-->

Noc Nad Oceanem

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Noc Nad Oceanem, Follett Ken-- . Жанр: Исторические детективы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Noc Nad Oceanem
Название: Noc Nad Oceanem
Автор: Follett Ken
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 243
Читать онлайн

Noc Nad Oceanem читать книгу онлайн

Noc Nad Oceanem - читать бесплатно онлайн , автор Follett Ken

We wrze?niu 1939 roku, kilka dni po napa?ci Niemiec na Polsk?, luksusowy hydroplan Boeing 314 linii Pan American wyrusza w sw?j ostatni rejs pasa?erski przez Atlantyk. Na jego pok?adzie znajduje si? grupa ludzi, kt?rzy uciekaj? przed wojn? oraz swoj? w?asn? przesz?o?ci?. W trakcie trwaj?cego blisko trzydzie?ci godzin rejsu napi?cie w kabinie si?gnie zenitu. Pasa?erowie i za?oga stan? w obliczu ?miertelnego zagro?enia…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 75 76 77 78 79 80 81 82 83 ... 101 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Najlepszym miejscem do rozegrania decydującej bitwy był samolot. Elizabeth stoczyła swoją w pociągu i wygrała, gdyż ojciec musiał się liczyć z obecnością ludzi. Później, w zaciszu hotelowego pokoju, może robić, co mu się żywnie podoba.

Kiedy powinna mu powiedzieć? Raczej wcześniej niż później; w najlepszym nastroju będzie zaraz po śniadaniu, najedzony i opity szampanem. W ciągu dnia, po kilku drinkach lub kieliszkach wina, stawał się zwykle bardziej poirytowany.

– Idę po dokładkę płatków – oznajmił Percy, podnosząc się z miejsca.

– Siadaj – polecił mu ojciec. – Zaraz przyniosą bekon. Już ci wystarczy tych śmieci.

Z jakiegoś powodu był zdecydowanym przeciwnikiem płatków kukurydzianych.

– Jestem głodny – odparł Percy i, ku zaskoczeniu Margaret, wyszedł z kabiny.

Ojciec oniemiał z zaskoczenia. Percy jeszcze nigdy nie przeciwstawił mu się tak otwarcie. Lady Oxenford wpatrywała się w męża szeroko otwartymi oczami. Wszyscy czekali na powrót Percy'ego, który wreszcie zjawił się z talerzem pełnym płatków, usiadł w fotelu i zaczął jeść.

– Zakazałem ci brać to świństwo – powiedział ojciec.

– To mój żołądek, nie twój – odparł Percy, nie przerywając jedzenia.

Oxenford uczynił gest, jakby miał zamiar podnieść się z miejsca, lecz w tej samej chwili do kabiny wszedł Nicky i wręczył mu tacę z kiełbaskami, podsmażanym bekonem i sadzonymi jajkami. Przez sekundę lub dwie Margaret była niemal pewna, że ojciec ciśnie talerzem w Percy'ego, ale okazało się, że on także był głodny.

– Proszę przynieść trochę angielskiej musztardy – warknął, biorąc do ręki nóż i widelec.

– Przykro mi, ale nie mamy musztardy, proszę pana.

– Nie macie musztardy? – ryknął z wściekłością lord Oxenford. – Jak mam jeść kiełbaski i bekon bez musztardy?

Nicky sprawiał wrażenie ciężko przestraszonego.

– Bardzo pana przepraszam, ale do tej pory nikt nigdy nie życzył sobie musztardy. Dopilnuję, żeby była na pokładzie w czasie następnego lotu.

– Chyba niewiele mi z tego przyjdzie, prawda?

– Obawiam się, że ma pan rację.

Ojciec burknął jeszcze coś pod nosem i zabrał się do jedzenia. Wyładował gniew na stewardzie, zostawiając Percy'ego w spokoju. Margaret nie posiadała się ze zdumienia; widziała coś takiego po raz pierwszy w życiu.

Ona także zajęła się z zapałem swoją porcją. Czyżby ojciec wreszcie zaczął odrobinę mięknąć? Być może fiasko jego politycznych ambicji, wybuch wojny, przymusowe wygnanie i bunt starszej córki doprowadziły do zmiany jego nieprzejednanej postawy?

Była to chyba najlepsza chwila, by mu o wszystkim powiedzieć.

Dokończyła śniadanie, po czym zaczekała, aż inni także skończą jeść. Potem czekała, aż steward zabierze talerze i przyniesie ojcu kawę. A potem nie miała już na co czekać.

Przesunęła się na środek otomany bliżej matki i niemal dokładnie naprzeciwko ojca, wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła:

– Muszę ci coś powiedzieć, ojcze. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewał.

– Och, nie… – jęknęła lady Oxenford.

– O co znowu chodzi? – zapytał ojciec.

– Mam już dziewiętnaście lat, a nie przepracowałam jeszcze uczciwie nawet jednego dnia w życiu. Najwyższa pora, żeby to się zmieniło.

– Dlaczego, na litość boską? – szepnęła rozpaczliwie matka.

– Dlatego, że chcę być niezależna.

– W fabrykach i biurach pracują miliony dziewcząt, które oddałyby wszystko, żeby tylko znaleźć się na twoim miejscu!

– Wiem o tym, mamo. – Wiedziała również o tym, że matka podjęła dyskusję wyłącznie po to, by nie dopuścić ojca do głosu. Na razie udało jej się, ale z pewnością nie na długo.

Ku jej zaskoczeniu matka niemal natychmiast skapitulowała.

– Cóż, jeśli tak bardzo się przy tym upierasz, to myślę, że twój dziadek znajdzie ci pracę u kogoś, kogo zna i…

– Załatwiłam już sobie posadę.

Lady Oxenford nie wierzyła własnym uszom.

– W Ameryce? W jaki sposób?

Margaret uznała, że rozsądniej będzie nie wspominać o Nancy Lenehan; kto wie, czy rodzice nie zdołaliby jej przekonać, by cofnęła swoją obietnicę.

– Wszystko jest już ustalone – odparła wymijająco.

– Co to za posada?

– Asystentka w dziale sprzedaży fabryki obuwniczej.

– Dziewczyno, nie bądź śmieszna!

Margaret zacisnęła wargi. Dlaczego matka zawsze musi traktować ją w taki pogardliwy sposób?

– Wcale nie jestem śmieszna. Wręcz przeciwnie: jestem z siebie dumna. Znalazłam samodzielnie pracę, bez pomocy ojca czy dziadka, wyłącznie dzięki własnej zaradności. – Może nie było to do końca prawdą, ale Margaret poczuła się zepchnięta do defensywy, więc korzystała z wszystkich argumentów, jakie przyszły jej na myśl.

– Gdzie jest ta fabryka? – pytała dalej matka.

Nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż po raz pierwszy od początku rozmowy głos zabrał ojciec.

– Ona nie może pracować w żadnej fabryce, przecież to oczywiste.

– Nie będę pracować w fabryce, tylko w biurze – wyjaśniła Margaret. – W Bostonie.

– To przesądza sprawę – stwierdziła matka. – Przeprowadzamy się do Stamford, nie do Bostonu.

– Właśnie że nie, mamo. Ja będę mieszkała w Bostonie.

Matka otworzyła już usta, by coś odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła, gdyż wreszcie dotarło do niej, że oto stanęła wobec problemu, nad którym nie da się łatwo przejść do porządku dziennego. Zastanowiła się przez chwilę, po czym zapytała:

– Co właściwie chcesz nam powiedzieć?

– To, że pojadę sama do Bostonu, wynajmę mieszkanie i pójdę do pracy.

– Nigdy nie słyszałam o czymś równie niemądrym!

– Nie staraj się być taka zjadliwa! – prychnęła Margaret. Matka skrzywiła się boleśnie i dziewczyna natychmiast pożałowała swego tonu. – Chcę po prostu robić to, co robi większość dziewcząt w moim wieku – dodała znacznie spokojniej.

– Większość dziewcząt w twoim wieku, zgoda, ale nie z twojej klasy społecznej.

– Dlaczego uważasz, że to stanowi jakąś różnicę?

– Dlatego, że nie widzę najmniejszego sensu w tym, byś wykonywała jakąś idiotyczną pracę za pięć dolarów tygodniowo mieszkając w apartamencie, który twego ojca będzie kosztował sto dolarów miesięcznie!

– Wcale nie chcę, żeby ojciec płacił za moje mieszkanie.

– W takim razie jak dasz sobie radę?

– Już wam powiedziałam: wynajmę sobie pokój.

– W jakiejś obskurnej norze! Po co, jeśli można wiedzieć?

– Będę odkładać pieniądze na bilet, a potem wrócę do Anglii i wstąpię do Pomocniczej Obrony Terytorialnej.

– Nie masz pojęcia, o czym mówisz – odezwał się ponownie ojciec.

– O czym nie mam pojęcia, ojcze? – zapytała z przekąsem Margaret.

Matka usiłowała jej przerwać.

– Proszę, nie…

Margaret nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi.

– Wiem, że będę musiała wykonywać różne polecenia, podawać kawę i rozmawiać z klientami przez telefon. Wiem, że zamieszkam w jednym pokoju wyposażonym w gazową albo elektryczną kuchenkę i że wraz z innymi lokatorami będę korzystała z tej samej łazienki. Wiem, że nie spodoba mi się bycie biedną, ale za to na pewno pokocham wolność.

– O niczym nie wiesz – powtórzył z pogardą. – Wolność? Będziesz równie wolna jak królik na wybiegu. Powiem ci coś, czego nikt nigdy ci nie mówił, moja panno: jesteś rozpieszczona i zepsuta. Nigdy nie chodziłaś do szkoły…

Ta jawna niesprawiedliwość spowodowała, że do jej oczu nabiegły łzy.

– Chciałam pójść do szkoły! – wykrzyknęła. – To wy mi nie pozwoliliście!

Zignorował jej wybuch.

– Prano ci ubranie, podawano do łóżka jedzenie, wożono samochodem wszędzie, gdzie tylko zapragnęłaś, odwiedzały cię dzieci, z którymi chciałaś się bawić, ale ty nawet przez chwilę nie zastanowiłaś się, skąd się to wszystko bierze.

– Nieprawda!

– A teraz chcesz się uniezależnić. Przecież nawet nie wiesz, ile kosztuje bochenek chleba. Mam rację?

– Wkrótce się dowiem…

– Nie wiesz, jak prać bieliznę. Nigdy w życiu nie jechałaś autobusem. Nigdy nie spałaś w domu zupełnie sama. Nie wiesz, jak nastawić budzik, zastawić pułapkę na myszy, nie potrafisz zmywać naczyń ani ugotować jajka… Umiesz ugotować jajko? Powiedz mi, umiesz?

– Nawet jeśli nie, to czyja to wina?

– Jaki będzie z ciebie pożytek w biurze? – ciągnął lord Oxenford z twarzą wykrzywioną grymasem gniewu i pogardy. – Przecież nawet nie wiesz, jak zaparzyć herbatę, ani nie widziałaś na oczy segregatora. Nigdy nie musiałaś siedzieć w jednym miejscu od dziewiątej rano do piątej po południu. Szybko ci się to znudzi. Nie wytrzymasz nawet tygodnia.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że mówił o sprawach, które jej także nie dawały spokoju. W głębi duszy dopuszczała możliwość, że ojciec ma rację; może rzeczywiście nie da sobie rady i po tygodniu wyrzucą ją z pracy? Jego bezlitosny głos niszczył jej marzenie tak samo, jak morskie fale niszczą zamek z piasku. Nie wytrzymała i rozpłakała się otwarcie, pozwalając, by łzy płynęły jedna za drugą po jej policzkach.

– Myślę, że już chyba wystarczy… – próbował wtrącić się Harry.

– Niech mówi dalej – zaszlochała. Tym razem Harry nie mógł jej nic pomóc. To była sprawa tylko między nią a ojcem.

Lord Oxenford kontynuował przemowę, czerwony na twarzy, podkreślając kiwaniem wskazującego palca wypowiadane coraz donośniejszym głosem słowa.

– Boston to nie angielska wioska. Tutaj ludzie nie pomagają sobie nawzajem. Jeśli zachorujesz, zostaniesz otruta przez niedouczonych lekarzy. Jeśli wyjdziesz na ulicę, zgwałcą cię Murzyni, jeśli będziesz chciała wynająć mieszkanie, żydowscy kamienicznicy zedrą z ciebie skórę. A co się tyczy twoich planów wstąpienia do armii, to…

– Mnóstwo dziewcząt wstąpiło do wojska – wpadła mu w słowo Margaret, lecz jej głos był niewiele lepiej słyszalny od słabego szeptu.

– Nie takich jak ty. Twardych dziewcząt, przyzwyczajonych do codziennego wczesnego wstawania i szorowania podłóg, nie zaś rozpieszczonych arystokratek. Niech Bóg broni, żebyś znalazła się w obliczu jakiegoś niebezpieczeństwa! Natychmiast zaczęłabyś się trząść jak galareta.

1 ... 75 76 77 78 79 80 81 82 83 ... 101 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название