-->

Plonace Echo

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Plonace Echo, Lee Child-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Plonace Echo
Название: Plonace Echo
Автор: Lee Child
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 302
Читать онлайн

Plonace Echo читать книгу онлайн

Plonace Echo - читать бесплатно онлайн , автор Lee Child

Jack Reacher to cz?owiek, kt?ry nie istnieje. Dawniej ?andarm wojskowy, obecnie cie? bez sta?ego miejsca zamieszkania, bez dokumentu ze zdj?ciem, samochodu czy konta w banku. Pojawia si?, by nast?pnego dnia znikn?? bez s?owa wyja?nienia.

Pod pal?cym s?o?cem Texasu Jack spotyka na swojej drodze Carmen Greer – ?on? bogatego w?a?ciciela p?l naftowych. Czy mo?na odm?wi? pomocy oszala?ej ze strachu, pi?knej kobiecie? Reacher zgadza si? wyst?pi? w roli ochroniarza. Ale czy nieznajoma jest szczera, czy naprawd? by?a maltretowana przez m??a, czy grozi jej ?miertelne niebezpiecze?stwo?

Inspirowana przez demony przesz?o?ci spirala zacie?nia si? coraz bardziej, ofiara staje si? katem, kat za? ofiar?. W poszukiwaniu prawdy Reacher jest zdany tylko na w?asny spryt i intuicj?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 42 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Mnie potrzebny jest Mobil – odparła. – W schowku na rękawiczki jest karta na stację Mobila. Nie mam czym zapłacić w Exxonie.

– Nie masz nawet forsy na benzynę?

Pokręciła głową.

– Skończyła się. Tankuję teraz na konto teściowej w Mobilu. Rachunek przyjdzie do niej dopiero za miesiąc.

Kierowała jedną ręką, ponieważ drugą sięgnęła do tyłu po torebkę. Rzuciła mu ją na kolana.

– Sam sprawdź – powiedziała.

– Nie przystoi grzebać w torebce damy.

– Ale ja ci pozwalam – nalegała. – Chcę, żebyś zrozumiał.

Z ociąganiem otworzył torebkę. Znalazł w niej szczotkę do włosów, cążki do paznokci oraz chudy portfel.

– Zajrzyj – kazała.

W przegródce znalazł banknot jednodolarowy. To było wszystko. Jeden dolar. Żadnych kart kredytowych. Prawo jazdy wydane w Teksasie ze zdjęciem, na którym miała wystraszoną minę. W przezroczystej kieszonce fotografia dziewczynki z połyskującymi blond włosami i żywymi oczami.

– To Ellie – wyjaśniła.

– Urocza dziewczyneczka.

– Prawda?

– Gdzie spałaś zeszłej nocy?

– W samochodzie.

– Jadłaś coś?

– Nie muszę jeść.

Zwolniła, może żeby oszczędzić paliwo.

– Zapłacę za benzynę – zaoferował. – Przecież w końcu jestem twoim pasażerem.

– No dobrze – przyjęła propozycję. – Pozwolę ci zapłacić. Ale tylko dlatego, żebym mogła pojechać po Ellie.

Znów wdusiła pedał gazu.

– Zatrzymaj się – rozkazał nagle.

– Po co?

– Rób, co mówię

Zerknęła na niego zdezorientowana, ale zjechała z drogi.

Odpiął pas, zerknął w dół i oderwał kieszeń w swojej koszuli.

– Co masz na sobie? – spytał.

– Co? O co ci chodzi?

– Powiedz mi dokładnie, w co jesteś ubrana.

Oblała się rumieńcem.

– Mam tę sukienkę – wyliczała – bieliznę oraz buty.

– Pokaż buty.

Zdjęła i podała mu obuwie. Sprawdził je dokładnie. Nie znalazł niczego. Rozpiął koszulę, zdjął i podał jej.

– Teraz wysiądę z samochodu – powiedział – i odwrócę się plecami. Rozbierz się do rosołu i włóż moją koszulę. Zostaw ubranie na siedzeniu i wyjdź z wozu.

– Czemu?

– Jeśli chcesz, żebym ci pomógł, to rób, o co proszę.

Wysiadł z samochodu i odszedł kawałek. Upał byt straszny Czuł, jak słońce pali mu skórę na ramionach. Po chwili usłyszał trzask otwieranych drzwi. Kiedy się odwrócił, zobaczył, jak wychodzi bosa w jego koszuli, która była na nią sporo za duża.

– Teraz odejdź i zaczekaj.

Odeszła trzy metry, on zaś wrócił do samochodu. Na siedzeniu leżało równiutko złożone ubranie. Jeszcze raz przeszukał torebkę i aktówkę. Nie znalazł nic szczególnego. Wytrząsnął sukienkę, biustonosz oraz figi. Nic w nich nie było schowane. Przeszukał resztę samochodu. Zajęło mu to dwadzieścia minut. Zajrzał we wszystkie możliwe zakamarki. Pod maskę, pod siedzenia, do bagażnika, dosłownie wszędzie. Niczego jednak nie znalazł, a dałby sobie głowę uciąć, że żadnemu cywilowi nie udałoby się przed nim niczego ukryć w aucie.

– W porządku – zawołał. – Ubieraj się.

Zaczekał odwrócony plecami, póki nie usłyszał jej za sobą. Trzymała w ręku jego koszulę. Wziął ją od niej i włożył.

– Po co to wszystko? – spytała.

– Teraz mogę ci pomóc – oznajmił. – Bo w końcu ci uwierzyłem.

– Czemu?

– Faktycznie nie masz żadnych pieniędzy. Nikt nie oddala się samochodem pięćset kilometrów od domu bez grosza przy duszy, chyba że znalazł się w poważnych tarapatach. A ktoś w opałach zasługuje na pomoc.

Pochyliła lekko głowę, jakby powiedział jej komplement. Albo odwrotnie, sama chciała mu się przypochlebić. Wsiedli z powrotem do samochodu, a ona szybko wjechała na szosę.

– Więc mamy cały rok – skonstatował. – To mnóstwo czasu. Za rok możesz być na drugim końcu świata. Zacząć wszystko od początku, prowadzić nowe życie. Czy mam ci w tym pomóc? W ucieczce?

W oddali pojawiły się jakieś budynki. Chyba stacja benzynowa.

– Utwierdź mnie, że nie popełniłam błędu – rzekła – że rok to wystarczająco dużo. Że nie ma powodu się spieszyć.

– Jasne – przytaknął. – Rok wystarczy. Nie ma pośpiechu.

ZATANKOWALI ponad siedemdziesiąt litrów benzyny, za które Reacher zapłacił tyle, co za noc w motelu. Podał należność przez swoje okno i zostawił dolara napiwku. Uznał, że benzyniarz na niego zasłużył. Termometr na tablicy rozdzielczej wskazywał temperaturę na zewnątrz 44 stopnie.

– Gracias, seňor – powiedziała Carmen. – Dzięki.

– Nie ma sprawy – odparł Reacher. – De nada, seňnorita

– Mówisz po hiszpańsku?

– Raczej nie – odparł. – Służyłem na całym świecie, więc znam po kilka zwrotów w wielu językach. Ale tylko tyle. Inaczej jest z francuskim. Całkiem nieźle mówię w tym języku. Moja mama była Francuzką. Paryżanką.

– Jesteś, więc w połowie cudzoziemcem – zauważyła.

– Czasem mam wrażenie, że więcej niż w połowie.

Uśmiechnęła się jakby z niedowierzaniem i wjechała na szosę.

– Powinieneś mnie tytułować seňora. Jestem mężatką.

– Faktycznie – powiedział. – Chyba jesteś.

Nie odzywała się przez ponad kilometr. Potem z rozmysłem wzięła głęboki oddech.

– Problem w tym – powiedziała – że nie mam całego roku.

– Dlaczego?

– Bo przed miesiącem jego kolega prawnik zjawił się u nas w domu i oświadczył, że szykuje się jakiś układ. Podejrzewam, że Slup wsypie swoich współpracowników w zamian za wcześniejsze wyjście z więzienia. Pewnie ten jego drugi kumpel forsuje to w biurze prokuratora okręgowego.

– Cholera – zaklął Reacher.

Carmen kiwnęła głową.

– Kiepska sprawa. Zwlekałam zbyt długo.

Reacher skinął głową.

– Na jakim są etapie?

– Decyzja już zapadła – powiedziała cicho.

– Kiedy mają go wypuścić?

– Dziś jest piątek. Chyba nie wypuszczają nikogo w weekend. Więc pewnie w poniedziałek. Boję się.

– Może się zmienił – podsunął Reacher. – Więzienie odmienia ludzi.

Mówił bez sensu. Wyraźnie widział to po jej minie. Ponadto z doświadczenia wiedział, że na pewno nie stają się tam lepsi.

– Nie. Jestem w poważnych opałach, Reacher. Uwierz mi.

Było w jej głosie coś niepokojącego.

– Dlaczego? Bo to ja go wydałam urzędowi skarbowemu – wyjaśniła.

– Jakim sposobem?

– Po prostu do nich zadzwoniłam. Numer można znaleźć w książce telefonicznej.Mają cały wydział do zbierania informacji od współ małżonków. To jeden z ważniejszych sposobów na łapanie krętaczy. Zwykle dzwonią tam rozwodzący się małżonkowie.

– Czemu więc się z nim nie rozwiodłaś? – spytał. – Mąż w więzieniu to niezły pretekst. Można by go oskarżyć o porzucenie.

Zerknęła na aktówkę leżącą na tylnym siedzeniu.

– To mi nie rozwiązuje problemu z Ellie. Sytuacja jeszcze bardziej by się pogmatwała. Wszyscy baliby się, że opuszczę stan. Slup mógłby sądownie nakazać mi podanie swojego nowego adresu zamieszkania, a ja nie miałabym wyjścia.

– Mogłabyś zostać w Teksasie – powtórzył.

Kiwnęła głową.

– Wiem, wiem. Ale nie mogę. Po prostu muszę stąd wyjechać, Reacher. Zostałam tu tak bardzo skrzywdzona, że muszę opuścić to miejsce. Nie tylko Slupa.

Wzruszył ramionami.

– W czym mam ci w takim razie pomóc? W ucieczce?

Nie odezwała się. Zadumał się nad tym, jak określiła mężczyzn, wśród których szukała swojego zbawcy. Bezrobotni kowboje z rodeo, zbiry. Mężczyźni zdolni do wielu rzeczy, ale czy potrafiliby przechytrzyć ścigające ją FBI? Trafił się jej jak ślepej kurze ziarno.

– Musisz działać szybko – zawyrokował. – Zostały tylko dwa dni, nie mamy czasu do stracenia. Odbierzemy Ellie, zawrócimy samochód o sto osiemdziesiąt stopni i ruszymy z kopyta. Może najpierw udamy się do Vegas.

– I co tam zdziałamy?

– Skombinujemy ci jakieś dokumenty. W mieście takim jak Vegas znajdziemy jakieś lokum, choćby tymczasowo. Mam trochę pieniędzy. Mogę postarać się o więcej, jeśli będzie trzeba.

– Nie mogę przyjąć od ciebie pieniędzy – zaoponowała. – To nie byłoby fair.

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 42 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название