-->

Nie mow nikomu

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Nie mow nikomu, Coben Harlan-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Nie mow nikomu
Название: Nie mow nikomu
Автор: Coben Harlan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 216
Читать онлайн

Nie mow nikomu читать книгу онлайн

Nie mow nikomu - читать бесплатно онлайн , автор Coben Harlan

Od ?mierci Elizabeth z r?k seryjnego zab?jcy min??o osiem lat, ale m?ody lekarz David Beck nie potrafi o niej zapomnie?. Niespodziewanie poczt? elektroniczn? otrzymuje niezbity dow?d, ?e jego ?ona nadal ?yje. Jak to mo?liwe, skoro jej cia?o zosta?o zidentyfikowane ponad wszelk? w?tpliwo??? "Bez po?egnania" – "Trzy dni przed ?mierci? matka wyzna?a – to by?y niemal jej ostatnie s?owa – ?e m?j brat wci?? ?yje" – tak zaczyna si? najnowszy thriller Cobena. Od dnia, w kt?rym brat Willa Kleina, Ken, zamordowa? Juli?, jego by?? sympati?, min??o jedena?cie lat. ?cigany mi?dzynarodowymi listami go?czymi, dos?ownie zapad? si? pod ziemi?. Z czasem rodzina uzna?a go za zmar?ego. Przegl?daj?c dokumenty rodzic?w, Will natrafia na ?wie?o zrobione zdj?cie Kena. Wkr?tce potem znika Sheila, narzeczona Willa.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 65 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Solidne alibi.

– Kto ci je zapewni?

– No, cóż – odparłem. – To właśnie jest najciekawsze.

Agent specjalny Carlson wyjął telefon komórkowy.

– Taak?

– Mam jeszcze coś – zameldował jego partner Stone.

– Co?

– Beck przed kilkoma godzinami odwiedził podrzędnego adwokacinę, niejakiego Flannery’ego. Był z nim jakiś czarny gangster.

Carlson zmarszczył brwi.

– Myślałem, że jego adwokatem jest Hester Crimstein.

– Nie szukał porady prawnej. Wypytywał go o dawną sprawę.

– Jaką sprawę?

– Osiem lat temu aresztowano recydywistę, niejakiego Gonzaleza, pod zarzutem zamordowania Brandona Scope’a. Elizabeth Beck dała facetowi niepodważalne alibi. Beck chciał poznać szczegóły.

Carlsonowi zakręciło się w głowie. Co, do diabła…?

– Jeszcze coś?

– To wszystko – odparł Stone. – Gdzie jesteś?

– Zadzwonię do ciebie później, Tom. – Carlson rozłączył się i wybrał inny numer.

Odezwał się kobiecy głos.

– National Tracing Center.

– Pracujesz po godzinach, Donno?

– Właśnie chciałam stąd wyjść, Nick. Czego chcesz?

– Naprawdę dużej przysługi.

– Nie – odparła bez wahania. A potem z westchnieniem dodała: – Jakiej?

– Masz jeszcze tę trzydziestkęósemkę, którą znaleźliśmy w skrytce depozytowej Sarah Goodhart?

– O co chodzi?

Powiedział jej, czego chce. Kiedy skończył, usłyszał:

– Żartujesz, prawda?

– Znasz mnie, Donno. Nie mam poczucia humoru.

– To żadna nowina. – Znowu westchnęła. – Zarządzę poszukiwania, ale nie ma mowy, żeby wyniki były na dziś wieczór.

– Dzięki, Donno. Jesteś wspaniała.

Gdy Shauna weszła do foyer, ktoś ją zawołał.

– Przepraszam! Pani Shauna?

Spojrzała na mężczyznę o nażelowanych włosach i w drogim garniturze.

– Z kim mam przyjemność?

– Agent specjalny Nick Carlson.

– Dobranoc, panie agencie.

– Wiemy, że do pani dzwonił.

Shauna zasłoniła dłonią udawane ziewnięcie.

– Na pewno jesteście dumni z tego osiągnięcia.

– Słyszała pani kiedyś o udzielaniu pomocy przestępcy?

– Niech mnie pan nie straszy – odparła z wystudiowaną obojętnością – bo posiusiam się na ten tani chodnik.

– Sądzi pani, że blefuję?

Wyciągnęła ręce, składając dłonie.

– Aresztuj mnie, przystojniaku. – Rozejrzała się wokół. – Czy wy, chłopcy, zwykle nie podróżujecie parami?

– Przyszedłem sam.

– Widzę. Mogę już iść?

Carlson starannie poprawił okulary.

– Nie sądzę, by doktor Beck zabił kogokolwiek.

Zatrzymała się.

– Niech mnie pani źle nie zrozumie. Mamy mnóstwo dowodów, że to zrobił. Wszyscy moi koledzy są pewni, że jest winny. Wciąż są prowadzone szeroko zakrojone poszukiwania.

– Uhm – mruknęła podejrzliwie Shauna. – Tylko pan jakimś cudem ujrzał prawdę?

– Po prostu uważam, że tu chodzi o coś innego.

– Na przykład?

– Miałem nadzieję, że pani mi to powie.

– A jeśli podejrzewam, że to podstęp?

Carlson wzruszył ramionami.

– Nic nie mogę na to poradzić.

Zastanowiła się.

– Nieważne – powiedziała w końcu. – Ja nic nie wiem.

– Wie pani, gdzie on się ukrywa.

– Nie wiem.

– A gdyby pani wiedziała?

– Nie powiedziałabym panu. To także pan wie.

– Owszem – rzekł Carlson. – Dlatego domyślam się, że nie wyjaśni mi pani, dlaczego chciał, żeby wyprowadziła pani na spacer jego psa.

Pokręciła głową.

– Wkrótce i tak się pan dowie.

– On poważnie ucierpi, zdaje sobie pani z tego sprawę. Pani przyjaciel napadł na policjanta. Nie wymknie się nam.

Shauna wytrzymała jego spojrzenie.

– Nic nie mogę na to poradzić.

– No tak, chyba nic.

– Mogę pana o coś spytać?

– Proszę strzelać – odparł Carlson.

– Dlaczego pan uważa, że on jest niewinny?

– Sam nie wiem. Mnóstwo drobiazgów… – Carlson przechylił głowę na bok. – Czy wiedziała pani, że Beck zarezerwował miejsce w samolocie do Londynu?

Shauna spojrzała w głąb holu, usiłując zyskać na czasie. Jakiś mężczyzna wszedł i uśmiechnął się do niej z uznaniem. Zignorowała go.

– Bzdura – orzekła w końcu.

– Właśnie wracam z lotniska – ciągnął Carlson. – Zarezerwował miejsce trzy dni temu. Oczywiście nie pokazał się. Najdziwniejsze było jednak to, że za bilet zapłacono kartą kredytową wystawioną na Laurę Mills. Czy to nazwisko coś pani mówi?

– A powinno?

– Pewnie nie. Wciąż pracujemy nad tym, ale to zapewne pseudonim.

– Czyj?

Carlson wzruszył ramionami.

– Zna pani Lisę Sherman?

– Nie. A co ona ma z tym wspólnego?

– Zarezerwowała miejsce na ten sam lot do Londynu. Miała siedzieć obok naszego podejrzanego.

– I też się nie zjawiła?

– Niezupełnie. Zgłosiła się do odprawy, ale kiedy zapowiedziano lot, nie weszła na pokład. Dziwne, nie sądzi pani?

– Nie mam pojęcia, co o tym myśleć – odparła Shauna.

– Niestety, nikt nie jest w stanie udzielić nam żadnych informacji o Lisie Sherman. Nie miała żadnego bagażu, a bilet kupiła w automacie. Dlatego zaczęliśmy sprawdzać wszelkie możliwe powiązania. I jak pani sądzi, co odkryliśmy?

Shauna potrząsnęła głową.

– Nic – rzekł Carlson. – To wygląda na następny pseudonim. Czy zna pani nazwisko Brandon Scope?

Shauna zesztywniała.

– O co chodzi, do licha?

– Doktor Beck w towarzystwie jakiegoś czarnoskórego mężczyzny odwiedził dziś adwokata, niejakiego Petera Flannery’ego. To on bronił podejrzanego o zamordowanie Brandona Scope’a. Doktor Beck wypytywał go o to i o rolę Elizabeth w tej sprawie. Domyśla się pani powodu?

Shauna zaczęła grzebać w torebce.

– Szuka pani czegoś?

– Papierosa – odrzekła. – Ma pan jednego?

– Przykro mi, nie.

– Do licha. – Przestała grzebać w torebce i napotkała jego spojrzenie. – Dlaczego mówi mi pan to wszystko?

– Mam cztery trupy. Chcę wiedzieć, co się dzieje.

– Cztery?

– Rebecca Schayes, Melvin Bartola, Robert Wolf… to ci dwaj mężczyźni, których znaleźliśmy nad jeziorem. I Elizabeth Beck.

– To KillRoy zabił Elizabeth.

Carlson przecząco pokręcił głową.

– Dlaczego pan tak uważa?

Pokazał jej brązową kopertę.

– Przede wszystkim dlatego.

– Co to jest?

– Protokół jej sekcji.

Shauna przełknęła ślinę. Poczuła dreszcz lęku, od którego mrowiło w palcach. Ostateczny dowód, wyjaśniający wszystko. Bardzo starała się zachować spokój.

– Mogę spojrzeć?

– Po co?

Nie odpowiedziała.

– A co ważniejsze, dlaczego Beck tak bardzo chciał to zobaczyć?

– Nie wiem, o czym pan mówi – odparła, ale te słowa zabrzmiały tak nieszczerze, że agent z pewnością też to wyczuł.

– Czy Elizabeth Beck była narkomanką? – zapytał Carlson.

To pytanie zupełnie ją zaskoczyło.

– Elizabeth? Skądże.

– Jest pani pewna?

– Oczywiście. Pracowała z uzależnionymi. Uczono ją wystrzegać się narkotyków.

– Znam wielu gliniarzy z obyczajówki, którzy chętnie spędzają kilka godzin z prostytutkami.

– Ona nie była taka. Elizabeth nie była chodzącym aniołem, ale narkotyki? W życiu.

Ponownie pokazał jej brązową kopertę.

– Badanie toksykologiczne wykazało obecność kokainy i heroiny w jej organizmie.

– Zatem pewnie Kellerton wmusił w nią te narkotyki.

– Nie – rzekł Carlson.

– Skąd pan wie?

– Są tu również wyniki innych badań. Tkanek i włosów. Wykazują, że zażywała narkotyki co najmniej przez kilka miesięcy.

Pod Shauna ugięły się nogi. Oparła się o ścianę.

– Posłuchaj, Carlson, przestań się ze mną bawić w ciuciubabkę. Pokaż mi ten raport, dobrze?

Rozważył tę propozycję.

– A może tak – powiedział. – Będę pokazywał po jednej kartce. W zamian za kolejne informacje. Co ty na to?

– Carlson, co to ma być, do diabła?

– Dobranoc, Shauno.

– No dobra, dobra, zaczekaj chwilkę.

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 65 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название