Dotyk Smierci
Dotyk Smierci читать книгу онлайн
W luksusowym nowojorskim apartamentowcu zostaje zastrzelona Sharon DeBlass, wnuczka wp?ywowego senatora. ?ledztwo w tej sprawie prowadzi porucznik Eve Dallas – m?oda, zdolna i energiczna policjantka z wydzia?u zab?jstw. Pierwsze ?lady prowadz? do Roarke'a – tajemniczego miliardera, o kt?rym nie wiadomo nic, poza tym, ?e jest osza?amiaj?co bogaty, przystojny i inteligentny – i ?e lekcewa?y sobie wszelkie zasady i nakazy. Jakie skutki b?dzie mia?o spotkanie tych dwojga? Tymczasem zab?jca uderza drugi raz.
Nora Roberts, mistrzyni w ??czeniu w?tk?w sensacyjnych i romansowych znowu dostarcza swoim czytelniczkom wspania?ej rozrywki.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Znowu zaczęła płakać; ukryła twarz w dłoniach, łkając cicho. Ewa wzięła od niej szklankę, z której prawie nic nie wypiła, i poczekała, aż minie pierwszy ból i szok.
– Czy to był trudny rozwód? Czy pani ojciec był rozgniewany?
– Raczej zdumiony. Zakłopotany. Smutny. Chciał, żeby wróciła i zawsze powtarzał, że jest to tylko etap przejściowy w jej życiu. On… – Nagle pojęła cel tego pytania. Opuściła ręce. – Nigdy by jej nie skrzywdził. Nigdy, nigdy, nigdy. Kochał ją. Każdy ją kochał. Nic nie można było na to poradzić.
– W porządku. – Tą sprawą Ewa zajmie się. później. – Byłyście zżyte z matką?
– Tak, bardzo zżyte.
– Czy rozmawiała z panią o swoich klientach?
– Czasami. Czułam się wtedy zakłopotana, ale znalazła sposób, by przedstawiać to wszystko niesłychanie zabawnie. Nazywała siebie Seksowną Babunią i rozśmieszała mnie.
– Czy kiedykolwiek wspominała, że ktoś budzi jej niepokój?
– Nie. Umiała obchodzić się z ludźmi. Między innymi na tym polegał jej urok. Zamierzała to robić tylko do chwili opublikowania swej pierwszej książki.
– Wymieniła kiedyś nazwisko Sharon DeBlass albo Loli Starr?
– Nie. – Samantha zaczęła odgarniać włosy z czoła, gdy nagle jej ręką zawisła w powietrzu. – Starr, Lola Starr. Słyszałam w wiadomościach. Słyszałam o niej. Została zamordowana. O Boże! O Boże! – Opuściła rękę i włosy znowu opadły jej na twarz.
– Poproszę funkcjonariusza, żeby odwiózł panią do domu, Samantho.
– Nie mogę wyjść. Nie mogę jej zostawić.
– Owszem, może pani. Zajmę się nią. – Ewa położyła ręce na ^dłoniach Samanthy. – Obiecuję, że się nią zajmę w pani imieniu.
Proszę już iść. – Pomogła Samancie wstać. Objęła w talii zrozpaczoną kobietę i zaprowadziła ją do drzwi. Chciała, żeby wyszła, zanim ekipa techniczna skończy pracę w sypialni. – Czy pani mąż jest w domu?
– Tak, z dziećmi. Mamy dwoje dzieci. Dwuletnie i półroczne. Tony jest w domu z dziećmi.
– Dobrze. Jaki jest pani adres?
Kobieta wciąż była w szoku. Ewa miała nadzieję, że apatia, jaką dostrzegła w twarzy Samanthy, gdy podawała adres w Westchester, pomoże jej przetrwać najtrudniejsze chwile.
– Banks!
– Tak jest, pani porucznik.
– Zawieźcie panią Bennett do domu. Wezwę innego funkcjonariusza do pełnienia służby przy drzwiach. Zostańcie z rodziną tak długo, jak długo będziecie potrzebni.
– Tak jest, pani porucznik. – Banks ze współczuciem poprowadził Samanthę w stronę wind. – Tędy, pani Bennett – mruknął.
Samantha oparła się całym ciałem o Banksa, jakby była pijana.
– Zajmie się nią pani?
Ewa popatrzyła w przerażone oczy Samanthy.
– Obiecuję.
Godzinę później Ewa weszła do budynku policji z kotem pod pachą.
– Proszę, proszę, pani porucznik złapała kota włamywacza. – Siedzący za biurkiem sierżant zaśmiał się z własnego dowcipu.
– Żartowniś z ciebie, Riley. Komendant jest jeszcze u siebie?
– Czeka na panią. Ma pani iść na górę, gdy tylko się pani pokaże.
– Pochylił się i podrapał mruczącego kota. – Następne zabójstwo? – Tak.
Usłyszawszy głośne cmoknięcie, podniosła oczy i zobaczyła, że jakiś przystojniaczek w kombinezonie ze sztucznego materiału patrzy na nią pożądliwym wzrokiem. Kombinezon i krew kapiąca z kącika jego ust były dokładnie w tym samym kolorze. Za jedną rękę przykuty był do ławki. Drugą potarł krocze i mrugnął do niej.
– Hej, dziecinko. Mam tu coś dla ciebie.
– Powiadom komendanta Whitneya, że już do niego idę – powiedziała Rileyowi, gdy sierżant przewrócił oczami.
Nie mogąc się oprzeć, podeszła do ławki i pochyliła się na tyle nisko, że poczuła kwaśny smród wymiotów.
– To było urocze powitanie – mruknęła, po czym uniosła brew, gdy mężczyzna odsunął kawałek materiału i poruszył swą męskością.
– Spójrz, kotku, jaki malutki, malusieńki penis – powiedział.
– Uśmiechnęła się i pochyliła jeszcze trochę niżej.
– Lepiej na niego uważaj, ty skurwielu, bo mój kotek może go pomylić z malutką, malusieńką myszką i go odgryźć.
Poczuła się lepiej, widząc, jak obiekt jego dumy i radości skurczył się, zanim zdążył go zakryć. W dobrym humorze wsiadła do windy i poprosiła o piętro dowódcy Whitneya.
Czekał na nią z Feeneyem i raportem, który przesłała bezpośrednio z miejsca zbrodni. Zgodnie z obowiązującą procedurą złożyła jeszcze ustne sprawozdanie z przebiegu zdarzeń.
– Więc to jest ten kot – rzekł Feeney.
– Córka denatki była w takim stanie, że nie miałam sumienia obarczać jej opieką nad tym zwierzakiem. – Ewa wzruszyła ramionami. – A nie mogłam go tak po prostu zostawić. – Wolną ręką sięgnęła do torebki. – Jej dyskietki. Wszystkie są oznaczone. Przejrzałam jej terminarz spotkań. Ostatnie tego dnia miała o szóstej trzydzieści. Z Johnem Smithem. To broń. – Położyła schowaną do plastykowej torebki broń na biurku komendanta. – Przypomina Rugera P – dziewięćdziesiąt.
Feeney zerknął na rewolwer i kiwnął głową.
– Szybko się uczysz, dziecinko.
– Kułam po nocach.
– Początek dwudziestego pierwszego wieku, prawdopodobnie dwutysięczny ósmy albo dziewiąty. – Oświadczył Feneey, obróciwszy w dłoniach torebkę z bronią. – Jest w świetnym stanie. Numer seryjny nietknięty. Sprawdzenie go nie zajmie dużo czasu – dodał i wzruszył ramionami. – Ale jest za sprytny, by posługiwać się zarejestrowaną bronią.
– Sprawdź ją – rozkazał Whitney i wskazał przez pokój na jednostkę pomocniczą. – Dallas, kazałem obserwować twój budynek, jeśli będzie próbował podrzucić ci kolejną dyskietkę, namierzymy go.
– Jeśli będzie się trzymał przyjętych przez siebie reguł gry, to pojawi się w ciągu dwudziestu czterech godzin. Na razie powiela ten sam wzorzec, mimo że każda z jego ofiar reprezentuje zupełnie inny typ kobiety: DeBlass była fascynująca i wyrafinowana; Starr młodziutka i dziecinna; a ta odgrywała rolę pocieszycielki, wciąż młodej, choć dojrzałej.
– Wciąż przesłuchujemy sąsiadów, zamierzam też odwiedzić jej rodzinę oraz zajrzeć do sprawy rozwodowej. Mam wrażenie, że przyjęła tego faceta pod wpływem chwilowego impulsu. We wtorki zawsze spotykała się z córką. Chciałabym, żeby Feeney sprawdził jej rozmowy, zobaczył, czy zabójca sam do niej zadzwonił. Nie uda nam się ukryć tego przed mediami, panie komendancie. A dziennikarze ostro nas zaatakują.
– Już się zająłem uciszeniem mediów.
– Może być bardziej gorąco, niż się nam wydaje. – Feeney podniósł oczy znad terminalu. Popatrzył na Ewę takim wzrokiem, że krew zastygła jej w żyłach.
– Narzędzie zbrodni jest zarejestrowane. Zostało kupione jesienią podczas cichej aukcji u Sotheby'ego. Na nazwisko Roarke.
Ewa milczała przez chwilę. Nie przejęła się informacją Feeneya.
– To niezgodne ze sposobem działania zabójcy – zdołała powiedzieć. – I głupie. A Roarke nie jest głupi.
– Pani porucznik…
– To pułapka, panie komendancie. Oczywiste oszustwo. Cicha aukcja. Nawet kiepski programista może posłużyć się czyimś NI ł podbić cenę. Jak za to zapłacono? – zapytała Feneeya.
– Będę musiał zajrzeć do rejestru Sotheby'ego, gdy otworzą biuro jutro rano.
– Założę się, że zapłacono gotówką, przelewem elektronicznym. Dom aukcyjny dostał pieniądze, więc dlaczego miałby kwestionować całą transakcję? – Może jej głos brzmiał spokojnie, ale umysł pracował jak szalony. – I dostawa. Wszystko przemawia za elektroniczną stacją przesyłkową. Korzystając z jej usług nie trzeba podawać swojego NI; wystarczy wprowadzić kod przekazu.
– Dallas. – Whitney mówił opanowanym głosem. – Przywieź go na przesłuchanie.
– Nie mogę.
Jego oczy pozostały spokojne, obojętne.
– To rozkaz. Jeśli masz problemy osobiste, załatw je w domu.
– Nie mogę go przywieźć – powtórzyła. – Przebywa na stacji międzyplanetarnej FreeStar, kawał drogi od miejsca zabójstwa.
– Jeśli podał do publicznej wiadomości, że będzie na FreeStar…
– Nie podał – przerwała mu. – I tu właśnie morderca popełnił błąd. Podróż Roarke'a jest tajna, tylko kilka osobistości zostało o niej powiadomionych. Panuje powszechne przekonanie, że Roarke jest w Nowym Jorku.