Blikitna krew
Blikitna krew читать книгу онлайн
Kto m?g? porwa? syna Jacka Coldrena, znanego golfisty, kt?ry z ogromn? przewag? prowadzi w mistrzostwach USA? Podejrzenia padaj? na dawnego asystenta Jacka, Lloyda Rennarta. Tymczasem okazuje si?, ?e Rennart p?? roku wcze?niej pope?ni? samob?jstwo. A je?li ?yje i tylko upozorowa? w?asn? ?mier?? A mo?e Chad sfingowa? porwanie? Myron Bolitar podejmuje si? odnale?? ch?opca – po raz pierwszy bez swojego niezawodnego przyjaciela Wina, kt?ry z niewiadomych powod?w odmawia udzia?u w ?ledztwie. Jedyny trop, jakim dysponuje, to karta kredytowa zaginionego, z kt?rej kto? ci?gle korzysta. I tym razem klucz do wszystkich zagadek kryje si? w przesz?o?ci…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Zaczynam mieć dość wodzenia za nos.
Victoria w milczeniu skinęła powoli głową, ale się nie zatrzymała. Myron wszedł za nią do aresztu. W środku czekała na nich Linda Coldren. Przebrana w jasno-pomarańczowy aresztancki kombinezon, ręce miała skute kajdankami
Spojrzała pustymi oczami na Myrona. Nie było powitań, uścisków, uprzejmości.
– Myron chce wiedzieć, dlaczego wątpię, czy odcięty palec Chada nam pomoże – oznajmiła bez wstępów Victoria.
Linda uśmiechnęła się smutno i spojrzała mu w oczy.
– To zrozumiałe pytanie.
– O co tu chodzi, do diabła?! – zirytował się. – Przecież wiem, że nie odcięłaś palca własnemu synowi.
– Nie odcięłam – odparła ze smutnym uśmiechem. – Ta część historii się zgadza.
– Jak to część?
– Powiedziałeś, że nie odcięłam palca własnemu synowi. Chad nie jest moim synem.
Rozdział 36
Znów coś sobie skojarzył.
– Jestem bezpłodna – wyjaśniła Linda pozornie swobodnym tonem, lecz cierpienie wyzierało z jej oczu tak jawnie i dojmująco, że o mały włos się nie wzdrygnął. – Moje jajniki nie produkują jajeczek, a Jack koniecznie chciał mieć potomka.
– Wynajęliście matkę zastępczą?
Linda spojrzała na Victorię.
– Tak – odparła. – Choć niezupełnie legalnie.
– Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa – wtrąciła Victoria.
– Pani to załatwiła?
– Wypełniłam potrzebne dokumenty. Adopcja była całkowicie legalna.
– Chcieliśmy to zachować w tajemnicy – powiedziała Linda. – Właśnie dlatego tak wcześnie zrezygnowałam ze startu w turniejach. Zaszyłam się w ustroniu. Zakładaliśmy, że matka biologiczna nie dowie się, kim jesteśmy.
Myron ponownie coś sobie skojarzył.
– A jednak się dowiedziała.
– Tak. Następne skojarzenie.
– To Dianę Hoffman, tak?
Linda była zbyt wyczerpana, by zrobić zaskoczoną minę.
– Skąd wiesz?
– Domysł płynący z doświadczenia.
No bo z jakiej racji Jack zatrudniłby Dianę Hoffman jako asystentkę? Z jakiego innego powodu zareagowałaby ona tak ostro na stosunek Coldrenów do porwania syna?
– Jak na was trafiła? – spytał.
– Wszystko załatwiliśmy legalnie – powtórzyła Victoria. – Ale po wprowadzeniu nowego prawa regulującego dostęp do dokumentów, Dianę nie miała z tym większych trudności.
Następne skojarzenie.
– Dlatego nie mogłaś rozwieść się z Jackiem – domyślił się Myron. – Jako biologicznemu ojcu przyznano by mu opiekę nad synem.
Linda przygarbiła się. Skinęła głową.
– Czy Chad o tym wie?
– Nie.
– Tak myślisz.
– Słucham?
– Nie wiesz tego na pewno. Może się dowiedział. Na przykład od Jacka albo od Dianę. Może od tego wszystko się zaczęło.
Victoria splotła ręce.
– Nie rozumiem, Myron. Przypuśćmy, że Chad poznał prawdę. Ale jak mogło to doprowadzić do samoporwania i śmierci jego ojca?
Dobre pytanie. Myron pokręcił głową.
– Jeszcze nie wiem – odparł. – Muszę to przemyśleć. Czy policja wie o tej sprawie?
– O adopcji?
– Tak.
Wreszcie wszystko zaczęło nabierać sensu.
– To podsuwa prokuraturze okręgowej motyw. Powiedzą, że Jack, składając pozew o rozwód, sprowokował Lindę. Zabiła go, żeby zachować syna.
Victoria Wilson ze zrozumieniem pokiwała głową.
– A ponieważ nie jest biologiczną matką, są dwa wyjścia: albo kochała syna tak bardzo, że chcąc go ocalić, zamordowała męża, albo przeciwnie! Chad nie był jej dzieckiem, i dlatego posunęła się do odcięcia mu palca – podsumowała Victoria.
– Tak czy owak znalezienie palca w niczym nie pomoże. Victoria potaknęła. Nie wypomniała mu, choć mogła: „Przecież panu mówiłam”.
– Mogę coś dodać? – wtrąciła Linda.
Obrócili się w jej stronę.
– Przestałam kochać Jacka. Powiedziałam ci to od razu, Myron. Nie przyznałabym się do tego, gdybym chciała go zabić.
Myron skinął głową. Argument brzmiał sensownie.
– Ale kocham syna. Mojego syna! Bardziej niż własne życie. To skrajnie chory, niedorzeczny pomysł podejrzewać, że go okaleczyłam, bo jestem jego przybraną, a nie biologiczną matką. Kocham Chada najprawdziwszą matczyną miłością.
Zamilkła, pierś jej falowała.
– Chcę, żebyście oboje to wiedzieli.
– Wiemy – odparła Victoria. – Usiądźmy. Kiedy usiedli, znów przejęła inicjatywę.
– Wprawdzie to dopiero początek, jednak czas pomyśleć o uzasadnionych wątpliwościach. W ich oskarżeniu są luki. Wykorzystam je. Wpierw jednak chciałabym poznać inne hipotezy.
– Inaczej mówiąc, innych podejrzanych – dopowiedział Myron.
– Otóż to – podchwyciła.
– Już teraz chowa pani jednego asa w rękawie, prawda?
Spokojnie skinęła głową.
– Tak.
– Tada Crispina, zgadza się? Na Victorii nie zrobiło to wrażenia, ale Lindę zaskoczyło.
– Owszem, jest podejrzany.
– Wczoraj wieczorem zostałem jego agentem – rzekł Myron. – Rozmowa o nim spowodowałaby sprzeczność interesów.
– Wobec tego nie będziemy o nim mówić.
– Nie jestem pewien, czy to wystarczy.
– W takim razie zrezygnuje pan z niego – oświadczyła Victoria. – Linda wynajęła pana pierwsza. Ma pan wobec niej zobowiązania. Jeśli widzi pan tu jakąś sprzeczność, zadzwoni pan do Tada Crispina i mu powie, że nie może go pan reprezentować.
Wiedziała, że wpadł w pułapkę.
– Porozmawiajmy o innych podejrzanych – zaproponował.
Kiwnęła aprobująco głową. Wygrała bitwę.
– Niech pan mówi – zachęciła.
– Po pierwsze, Esme Fong.
Myron przedstawił im wszystkie argumenty wskazujące na uzasadnione podejrzenia wobec Esme. Victoria, jak zwykle, miała senną minę, a Linda taką, jakby chciała zamordować.
– Uwiodła mojego syna?! – krzyknęła. – Ta żmija weszła pod mój dach i uwiodła mi syna?!
– Najwyraźniej.
– Nie wierzę! To dlatego Chad trafił do tego obskurnego motelu?
– Tak…
– Dobra nasza – wtrąciła Victoria. – Esme Fong miała motyw, możliwość i jako jedna z niewielu wiedziała, gdzie jest Chad.
– Niestety, ma też alibi – dodał Myron.
– Niezbyt mocne. Z tego hotelu są na pewno inne wyjścia. Mogła się przebrać. Mogła się wymknąć, kiedy Miguel był w łazience. To dobra kandydatka. Kto jeszcze?
– Lloyd Rennart.
– Kto?
– Były workowy Jacka – wyjaśnił Myron. – To ten, który pomógł mu zawalić mistrzostwa.
– Dlaczego on? Victoria zmarszczyła brwi.
– Zwróćcie uwagę na zbieżność w czasie. Jack wraca na miejsce swojej największej klęski i nagle dzieje się to wszystko. To nie może być przypadek. Wyrzucając Rennarta, Jack zrujnował mu życie. Rennart rozpił się. Zabił żonę w katastrofie.
– Co takiego? – spytała Linda.
– Niedługo po tamtych mistrzostwach pijany Lloyd skasował samochód. W kraksie zginęła jego żona.
– Znałaś ją? – spytała Victoria.
Linda pokręciła głową.
– Nie poznaliśmy jego rodziny – odparła. – Spotykałam go, o ile pamiętam, tylko na polu golfowym i u nas w domu.
Victoria splotła ręce i usiadła wygodniej.
– Dla mnie nie jest podejrzany.
– Rennart pragnął się zemścić. Czekał na to dwadzieścia trzy lata.
Victoria ponownie zmarszczyła brwi.
– Przyznaję, to teza trochę naciągana – dodał Myron.
– Trochę? Niedorzeczna. Czy pan wie, gdzie podziewa się Lloyd Rennart?
– To trochę skomplikowane.
– Ach tak.
– Być może popełnił samobójstwo.
Victoria spojrzała na Lindę i znów na Myrona.
– Zechce pan to rozwinąć?
– Nie znaleziono ciała. Lecz w powszechnej, opinii skoczył w przepaść w Peru.
– No nie… – jęknęła Linda.
– Co się stało? – spytała Victoria.
– Dostaliśmy stamtąd pocztówkę.
– Kto?
– Jack. Zeszłej jesieni albo w zimie. Ale bez podpisu. Myronowi przyśpieszył puls. Zeszłej jesieni albo w zimie!
Mniej więcej właśnie wtedy Lloyd Rennart podobno skoczył w przepaść.
– Co na niej było?
– Tylko dwa słowa: „Wybacz mi”.