-->

Z Jak Zwloki

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Z Jak Zwloki, Grafton Sue-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Z Jak Zwloki
Название: Z Jak Zwloki
Автор: Grafton Sue
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 282
Читать онлайн

Z Jak Zwloki читать книгу онлайн

Z Jak Zwloki - читать бесплатно онлайн , автор Grafton Sue

Kinsey Millhone, trzydziestodwuletnia mieszkanka Kalifornii posiadaj?ca licencj? prywatnego detektywa, zostaje wynaj?ta przez m?odego ch?opaka, poznanego podczas ?wicze? rehabilitacyjnych w miejscowej si?owni. Z wypadku, w kt?rym jego porsche zosta? staranowany przez nieznane auto i zepchni?ty do kanionu, Bobby Callahan ledwo wyszed? z ?yciem, straszliwie okaleczony; jad?cy z nim kolega zgin?? na miejscu. Cho? ani rodzina, ani policja w to nie wierz?, Bobby jest przekonany, ?e usi?owano go zabi?, poniewa? dowiedzia? si? czego?, co stanowi bezpo?rednie zagro?enie dla mordercy. Dotkni?ty po wypadku cz??ciow? utrat? pami?ci, nie potrafi odtworzy? informacji, b?d?cej kluczem do zagadki. Zanim sobie przypomni, zginie. Kinsey Millhone zawsze wywi?zuje si? z umowy. Nie uda?o si? zapobiec zbrodni – ale teraz uczyni wszystko, by odnale?? jej sprawc?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 37 38 39 40 41 42 43 44 45 ... 54 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Myślę, że Bobby miał romans.

– Nie ma w tym nic dziwnego. Chyba wspomniałam, że umawiał się z kimś.

– Z Nolą.

Gapiła się na mnie, jakby czekając na pointę. Ostatecznie rzekła:

– Nie mówisz tego poważnie.

– Z tego, co słyszałam, Bobby miał z kimś romans, w kimś się zakochał. To przede wszystkim dlatego zerwał z Carrie St. Cloud. Mam powody przypuszczać, że chodziło tu o Nolę Fraker, choć nie potwierdziłam tego jeszcze.

– To mi się nie podoba. Mam nadzieję, że to nieprawda.

– Nie wiem, co ci powiedzieć. Elementy pasują do układanki.

– A przecież mówiłaś, że był zakochany w Kitty.

– Może nie „zakochany”. Przypuszczam, że bardzo ją kochał. Co nie znaczy wcale, że to był motyw jego działań. Ona upiera się, że nic między nimi nie zaszło i skłonna jestem w to wierzyć. Gdyby łączyły ich stosunki intymne, prawdopodobnie ty pierwsza byś o tym wiedziała. Znasz ją przecież. Jest niedojrzała i zagubiona, a on z pewnością wiedział, co do niej czujesz. Niezależnie od tego, co go z nią łączyło, mógł też się związać z jakąś inną osobą.

– Ale Nola jest szczęśliwą małżonką. Ona i Jim odwiedzali nas dziesiątki razy. Nikt nawet nie pomyślał, by mogło być coś między nimi.

– Rozumiem twój punkt widzenia, ale tak właśnie toczy się gra. Skrywacie swoje uczucie. Ty i twój kochanek uczestniczycie w tym samym towarzyskim spotkaniu, spacerujecie, grzecznie plotkując, ignorując siebie nawzajem… Ale nie nazbyt stanowczo, gdyż to by wydało się podejrzane. Lekkie dotknięcia dłoni przy misie z ponczem, ukradkowe spojrzenia przez długość sali. To wszystko wielki, rubaszny żart i później chichoczecie z tego w łóżku jak dzieci, które wyprowadziły w pole dorosłych.

– Ale czemu Nola? Cały ten pomysł jest niedorzeczny.

– Wcale nie. To piękna kobieta. Może kiedyś się spotkali i iskra wznieciła ogień? A może od lat wodzili za sobą wzrokiem? Tak naprawdę to musiało zacząć się zeszłego lata, gdyż nie sądzę, by jego związek z Nolą mógł przeplatać się długo ze związkiem z Carrie. Nie wyglądał mi na kogoś, kto prowadzi podwójne życie.

Wyraz twarzy Glen uległ zmianie i spojrzała na mnie z wyraźnym zakłopotaniem.

– O co chodzi?

– Coś sobie przypomniałam. Zeszłego lata byliśmy z Derekiem przez dwa miesiące w Europie. Po powrocie zauważyłam, że nagle Frakerowie składają nam częste wizyty, ale przeszłam nad tym do porządku dziennego. Wiesz, jak to jest. Czasami spotykasz się wiele razy z jakąś parą, po czym ona znika na jakiś czas z twojego życia. Po prostu nie do wiary, że mogła coś takiego zrobić mnie albo Jimowi. Przez to czuję się jak zazdrosna małżonka. Jakby mnie okpiono.

– Ależ Glen, daj spokój. Może to najlepsza rzecz, jaka go kiedykolwiek spotkała. Może pomogła mu dorosnąć. Kto wie? Bobby był dobrym chłopakiem. Poza tym, jaką to teraz robi różnicę? – Może nie miałam racji, ale nie chciałam, by znów zaczęła opowiadać, kim był i co zrobił.

Jej policzki zabarwiły się lekko na różowo, gdy spoglądała na mnie chłodno.

– Zrozumiałam aluzję. Tylko nadal nie wiem, dlaczego mi to mówisz.

– Ponieważ ukrywanie przed tobą prawdy nie należy do moich powinności.

– Tylko opowiadanie historyjek?

– Racja. Zupełna racja. Nie przyszłam tu na plotki. Po prostu istnieje możliwość, że to się wszystko łączy ze śmiercią Bobby’ego.

– Jak?

– Musisz mnie najpierw zapewnić, że zachowasz to dla siebie.

– Zatem co to za związek?

– Glen, ty nie słuchasz. Powiem tyle, ile mogę, ale nie mogę wyjawić wszystkiego, żebyś się nie uniosła. Jeśli pobiegniesz z tym do kogokolwiek, możesz nas obie wplątać w nielichą kabałę.

Jej oczy nabrały wyrazu i poczułam, że wreszcie dociera do niej, co mówię.

– Przepraszam. Oczywiście. Nie pisnę nikomu słówka.

Opowiedziałam jej pokrótce o ostatniej wiadomości, jaką Bobby zostawił na mojej automatycznej sekretarce, o przypuszczalnym szantażu, którego w dalszym ciągu nie umiałam rozszyfrować. Pominęłam tę część o Sufi, gdyż obawiałam się, że Glen mimo wszystko może wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić coś głupiego. Była teraz nieobliczalna, niestabilna, jak buteleczka nitrogliceryny. Jeden mały wstrząs i dojdzie do eksplozji.

– Potrzebna mi jest twoja pomoc – zakończyłam.

– Co mam zrobić?

– Chcę porozmawiać z Nolą. Wciąż przecież nie mam pewności, a gdybym do niej zadzwoniła lub wpadła niczym grom z jasnego nieba, porządnie bym ją wystraszyła. Wolałabym, żebyś do niej zadzwoniła i coś zaaranżowała.

– Na kiedy?

– Na dziś rano, jeśli to możliwe.

– I co mam jej powiedzieć?

– Prawdę. Powiedz, że wyjaśniam okoliczności śmierci Bobby’ego, że sądzimy, iż mógł być związany z jakąś kobietą zeszłego lata, a skoro cię nie było, możesz powiedzieć, że chcesz się dowiedzieć, czy nie widywała go z kimś. Zapytaj, czy zgodzi się ze mną pogadać.

– A nie będzie czegoś podejrzewać? To jasne, szybko się domyśli, że na nią polujesz.

– No cóż, przecież zawsze mogę się mylić. Może nie chodzi tu o nią? To właśnie usiłuję wyjaśnić. Jeśli jest niewinna, nie będzie miała nic przeciwko temu. A jeśli nie, niech przygotuje sobie wykręt, by poczuła się bezpieczniej. To już obojętne. Gra idzie o to, że teraz prawdopodobnie nie odważy się trzasnąć mi drzwiami przed nosem, co raczej by zrobiła, gdybym chciała odwiedzić ją bez zapowiedzi.

Rozważała to krótko.

– W porządku.

Wstała i podeszła do telefonu na nocnym stoliku, wystukując z pamięci numer do Noli. Poradziła sobie z prośbą tak gładko, że nie dziwiłam się dłużej jej obrotności w gromadzeniu funduszy na rozmaite cele. Nola uprzejmie wyraziła chęć pomocy, dzięki czemu już po kwadransie jechałam z powrotem w stronę Horton Ravine.

W świetle dziennym zauważyłam, że dom Frakerów jest bladożółty i pokrywa go dach z gontem. Wjechałam na podjazd i zatrzymałam się na niewielkim parkingu, gdzie stało ciemnokasztanowe bmw i srebrny mercedes. Jako że nie miałam samobójczych zapędów, wychyliłam się z okna samochodu, wypatrując psa. Rover czy Fido, nieważne, jak się wabił, okazał się dogiem z potworną czarną paszczą, z której ściekała struga śliny. Z tej odległości wyglądało na to, że jego obroża uzbrojona jest w kolce. Żarcie dostawał w szerokiej, aluminiowej misce, na której krawędzi pozostały ślady po zębach.

Ostrożnie wysiadłam z auta. Podbiegł do ogrodzenia i zaczął ujadać w moim kierunku. Wspiął się na tylne łapy, przerzucając przednie nad furtką. Jego członek wyglądał jak hot dog w długiej, owłosionej bułce, i merdał nim niczym facet, który właśnie wyszedł z budki telefonicznej, by rozchylić poły płaszcza.

Już miałam zamiar krzyknąć na psa, gdy zdałam sobie sprawę, że za moimi plecami Nola wyszła na werandę.

– Nie przejmuj się nim – powiedziała. Miała na sobie inny kostium, tym razem czarny, prócz tego szpilki, dzięki którym przewyższała mnie o pół głowy.

– Miły szczeniaczek – zauważyłam. Ludzie zawsze uwielbiają, kiedy się mówi, że ich psy są miłe.

– Dzięki. Wejdź do środka. Mam jeszcze coś do załatwienia, ale możesz poczekać w pokoiku.

1 ... 37 38 39 40 41 42 43 44 45 ... 54 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название