Bez pozegnania
Bez pozegnania читать книгу онлайн
"Trzy dni przed ?mierci? matka wyzna?a – to by?y niemal jej ostatnie s?owa – ?e m?j brat wci?? ?yje" – tak zaczyna si? najnowszy thriller Cobena. Od dnia, w kt?rym brat Willa Kleina, Ken, zamordowa? Juli?, jego by?? sympati?, min??o jedena?cie lat. ?cigany mi?dzynarodowymi listami go?czymi, dos?ownie zapad? si? pod ziemi?. Z czasem rodzina uzna?a go za zmar?ego. Przegl?daj?c dokumenty rodzic?w, Will natrafia na ?wie?o zrobione zdj?cie Kena. Wkr?tce potem znika Sheila, narzeczona Willa. Coraz wi?cej poszlak wskazuje, ?e nie by?a osob?, za kt?r? si? podawa?a. FBI poszukuje jej jako g??wnej podejrzanej w sprawie o podw?jne zab?jstwo. Co ??czy Sheil? z seri? morderstw i spraw? sprzed jedenastu lat? Czy ona tak?e pad?a ofiar? zab?jcy? Gdzie jest Ken? Will nie zazna spokoju, zanim nie dotrze do…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
19
Squares podał mi worek z lodem.
– Taak, pewnie powinienem zobaczyć tamtego, co?
– Jasne – odparłem, przykładając lód do obolałego nosa. – Wygląda jak finalista konkursu piękności.
Squares usiadł na kanapie i położył buty na stoliku do kawy.
– Wyjaśnij mi, co się stało.
– Uroczy facet – zauważył Squares, gdy już wysłuchał mojej opowieści.
– Czy wspomniałem, że męczył zwierzęta?
– Taak.
– Albo że trzymał w swoim pokoju kolekcję czaszek?
– Rany, to musiało robić wrażenie na panienkach.
– Nie rozumiem. – Odjąłem worek od twarzy. Miałem wrażenie, że nos mam wypchany drobniakami. – Dlaczego Duch miałby szukać mojego brata?
– Dobre pytanie.
– Myślisz, że powinienem zadzwonić na policję?
– Squares wzruszył ramionami.
– Powiedz mi jeszcze raz, jak się nazywa.
– John Asselta.
– Zakładam, że nie znasz jego obecnego miejsca zamieszkania.
– Nie.
– Wychował się w Livingston?
– Tak. Przy Woodland Terrace czterdzieści siedem.
– Pamiętasz jego adres?
Teraz ja wzruszyłem ramionami. Tak to już było w Livingston. Pamiętało się takie rzeczy.
– Jego matka… nie wiem, jak było dokładnie. W każdym razie uciekła czy coś takiego, kiedy był mały. Ojciec pił jak smok. Miał dwóch braci, obu starszych od siebie. Jeden zdaje się, że na imię miał Sean – był weteranem z Wietnamu.
Nosił długie włosy, pozlepianą brodę i chodził po mieście, mamrocząc coś pod nosem. Wszyscy uważali go za wariata.
Ich podwórze wyglądało jak złomowisko, zawsze zarośnięte chwastami. Ludziom w
Livingston to się nie podobało. Policja wlepiała im za to mandaty. Squares zapisał coś w notesie.
– Pozwól, że się tym zajmę.
Bolała mnie głowa. Próbowałem zebrać myśli.
– Jest ktoś taki w twojej szkole? – zapytałem. – Psychol, który krzywdzi ludzi dla rozrywki?
– Taak – odparł Squares. – Ja.
Trudno mi było w to uwierzyć. Wiedziałem, że Squares to kawał zimnego drania, ale myśl o tym, że mógłby być taki jak Duch, że drżałbym, mijając go na korytarzu, że potrafiłby rozbić komuś czaszkę i śmiać się z tego… to jakoś nie mieściło mi się w głowie.
Znów przyłożyłem lód do nosa, krzywiąc się z bólu. Squares pokręcił głową.
– Dziecino.
– Szkoda, że nie postanowiłeś spróbować sił w medycynie.
– Pewnie masz złamany nos – orzekł.
– Tak się domyśliłem.
– Chcesz jechać do szpitala?
– Nie, jestem twardy gość. Prychnął drwiąco.
– I tak nic by ci nie pomogli. – Przygryzł dolną wargę, a potem powiedział: – Coś się stało.
Nie spodobał mi się ton jego głosu.
– Miałem telefon od naszego ulubionego fedzia, Joego Pistillo. Znowu odjąłem worek z lodem od nosa.
– Znaleźli Sheilę?
– Nie wiem.
– To czego chciał?
– Nie chciał powiedzieć. Prosił tylko, żebym cię przywiózł.
– Kiedy.
– Natychmiast. Powiedział, że to grzecznościowy telefon.
– Grzecznościowy? W jakim sensie?
– Niech mnie szlag trafi, jeśli wiem.
– Nazywam się Clyde Smart – powiedział mężczyzna najłagodniejszym głosem, jaki Edna Rogers kiedykolwiek słyszała. – Jestem lekarzem sądowym.
Edna Rogers patrzyła, jak jej mąż, Neil, podaje rękę temu człowiekowi. Ona ograniczyła się do kiwnięcia głową. Kobieta – szeryf też tam była. Tak samo jak jeden z jej zastępców. Edna Rogers pomyślała, że oni wszyscy są tacy poważni. Ten cały Clyde usiłował powiedzieć kilka pocieszających słów. Kazała mu się zamknąć.
Clyde Smart w końcu podszedł do stołu. Neil i Edna Rogersowie, małżonkowie od czterdziestu dwóch lat, stali razem i czekali. Nie dotykali się. Nie podtrzymywali się na duchu. Minęło wiele lat od czasu, gdy ostatni raz trzymali się za ręce.
Lekarz sądowy w końcu przestał gadać i podniósł prześcieradło.
Kiedy Neil Rogers zobaczył twarz Sheili, skulił się niczym zranione zwierzę. Potem podniósł głowę i wydał okrzyk, który w uszach Edny zabrzmiał jak wycie kojota przed burzą. Widząc zachowanie męża, Edna wiedziała, że nie będzie żadnego cudu, zanim jeszcze spojrzała na ciało. Zebrała całą odwagę i popatrzyła na córkę. Pod wpływem macierzyńskiego odruchu, nakazującego pocieszać, nawet po śmierci, wyciągnęła rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
Patrzyła, aż wszystko rozmazało się jej w oczach, a twarz Sheili zaczęła się zmieniać, młodnieć. Jej pierworodna znów stała się niemowlęciem, mającym przed sobą całe życie, pozwalając matce lepiej nim pokierować.
Dopiero wtedy Edna Rogers zaczęła płakać.
20
– Co się stało z pańskim nosem? – zapytał Pistillo. Znalazłem się w jego gabinecie. Squares został w poczekalni.
Usiadłem w fotelu przed biurkiem Pistillo. Tym razem zauważyłem, że jego fotel jest odrobinę wyższy od mojego, zapewne po to, aby gospodarz mógł dominować nad gośćmi. Claudia Fisher, agentka, która odwiedziła mnie w Covenant House, stała za mną z rękami splecionymi na piersiach.
– Brał pan udział w bójce?
– Upadłem.
Pistillo nie uwierzył mi, ale nie miałem mu tego za złe. Położył obie dłonie na blacie biurka.
– Chcielibyśmy, żeby pan nam to powtórzył.
– Co takiego?
– Jak zniknęła Sheila Rogers.
– Znaleźliście ją?
– Proszę nam wybaczyć. – Odkaszlnął, zasłaniając usta pięścią. – O której Sheila Rogers opuściła pańskie mieszkanie?
– Dlaczego pan pyta?
– Proszę, panie Klein, żeby zechciał nam pan pomóc.
– Sądzę, że wyszła około piątej rano.
– Jest pan tego pewien?
– Sądzę – podkreśliłem. – Użyłem słowa „sądzę”.
– Dlaczego nie jest pan pewien?
– Spałem. Wydawało mi się, że słyszałem, jak wychodzi.
– O piątej?
– Tak.
– Spojrzał pan na zegarek?
– Żartuje pan?
– To skąd pan wie, że była piąta?
– Mam wspaniale rozwinięte poczucie czasu. Możemy przejść do innych pytań? Skinął głową i rozsiadł się wygodniej.
– Panna Rogers zostawiła panu wiadomość, zgadza się?
– Tak.
– Gdzie była ta notatka?
– Pyta pan, gdzie ją zostawiła?
– Tak.
– A co za różnica?
Posłał mi swój najbardziej protekcjonalny uśmiech.
– Proszę…
– Na szafce w kuchni – powiedziałem. – Na laminowanym blacie, jeśli to ma znaczenie.
– Co dokładnie napisała?
– To osobiste.
– Panie Klein…
Westchnąłem. Nie miałem powodu się z nim spierać.
– Napisała, że mnie kocha.
– I co jeszcze?
– To wszystko.
– Tylko tyle, że pana kocha?
– Tak.
– Ma pan jeszcze ten list?
– Mam.
– Mogę go zobaczyć?
– A czy ja mogę wiedzieć, po co tu jestem? Pistillo odchylił się do tyłu.
– Czy pan i panna Rogers pojechaliście prosto do pańskiego mieszkania po wyjściu z domu ojca?
Ta zmiana tematu zbiła mnie z tropu.
– O czym pan mówi?
– Wziął pan udział w pogrzebie matki, zgadza się?
– Tak.
– A potem pan i Sheila Rogers wróciliście do pańskiego mieszkania. Tak nam pan powiedział, prawda?
– Tak, rzeczywiście.
– Zatrzymywał się pan gdzieś po drodze?
– Nie.
– Czy ktoś może to potwierdzić?
– Potwierdzić, że się nie zatrzymywałem?
– Potwierdzić, że oboje wróciliście do pańskiego mieszkania i zostaliście tam przez resztę wieczoru.
– A dlaczego ktoś miałby to potwierdzać?
– Proszę, panie Klein.
– Nie wiem, czy ktoś może to potwierdzić, czy nie.
– Rozmawiał pan z kimś?
– Nie.
– Widział pana sąsiad?
– Nie wiem. – Spojrzałem przez ramię na Claudię Fisher. – Dlaczego nie przepytacie sąsiadów? Czy nie z tego jesteście znani?
– Po co Sheila Rogers pojechała do Nowego. Meksyku?
– Nie wiedziałem, że tam była.
– Nie mówiła panu, że się tam wybiera?
– Nic o tym nie wiedziałem.
– A pan, panie Klein?
– Co ja?
– Zna pan kogoś w Nowym Meksyku?