-->

Plonace Echo

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Plonace Echo, Lee Child-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Plonace Echo
Название: Plonace Echo
Автор: Lee Child
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 303
Читать онлайн

Plonace Echo читать книгу онлайн

Plonace Echo - читать бесплатно онлайн , автор Lee Child

Jack Reacher to cz?owiek, kt?ry nie istnieje. Dawniej ?andarm wojskowy, obecnie cie? bez sta?ego miejsca zamieszkania, bez dokumentu ze zdj?ciem, samochodu czy konta w banku. Pojawia si?, by nast?pnego dnia znikn?? bez s?owa wyja?nienia.

Pod pal?cym s?o?cem Texasu Jack spotyka na swojej drodze Carmen Greer – ?on? bogatego w?a?ciciela p?l naftowych. Czy mo?na odm?wi? pomocy oszala?ej ze strachu, pi?knej kobiecie? Reacher zgadza si? wyst?pi? w roli ochroniarza. Ale czy nieznajoma jest szczera, czy naprawd? by?a maltretowana przez m??a, czy grozi jej ?miertelne niebezpiecze?stwo?

Inspirowana przez demony przesz?o?ci spirala zacie?nia si? coraz bardziej, ofiara staje si? katem, kat za? ofiar?. W poszukiwaniu prawdy Reacher jest zdany tylko na w?asny spryt i intuicj?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

– Nie – odezwał się schrypniętym głosem. – To nie tak. Chciałem porwać Ellie tylko na jakiś czas. Wynająłem do tego miejscowych ludzi. Miałem mnóstwo pieniędzy na kampanię. Obserwowali ją przez tydzień. Odwiedziłem w więzieniu Slupa i powiedziałem mu o swoich zamiarach, ale on zupełnie się tym nie przejął. Odparł: „Chcesz, to zabieraj Ellie”. Nie zależało mu na niej. Był wewnętrznie skłócony. Ożenił się z Carmen, żeby siebie ukarać za nasze uczynki, jak sądzę. Dlatego ciągle ją bił. Wciąż mu przypominała o dawnych grzechach, więc nie przejął się groźbą porwania dziecka.

– Wtedy nająłeś innych ludzi.

Walker kiwnął głową.

– Przejęli całą sprawę i na moją prośbę sprzątnęli obserwatorów.

– Potem sprzątnęli Ala i Slupa.

– To była stara zamknięta sprawa, Reacher. Slup nie powinien był jej wywlekać. Byliśmy wtedy dziećmi. Obiecaliśmy sobie, że nigdy o tym nie wspomnimy. Przyrzekliśmy to sobie. Nigdy, przenigdy. Nie wracaliśmy już do tego, jakby to w ogóle nie miało miejsca. Jakby to był trwający przez rok koszmarny sen.

Panowało milczenie.

– Dzisiejszej nocy ty prowadziłeś pick-upa – stwierdził Reacher.

Walker znów powoli kiwnął głową.

– Jeszcze wy dwoje i miało być po wszystkim. – Z trudem przełknął ślinę i zacisnął powieki. – Ale strach mnie obleciał. To mnie przerosło.

Cisza.

– Masz przy sobie broń? – spytał Reacher.

Walker kiwnął głową.

– Rewolwer w kieszeni.

– Czy może mi go pani podać, pani Greer? – poprosił Reacher.

Rusty sięgnęła do kieszeni Walkera. Wyjęła rewolwer Colt Detective Special i przymierzyła go do swojej dłoni.

– Gdzie jest Ellie, Hack? – spytał Reacher.

– Nie wiem – odparł Walker. – Zatrzymują się w motelach. Nie mówili dokładnie gdzie.

– Jak się z nimi kontaktujesz?

– Przez specjalny numer pośrednika w Dallas. Pewnie rozmowy są przekierowywane.

– Mamy zerwaną linię – powiedział Bobby.

Reacher uniósł pistolet Alice. Przystawił go na pół metra od twarzy Walkera. Zaczął naciskać spust, w świetle świecy widać było, jak zbielała mu skóra na palcu.

– Chcesz umrzeć, Hack?

Walker skinął głową.

– Tak – wyszeptał.

– Ale najpierw powiedz. Tylko nie kłam. Gdzie ona jest?

– Nie wiem.

Reacher westchnął i opuścił pistolet na blat stołu. Nikt się nie odzywał. Nikt się nie ruszał. Nagle Rusty podniosła niepewnie broń Walkera, zatoczyła lufą półokrąg i wycelowała w czoło prawnika.

– Zabiłeś mi syna – wyszeptała.

Walker nawet się nie poruszył.

– Przykro mi.

Rewolwer Colt Detective Special to broń z mechanizmem spustowym podwójnego działania, co oznacza, że przesunięcie spustu o połowę powoduje odciągnięcie kurka i obrócenie bębenka, jeśli naciskamy dalej, kurek opada i następuje strzał.

– Rusty, nie! – ostrzegł Reacher.

– Mamo! – zawołał Bobby.

Kurek cołta szczęknął.

– Nie! – krzyknęła Alice.

Kurek opadł. Rewolwer wypalił. Huk i płomień były ogromne. Rusty strzeliła ponownie. Drugi pocisk w ślad za pierwszym przeszył głowę Walkera. Rusty uniosła broń i wystrzeliła w powietrze. Trzeci strzał zrobił dziurę w ścianie, a czwarty trafił w zbiorniczek z naftą w lampie.

Ściana zajęła się błyskawicznie. Płomienie wystrzeliły gwałtownie w górę i na boki, paliła się ściana od podłogi aż po sufit. Ogień rozprzestrzeniał się na boki, po chwili wszystkich otoczyły płomienie.

– Uciekamy! – krzyknął Reacher.

Pociągnął Rusty w stronę wyjścia. Alice już była w holu i otworzyła drzwi frontowe. Reacher czuł, jak do środka wdziera się wilgotne powietrze, które podsyci ogień.

Alice zbiegła po schodkach na podwórko, Reacher pchnął Rusty w ślad za nią. Sam wpadł ponownie do holu, w którym kłębił się dym. Bobby krztusił się przy drzwiach do salonu. Reacher chwycił go za nadgarstek, wykręcił mu rękę i wyciągnął w mrok na środek podwórka.

– Wszystko spłonie! – wrzeszczał Bobby. – Na popiół!

Z okien padało migoczące żółte światło. Płomienie tańczyły za szybami. Ze środka dochodziły potężne trzaski trawionego przez ogień drewna. Mokry dach lekko parował. Reacher chwycił dłoń Alice i puścił się biegiem do jeepa.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

KIEDY burza przesunęła się na północ, kierowca domyślił się, że jego partnerzy już nie wrócą. Przekonanie było tak silne, iż przerodziło się w pewność. Wyszedł z motelu w mrok. Bulgotały studzienki, krople skapywały z drzew. Nikt nie nadchodził. Nikt już nie miał nadejść. Wrócił do pokoju i spojrzał na pogrążone we śnie dziecko.

Wykona swoje zadanie, choć nie sprawi mu to przyjemności. Otworzył znowu drzwi i powiesił na klamce od zewnątrz tabliczkę: NIE PRZESZKADZAĆ. Zamknął drzwi i przekręcił zamek od środka. Założył łańcuch i ruszył w głąb pokoju.

– TY PROWADZISZ! – zawołał Reacher. – Na północ, okay?

Pchnął Alice w kierunku drzwi kierowcy, a sam obiegł samochód. Przysunęła sobie fotel, on zaś odsunął swój i rozłożył mapy na kolanach. Po lewej stronie Czerwony Dom gwałtownie płonął. Zajęło się już piętro.

Alice przekręciła kluczyk w stacyjce i jeep ruszył z miejsca. Przejechała przez bramę, nie zwalniając i wdusiła gaz. Reacher zapalił światełko na suficie i przeglądał mapy, póki nie znalazł płachty z hrabstwem Pecos.

– Szybciej! – naglił. – Mam złe przeczucia.

Alice jechała najszybciej jak mogła. Reacher wpatrywał się w mapę i mierzył odległości, rozchylając palec wskazujący i kciuk.

– Zwiedzałaś tutejszą okolicę? – spytał.

– Trochę. Byłam w Obserwatorium McDonalda.

Zerknął na mapę.

– To sto trzydzieści kilometrów – powiedział.

– Nie pojechali tam dzisiaj, za daleko. Podejrzewam, że są od Pecos najwyżej pół godziny drogi. Czterdzieści, góra pięćdziesiąt kilometrów.

– Niby czemu?

– Żeby być blisko Walkera.

Może planował przywieźć Ellie na spotkanie z Carmen, by udowodnić jej, że groźba jest prawdziwa. Myślę, więc, że zadekowali się gdzieś w pobliżu.

– I niedaleko jakiejś atrakcji turystycznej?

– Na pewno – odparł. – To klucz.

– Czy potrafisz wydedukować, gdzie się kryją?

– Do tej pory jakoś się udawało.

Chwyciła mocniej kierownicę i spojrzała na szybkościomierz.

– O Boże – jęknęła. – Skończyło się nam paliwo. Bak jest pusty.

Nie odzywał się przez chwilę.

– Jedź dalej. Nie przejmuj się.

Jechała dalej. Silnik zaczął się krztusić.

– Reacher, nie mamy benzyny – powiedziała Alice.

– Nie martw się tym.

– Mam się nie martwić?

– Sama zobaczysz. Jeszcze póltora kilometra. – Popatrz tylko – odezwał się nagle.

W snopie reflektorów pojawiła się na poboczu stalowoniebieska crown victoria. Zaopatrzona z tyłu w cztery anteny. Stała sobie jak gdyby nigdy nic, obojętna i porzucona.

– Skorzystamy z niej – powiedział.

Zatrzymała się za fordem.

– To ich wóz? Czemu tu stoi?

– Walker go tu zostawił.

– Skąd wiedziałeś?

– To nic trudnego. Przyjechali z Pecos dwoma samochodami, tym i lincolnem Walkera. Zostawili lincolna tutaj i pokonali resztę drogi na ranczo fordem. Wzięli pick-upa, którym potem Walker uciekł z płyty płaskowyżu, odstawił go do garażu i przyjechał tu fordem, przesiadł się do lincolna i wrócił nim. Chciał udać, że przyjeżdża na ranczo pierwszy raz, tak na wszelki wypadek, gdybyśmy jeszcze żyli i zobaczyli go.

– Skąd weźmiesz kluczyki?

– Na pewno są w stacyjce.

Walker miał w nosie, że ktoś może ukraść samochód Hertzowi.

Alice wyskoczyła i sprawdziła. Uniosła kciuk. Kluczyki rzeczywiście tkwiły w stacyjce. Reacher przesiadł się z mapami i już po minucie jechali dalej.

– Co znajduje się na Stanowym Terenie Rekreacyjnym Balmorhea? – spytał.

Było to czterdzieści osiem kilometrów na południe od Pecos. Odpowiednia odległość.

– To oaza na pustyni – wyjaśniła. – Wielkie jezioro z krystalicznie czystą wodą. Można w nim pływać i nurkować. Ale nieodpowiednie miejsce.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название