Lilith
Lilith читать книгу онлайн
Trzymaj?cy w napi?ciu krymina? z w?tkami okultystycznymi. Olga Rudnicka, jakiej nie znacie! Lipni?w, pe?ne uroku stare miasteczko, cieszy si? s?aw? polskiego Salem. Dawno temu dosz?o tu do procesu czarownic, w wyniku kt?rego kilkana?cie kobiet straci?o ?ycie. By?a w?r?d nich Anastazja Lipnowska, ?ona w?a?ciciela pobliskiego dworu. Podobno m?oda hrabina, ulegaj?c podszeptom nieczystych si?, odda?a swe nowo narodzone dziecko diab?u i zabi?a m??a, a sama zosta?a za to spalona na stosie. Lilith uwa?ana jest za kr?low? sukub?w, czyli kobiecych demon?w, nawiedzaj?cych we ?nie m??czyzn. Jest uosobieniem seksu, matk? wampir?w i z?ych duch?w. Inne podania m?wi?, ?e porywa ma?e dzieci i wysysa z nich krew. Do wyobra?ni ludzi najbardziej przemawia kobieta kusicielka i dlatego zmar?a hrabina w pewnym momencie zacz??a by? uto?samiana nie z czarownic?, tylko w?a?nie z demoniczn? kochank? sprowadzaj?c? nieszcz??cie. W ko?cu, a to akurat fakt, r?d Lipnowskich wygin??. Hrabia i jego brat byli ostatni i ?aden nie pozostawi? potomka. Ludzi jednak bardziej interesuje to, co mog?o si? wydarzy?, a nie to, co si? wydarzy?o. Krew, przemoc i seks sprzedaj? si? od wiek?w… Wsp??cze?ni mieszka?cy Lipniowa wykorzystuj? dawn? legend?, by przyci?gn?? do miasta turyst?w i entuzjast?w wiedzy tajemnej. Tote? gdy w okolicy zaczynaj? gin?? m?ode jasnow?ose dziewczyny o b??kitnych oczach, wszyscy, ??cznie z policj?, staraj? si? zatuszowa? spraw?, by nie odstraszy? przyje?d?aj?cych go?ci. Widok bladego, poranionego cia?a, spl?tanych w?os?w pozlepianych zakrzep?? krwi? i przera?enia maluj?cego si? w jasnych oczach skulonej na ziemi ofiary wywo?a? na jego twarzy u?miech. Przykucn?? przed uciekinierk? i pog?adzi? j? delikatnie po policzku. Gest by? czu?y jak pieszczota kochanka. Odgarn?? w?osy opadaj?ce na twarz dziewczyny. W jego oczach b?ysn??o rozbawienie.
–?Jeste? taka s?odka… – zamrucza?, pochylaj?c si? ku niej i ca?uj?c j? delikatnie w szyj?.
Dotkn?? wargami lodowatej i wilgotnej sk?ry. Odsun?? si? i przez chwil? z przyjemno?ci? patrzy? na swoj? zdobycz. To by?o udane polowanie. Dziewczyna nie mia?a wi?cej ni? szesna?cie lat. Jej zapewnienia, ?e dawno sko?czy?a osiemna?cie, w?o?y? mi?dzy bajki ju? w chwili, gdy si? spotkali. ?liczna blondynka o naiwnym, nieco przestraszonym spojrzeniu i szczup?ej sylwetce zaw?adn??a nim bez reszty. By?a idealna. Do dawnego dworu Lipnowskich sprowadza si? architekt Piotr Sianecki z ?on? Lidk?. M?oda kobieta jest w ci??y i ?le znosi niesamowit? atmosfer? nowego domu. W dodatku dr?cz? j? koszmarne sny...
Olga Rudnicka (ur. 1988) – Absolwentka Pedagogiki Specjalnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autorka powie?ci kryminalnych: „Martwe Jezioro”, „Czy ten rudy kot to pies?”, „Zacisze 13” i „Zacisze 13 Powr?t”. Pracuje jako asystentka os?b niepe?nosprawnych w Polskim Komitecie Pomocy Spo?ecznej w ?remie, kocha jazd? konn? i rytmy latynoameryka?skie, zw?aszcza sals?. Nami?tnie czyta Joann? Chmielewsk?, Stephena Kinga, Joe Hilla, Tess Gerritsen i Jeffery'ego Deavera.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
–Dlaczego? Wszystko się zgadza. Jeśli dobrze poszukamy, pewnie znajdą się dowody łączące go z pierwszą ofiarą – rzucił Madera.
–Powiedział pan, że nie wierzy w winę tego samobójcy – zwrócił się do niego Michał.
Tamten przyglądał mu się chwilę z namysłem.
–Nadal nie wiem, dlaczego pan uważa, że to nie on. – Nie odpowiedział na pytanie Nawrockiego.
–Mam powody przypuszczać, że sprawca jest mieszkańcem Lipniowa. – Wyjaśnił dokładnie, na czym opiera swoje podejrzenia. – Poza tym ten wypadek… Dziewczyna wpadła mojej znajomej pod koła. Wybiegła przerażona. Uciekała przed kimś. Była w ciąży. Skąd się wzięła w tym lesie? I na drodze? Gdzie przedtem przebywała? – Michał przedstawiał kolejne wątpliwości.
–Zdaje się, że śledztwo w Lipniowie zostało zamknięte – zauważył Robert Janoch.
–Owszem – przyznał Michał niechętnie. – Nie w tym jednak rzecz. Dziewczyna jest z waszego rejonu, jak się okazuje, ale do tego zdarzenia doszło w okolicy Lipniowa. Podejrzewam, że była przetrzymywana gdzieś niedaleko. Sprowadziłem kolegę z wyszkolonym psem ratownikiem, ale nic nie znalazł. Jeśli moje podejrzenia co do skierowania śledztwa na fałszywy tor już przy małej Bartkowiakównie są słuszne…
182
–Fałszywy tor? – przerwał mu Madera. – Chodzi o pańskie podejrzenie, że to sam sprawca zadzwonił, podając miejsce ukrycia zwłok, żeby sprawa pozostała na naszym terenie?
–No właśnie – potwierdził Nawrocki. – Zacząłem w tym grzebać i nagle mamy porwanie nastolatki, a także tajemniczą śmierć kończącą poszukiwania zabójcy. Pewnie znajdziecie ślady, że to on zabił też dziewczynę zidentyfikowaną jako Elżbieta Bartkowiak, i wszystko załatwione. Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności.
–Już pan to mówił – mruknął Janoch, przeglądając kopię raportu z wypadku.
Michał nie wiedział, co jeszcze mógłby dodać. Milczał.
–Dwa lata temu zgłosił się do nas pewien chłopak, twierdząc, że widział, jak porwano dziewczynę – odezwał się niespodziewanie komisarz Made-ra. – Nic nie znaleźliśmy. Na dobrą sprawę do dziś nie wiemy, czy naprawdę doszło wtedy do porwania. To narkoman. Był na haju, kiedy to się stało. Zgłosił się do nas kilka dni po wydarzeniu. Sam już nie był pewien, czy coś widział.
–Rysopis, jaki nam podał, oczywiście pan zna – wtrącił Janoch. – Włosy blond, oczy niebieskie, wiek… – nie dokończył, widząc na twarzy Michała potwierdzenie.
–Zamknęliśmy sprawę. Nie był w stanie podać szczegółów. Tak więc ostatecznie uznaliśmy, że to jakieś bzdury. – Madera mówił dalej. – I pewnie byłoby po sprawie, gdyby nie to, że kilka dni po tym, jak się do nas zgłosił, umarł. Złoty strzał.
–Przedawkowanie – mruknął Janoch.
–Wiem, co to złoty strzał – machinalnie odrzekł Michał, słuchając uważnie.
–Co samo w sobie też nie byłoby takie niezwykłe – podjął w przerwanym miejscu Łukasz. – Wielu z nich tak kończy. Tylko że chłopak zaćpał się na śmierć czystą herą. Ktoś mu ją dał, bo sam na pewno jej nie kupił. To kupa forsy.
–Nie stać by go było – dodał Janoch.
–Ustaliliście, skąd miał heroinę? – spytał Nawrocki.
Janoch przecząco pokręcił głową, ale Madera zawahał się przed udzieleniem odpowiedzi.
–Ustaliliście czy nie? – ponowił pytanie Michał.
183
–Nie, bo trop prowadził do Lipniowa, a tam utknął w martwym punkcie.
–I to nie pierwszy raz. – Robert dopowiedział to, co przemilczał jego starszy kolega.
–No tak… – podsumował krótko Nawrocki. Doskonale rozumiał, w czym rzecz.
–Właśnie – przytaknął Madera, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Janochem. – Ale to nie wszystko – dodał z ciężkim westchnieniem. – Pół roku temu wpadła na nasz patrol rozhisteryzowana dziewczyna. Krzyczała coś o mężczyźnie w habicie, który chciał ją wciągnąć do auta. Była przyćpa-na. Chłopcy zabrali ją na posterunek. Jak już doszła do siebie, nie bardzo pamiętała, co mówiła i skąd się tam wzięła. My za to wiedzieliśmy, że uciekła z domu, więc rodzice ją odebrali.
–Oczy niebieskie, włosy blond… – mruknął pod nosem Michał.
–Zgadza się. Wtedy przypomniała nam się tamta sprawa i zaczęliśmy grzebać, ale nic z tego nie wyszło. I nagle kilka miesięcy temu pojawiły się zwłoki tej Bartkowiak, potem ciężarna dziewczyna o podobnym wyglądzie, która, jak mówisz, wzięła się znikąd, wybiegła w panice pod samochód, no i teraz ta Zielińska. Za dużo tego, jak na takie niewielkie mieściny – mówił Ja-noch.
–Myślę, że ta dziewczyna z lasu uciekała przed kimś, kto ją gdzieś przetrzymywał. Biegła i wpadła wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu. Co więcej – Nawrocki wreszcie wyraził na głos swoje obawy – sprawca pewnie zatarłby ślady, gdyby nie to, że byli świadkowie wypadku.
–Chodzi panu o to, że ta pańska znajoma… – Madera, patrząc na niego pytająco, zawiesił głos.
–Myślę, że tamten zabiłby ją bez oporów – potwierdził Michał. – Miała szczęście, że jechał za nią samochód z kilkorgiem nastolatków, którzy od razu wysiedli. Sprawa trafiła do Lipniowa, czego zabójca wcześniej starał się unikać. Dlatego zorganizował porwanie Zielińskiej. A kto stałby się lepszym kozłem ofiarnym niż były przestępca seksualny? Dostaliście jak na tacy rozwiązanie sprawy.
–Niezupełnie – powiedział Janoch, kiedy jego szef skinął przyzwalająco głową. – W tym czasie, gdy przypuszczalnie zginęła Bartkowiak, Marian Zyś, to ten samobójca, przebywał w szpitalu. Od lat chorował na białaczkę. Nie mógł zgwałcić i zabić dziewczyny.
–Nie mam dowodów, ale to nie była…
184
–To nie wszystko – dodał Madera. – Zwłoki tamtej dziewczyny zostały przeniesione. Daliśmy do zbadania próbki ziemi z ciała i dołu. Różnią się… – Popatrzył na zaskoczonego Michała. – A wpadliśmy na ten pomysł, bo ziemia wyglądała na świeżo rozkopaną, a brak było śladów, że ktoś tam chodził. Więc po pierwsze, jak nasz anonim mógł na spacerze znaleźć zwłoki, skoro nikogo tam nie było. – Uśmiechnął się lekko. – A druga rzecz, skoro ziemia wyglądała na świeżo poruszoną, a nie było śladów, znaczyło to, że ktoś postarał się je zatrzeć. Pies znalazł trop kilkanaście metrów od tamtego miejsca, ale zgubił go przy szosie.
–Czyli że facet przewiózł ciało samochodem – podsumował Michał.
–Wygląda na to, że sam sprawca nas zawiadomił. Nie ma innego wyjaśnienia. Więc jak pan widzi, komisarzu Nawrocki, pańskie domysły, że mamy do czynienia z serialem, są całkiem sensowne, bo mamy te same podejrzenia. A co do Lipniowa, powiedzmy, że jestem w stanie to rozważyć.
–Rozumiem. To i tak więcej niż się spodziewałem.
–Tylko co dalej? Nie mogę prowadzić śledztwa na waszym terenie bez uzasadnienia.
–A Sianecki? – wtrącił Robert.
–Piotr Sianecki? – zdziwił się Michał.
–Tak, zna go pan? – Madera popatrzył uważnie.
–Nie, jego samego nie. Jego żona jest przyjaciółką mojej… – zawahał się – dobrej znajomej – dokończył. – A co z nim?
–W dniu zaginięcia dziewczyny ktoś widział jadący za nią samochód marki opel astra. Opis pasował do kilku aut w okolicy, w tym do wozu Sia-neckiego.
–Żona dała mu alibi – powiedział Janoch. – Nie jestem pewien, czy jej wierzyć.
–Jak dobrze ją pan zna? – zapytał Madera.
–Niezbyt dobrze – przyznał Nawrocki.
–Nie zauważył pan niczego? – dociekał tamten.
–Poza tym, że jest w ciąży? Nic innego nie rzuciło mi się w oczy.
–Miała ślady na nadgarstku. Muszę przyznać, że dość charakterystyczne. – Madera obserwował jego reakcję.
–Dziwne. Nic takiego nie zauważyłem. – Michał był autentycznie zaskoczony. – To wesoła kobieta. Szczęśliwa. Nie wiem, co odpowiedzieć… Jest pan pewien?