wynajętego z tej okazji ośrodka wczasowego pojechali również przedstawiciele działu PR, by przygotować specjalny fotoreportaż.
Większość zdjęć z zabawnymi podpisami pochodziła ze stoku narciarskiego, kilka – z baru, gdzie ten i ów roześmiany pracownik o zmrożonej twarzy wznosił kufel piwa. Dwa zdjęcia dokumentowały skromną przedpołudniową uroczystość, w trakcie której Henrik Vanger mianował czterdziestojednoletnią Ullę-Britt Mogren najlepszą pracownicą biurową roku. Otrzymała szklany półmisek i pięćset koron premii. Wręczenie nagrody miało miejsce na hotelowym tarasie, prawdopodobnie między jednym a drugim zjazdem ze stoku. Na jednej z fotografii uwieczniono około dwudziestu osób. Po prawej stronie, zaraz za Henrikiem, stał długowłosy blondyn. Miał na sobie ciemną kurtkę z wyraźnie jaśniejszymi wstawkami. Czarno-białe zdjęcie nie zdradzało koloru, ale Lisbeth mogła dać głowę, że jaśniejsze łaty na barkach są czerwone.
Podpis pod spodem wyjaśniał: pierwszy od prawej – studiujący w Uppsali, dziewiętnastoletni, Martin Vanger. Już teraz mówi się o nim jako o przyszłej nadziei kierownictwa koncernu.
– Got you - wymamrotała Lisbeth.
Wyłączyła lampkę, zostawiając na biurku porozrzucane gazety – niech się nimi jutro zajmie ta jędza, Bodil Lindgren.
Opuściła archiwum bocznymi drzwiami. W polowie drogi na parking przypomniała sobie, że przecież obiecała powiadomić strażnika. Rozejrzawszy się dookoła, stwierdziła, że musiałaby wrócić i obejść cały budynek, żeby dotrzeć do siedzącego po drugiej stronie wartownika. Fuck that - zdecydowała.
